Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Spowiedź żużlowca

Wysłuchał PAWEŁ SCHREITER
- W naszym społeczeństwie funkcjonuje pogląd, że człowiek, opuszczający po kilku latach więzienie, jest zupełnie zepsuty przez środowisko, w którym przebywał. Tak jednak wcale nie musi być twierdzi Marek Molka, były zielonogórski żużlowiec, skazany w 1994 roku.

Przypomnijmy: w 1992 roku M. Molka i jego kolega z zespołu KS Morawski Zbigniew Błażejczak zatrzymani zostali w związku ze śmiercią pewnej osoby. Pierwszy z nich przebywał w zakładach karnych we Wrocławiu, a następnie Krzywańcu, odległym 30 km od Zielonej Góry. Ze względu na dobre zachowanie darowano mu trzy lata i cztery miesiące kary. Na wolność wyszedł w 1998 roku.
Chęć powrotu na tor
- Od 1996 roku przebywałem w zakładzie karnym w Krzywańcu. Ponieważ nie sprawiałem kłopotów wychowawczych, często mogłem korzystać z przepustek. Moja miłość do uprawiania żużla wciąż była gorąca, więc napisałem podanie do zarządu ZKŻ Polmos, prosząc w nim o umożliwienie mi reprezentowania barw tego klubu. Doskonale zdawałem sobie wówczas sprawę z jakim ,,przyjęciem" mogę spotkać się ze strony kibiców. Byłem przygotowany na wszystko. Podczas przepustek często przychodziłem na stadion żużlowy, rozmawiałem z kolegami z zespołu. Kiedy siadałem na motocyklu, czułem jak krew zaczyna szybciej we mnie krążyć. Wówczas marzyłem tylko o jednym: chciałem jak najszybciej wyjechać na tor. Niestety, moja prośba została rozpatrzona negatywnie. Dziś, patrząc na ten problem z perspektywy czasu, trudno jest mi ocenić, czy zarząd postąpił słusznie, czy skrzywdził mnie. Kiedy dwa lata później wyszedłem na wolność, miałem 31 lat. Doszedłem wtedy do wniosku, że nie ma sensu ponawiać prośby. Uznałem, że miałem zbyt długą przerwę w treningach i startach, aby ponownie dojść do wysokiej formy. Kolejne rozpoczynanie kariery sportowej w wieku 31 lat nie ma chyba większego sensu.
Początek normalnego życia
- W naszym społeczeństwie funkcjonuje pogląd, że człowiek opuszczający po kilku latach więzienie, jest zupełnie zepsuty przez środowisko, w którym przebywał. Tak jednak wcale nie musi być. Trzeba jednak mieć charakter, silną wolę, a więc cechy, które w człowieku kształtuje sport. Absolutnie nie uważam się za człowieka zepsutego. W swoim życiu popełniłem błąd, za który poniosłem karę i po jej odbyciu staram się prowadzić normalne życie. Jeszcze podczas pobytu w Krzywańcu umożliwiono mi pracę w jednej z zielonogórskich firm. Do dziś pracuję w tym zakładzie, to bardzo porządna firma. Poza tym mam rodzinę żonę i dziecko.
- Mój syn Łukasz skończył niedawno 16 lat. Już w wieku 12 lat wstąpił do zielonogórskiej szkółki żużlowej, prowadzonej przez Jana Grabowskiego. Kiedy wyjeżdżał na tor, chłopcy uprawiający na stadionie żużlowym speedrower, kibicowali mu i zachęcali, aby dołączył do nich. Dał się namówić. Od kilku lat startuje w barwach Zielonogórskiego Klubu Speedrowerowego. Nie chwaląc się, jest wyróżniającym się zawodnikiem. Dwa razy był drugim wicemistrzem Polski juniorów oraz półfinalistą mistrzostw Europy. Staram się mu pomagać, rozwijać sportowe zainteresowania. Oczywiście speedrower to nie żużel, jednak także w tym sporcie są wydatki. Aby osiągać sukcesy, trzeba inwestować w sprzęt. Jestem wiernym kibicem Łukasza, przed każdymi zawodami oraz po ich zakończeniu dyskutujemy o przebiegu rywalizacji, towarzyszę mu podczas większości treningów. Łukasz ma wszystkie cechy, predysponujące go do tego, aby stać się dobrym żużlowcem. Niekiedy żartuję, że w swoich sportowych dążeniach jest uparty jak osioł. Taki właśnie musi być każdy sportowiec. Dlatego wierzę, że Łukasz wróci jeszcze do uprawiania żużla. Motory go pociągają, bardzo chce uprawiać speedway. Obecnie pozostaje mu jedynie przekonać do tego pomysłu mamę.
Kibicuje Polmosowi
- W ostatnich dwóch latach byłem kilka razy na meczach Polmosu. W gazetach na bieżąco śledzę zmiany regulaminowe, interesuję się także nowinkami technicznymi. Z punktu widzenia przeciętnego kibica, a za takiego obecnie się uważam, nie dostrzegam wielkich zmian. Zawodnicy wciąż jeżdżą w lewo, tak więc wszystko jest po staremu. Z moimi dawnymi kolegami z zespołu utrzymuję sporadyczne kontakty. Kiedy przypadkowo spotkamy się, rozmawiamy chwilę, niekiedy dzwonimy do siebie. Nigdy nie żałowałem, że uprawiałem żużel. Gdybym urodził się jeszcze raz i był w wieku mojego syna, ponownie zapisałbym się do szkółki żużlowej. Każdy sport kształtuje charakter, który pomaga przetrwać najtrudniejsze chwile w życiu. Przekonałem się o tym osobiście.
- Obecnie nie marzę już o karierze zawodniczej. Wiem, że jest na nią za późno. Moja aktywność fizyczna ogranicza się do nieregularnej gry w piłkę nożną. Nie mam ambicji także, aby stać się działaczem czy trenerem żużlowym. Gdyby jednak ktoś zaproponował mi takie zajęcie w zielonogórskim klubie, na pewno głęboko zastanawiałbym się nad tym.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska