Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Spłoneły trzy auta. Czy to była zemsta, czy przypadek? (wideo)

Janczo Todorow
- Mój samochód jest w połowie spalony, ale nie nadaje się do użytku - mówi Mateusz Staudt. - Muszę oddać go na złom.
- Mój samochód jest w połowie spalony, ale nie nadaje się do użytku - mówi Mateusz Staudt. - Muszę oddać go na złom. Janczo Todorow
Pod koniec września na parkingu przy ul. Wieniawskiego w Żarach spłonęły trzy auta. Dwa są nadpalone. Nadal nie wiadomo, co było przyczyną.

Choć minęło już trzy tygodnie od zdarzenia, wraki spalonych samochodów nadal stoją na parkingu pod jednym z bloków przy ul. Wieniawskiego. Wszystkie należą do jego mieszkańców. Po przeciwnej stronie znajduje się duży, strzeżony parking. Ochroniarze pilnują przez całą dobę jego terenu. - Miałem tamtej nocy dyżur - opowiada ochroniarz Henryk Szymański. - Słyszałem wybuch, potem zaczęło się palić od bagażnika białe audi, które stało na parkingu. Natychmiast zadzwoniłem na straż pożarną i krzyczałem, że coś wybuchło. Ale oni już wiedzieli, bo powiedzieli, że już jadą. Huk był wielki, a odłamki szkła poleciały aż na moją stronę, przez ulicę. Pełno było czarnego, gęstego dymu. Strażacy przyjechali bardzo szybko. Ale zanim dotarli, od płonącego audi zajęły się sąsiednie samochody, bo zerwał się wiatr - dodaje.

Oprócz audi A4 na parkingu pod blokiem spaliły się całkowicie renault clio, honda civic. Częściowo popalone są opel vectra i dostawczy samochód, prawdopodobnie marki renault.
- Wyglądało to strasznie - mówi Mateusz Staudt, właściciel zniszczonego opla vectry. - Wyszedłem na balkon i zauważyłem łunę ognia. Pożar błyskawicznie się rozprzestrzenił. Wybiegłem na dół i w tym momencie przyjechała straż pożarna. Nie można się było zbliżyć do aut, bo ciągle coś wybuchało, być może benzyna w bakach.
Wraki do dziś stoją na parkingu pod blokiem. Nadal straszą swoim wyglądem, a przechodnie zastanawiają się, co było powodem nocnego pożaru. Usunięto jedynie audi. - Może to były jakieś porachunki albo zemsta? - nie ustają domysły.

Dochodzenie pod nadzorem prokuratury prowadzi policja. Pomocna ma być opinia biegłego w zakresie pożarnictwa, który ma ustalić, czy pożar wybuchł z powodu podpalenia, czy usterki w instalacji elektrycznej. - Nadal czekamy na opinię. Ze zgliszczy pobrano materiał do analizy w celu ustalenia ewentualnej obecności substancji łatwopalnej - informuje Sylwia Rupieta, rzecznik prasowy żarskiej policji.
- Postępowanie toczy się zbyt wolno - niepokoi się Mateusz Staudt. - Nie mam czym dojeżdżać do pracy, a dalej nie wiadomo, kto nam wypłaci odszkodowanie. Biegły miał ustalić, które auto się pierwsze zapaliło i od tego zależy, od której firmy ubezpieczeniowej możemy domagać się pieniędzy. A jeżeli się okaże, że to było podpalenie, to moglibyśmy liczyć na pokrycie strat przez sprawcę. Mam zamiar w weekend przetransportować swoje auto na szrot, pewnie dostanę parę złotych. Potem zwrócę się do firmy windykacyjnej, która wyegzekwuje odszkodowanie - zaznacza.

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska