Marta Szymańska - Ptak i Robert Tomczak to przedstawiciele nieformalnej grupy Pomagamy ze Słubic. Rozmawiamy z nim o tym, jak udaje się zachęcić do pomocy inne osoby.
Do Waszej nieformalnej grupy należy aż 2 tys. osób. Jak zachęcić do pomagania taką grupę?
Tomczak: Zachęcenie takiej grupy jest bardzo proste. Zrobiliśmy to przez Facebooka. Ludzie nie mają czasu wyjść z domów, pójść do jakiejś instytucji. Przez Facebooka to my przyszliśmy do nich. Pokazywaliśmy nasze akcje. Ludzie nas zauważyli i zaczęli dołączać do grupy.
Szymańska-Ptak: W internecie podajemy, że potrzebna jest np. szafka czy łóżko, bo np. gdzieś spalił się dom. Ludzie, widząc takie wpisy, zaczynają przynosić te rzeczy do nas.
Wasza najsłynniejsza akcja to pomoc mężczyźnie, który żył w tragicznych warunkach, bez prądu i toalety. Zaczęliście mu pomagać, odnawiać dom. On, niestety, zmarł. Czy takie sytuacje nie zniechęcają do pomocy innym?
Szymańska-Ptak: Nie ma takiej sytuacji, która by nas zniechęciła. My powstaliśmy po to, żeby ludzi wspierać. Nie wyręczać, ale wspierać.
Tomczak: Nieformalność naszej grupy jest pięknem. W Polsce system opieki jest sformalizowany. Ciężko jednak, aby państwo mogło pomóc wszystkim. Kto więc nie jest w stanie uzyskać pomocy od państwa, może przyjść do nas.
Te 2 tys. osób rzeczywiście pomaga czy tylko „polubiło” stronę?
Tomczak: To nie jest tak, że te 2 tys. osób pomaga naraz. Mamy grupę, która jest „mózgiem” całej akcji (przewodzi jej Aleksandra Kołek). Kilkadziesiąt kolejnych pomaga organizacyjnie.
Szymańska-Ptak: Każdy znajdzie sobie akcję, w której będzie mógł pomóc.
Jak znaleźć Was na Facebooku?
Tomczak: Wystarczy wpisać w wyszukiwarkę Facebooka słowo Pomagamy.
Z Barbarą Tlałką, dyrektor Domu Dziecka we Wschowie oraz Moniką Sosińską-Grzmil, pracownikiem socjalnym z Żar rozmawiamy natomiast o tym, dlaczego warto pomagać.
Dlaczego pomagamy?
Tlałka: Podobno stworzono nas do tego, żeby pomagać innym. A jeśli to sprawia przyjemność, można i nawet trzeba pomagać.
A Panie jak pomagają?
Tlałka: Ja pomagam podopiecznym Domu Dziecka we Wschowie.
Sosińska-Grzmil: A ja jestem pracownikiem socjalnym. Wachlarz osób, które są objęte przeze mnie pomocą, jest duży. To samotne matki i rodziny wielodzietne. Lubię pomagać. Lubię wywoływać uśmiech drugiego człowieka.
Pani Barbaro, mówiła Pani, że miała zawodowo zajmować się pomocą tylko rok, a tu prawie 40 lat wychodzi. Jak to się stało?
Tlałka: Po roku stwierdziłam, że nieustanna praca z dziećmi i aktywność to jest to, co mi odpowiada (śmiech – red.).
Bezrobocie maleje, płace rosną. Czy maleje w związku z tym liczba tych, którym trzeba pomagać?
Sosińska-Grzmil: To zależy od tego, kto w jakiej sytuacji się znalazł. Niektórzy mogą mieć chwilowe trudności i pomoc wystarczy na dwa-trzy miesiące. Grupa osób ubogich jest i zawsze będzie. Nasze bogactwo zależy przecież od wielu czynników. Od wykształcenia, od wartości, pochodzenia. To nas kształtuje i decyduje o tym, czy jesteśmy bogaci, czy biedni.
Skąd czerpać energię do pomagania?
Tlałka: Mnie siłę dają dzieciaki. Cieszy to, że wielu z nich potrafiło poradzić sobie w życiu.
Sosińska-Grzmil: Trzeba kochać to, co się robi.
Przeczytaj też:Od 1 grudnia linia 134 zmienia trasę. Jak pojedzie autobus?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?