Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Spowodował śmiertelny wypadek i uciekł. Policja ściga go 20 lat. Wkrótce sprawa się przedawni

Marcin Rybak
Jarosław Pruss
Adam K. - w latach 80. ważna osobistość, uciekł z miejsca śmiertelnego wypadku. List gończy powstał 4 lata później. Śledczym kilkanaście lat zajęło ustalenie, że mężczyzna jest sprawcą, bo to on kierował autem.

Do śmiertelnego wypadku doszło na ulicy Jerzmanowskiej we Wrocławiu 29 listopada 1996 r. Według prokuratury, jego sprawcą jest Adam K., poszukiwany od 20 lat. Jeżeli nie zostanie zatrzymany do listopada tego roku, sprawa się przedawni. Chyba że Prawo i Sprawiedliwość - co zapowiadało - zmieni przepisy i odsunie termin przedawnienia.

ZOBACZ KONIECZNIE: Najpilniej poszukiwani przestępcy. Szuka ich policja! (ZDJĘCIA, RYSOPISY)

W listopadzie 1996 r. dwóch mężczyzn jechało samochodem. Na zakręcie auto wypadło z drogi i wywróciło się na dach. Jeden z mężczyzn zginął na miejscu, przygnieciony leżącym na dachu autem. Drugi zaginął bez śladu. Śledczym kilkanaście lat zajęło ustalenie, że ten, który zaginął, jest sprawcą, bo to on kierował autem. To Adam K. W latach 80. ubiegłego wieku był on ważną osobistością - kierował zarządem budynków mieszkalnych. Prokuratura szybko zawiesiła śledztwo, wszczynając poszukiwania Adama K. jako świadka.

- Indolencja - złości się mecenas Robert Kaczorowski, pełnomocnik rodziny ofiary wypadku. - Cały czas pisałem do nich, by wznowili śledztwo i postawili Adamowi K. zarzuty przestępstwa. Ale prokuratura odpowiadała, że nie ma podstaw. Po czterech latach od wypadku sąd cywilny nakazał firmie ubezpieczeniowej wypłacić odszkodowanie rodzinie ofiary - mówi mecenas. - Nie miał wątpliwości, kto był sprawcą. A prokuratura miała je jeszcze przez 10 lat...

CZYTAJ DALEJ

Od lutego 2010 r. kierowca, Adam K., jest poszukiwany listem gończym jako sprawca wypadku. Wcześniej szukano go jako świadka. Żona ofiary Renata P. dwa lata temu napisała list do Komendanta Wojewódzkiego Policji we Wrocławiu: „Sprawa utknęła w martwym punkcie właściwie od chwili wszczęcia” - czytamy w nim. Skarży się, że policja cały czas informuje o „podejmowanych działaniach”, żeby kierowcę złapać. „A działań nie ma żadnych”.

Docierały do niej sygnały, że Adam K. jest widywany we Wrocławiu. Sugerowała nawet, że mężczyznę mogą chronić jacyś policjanci. Kiedyś bowiem - jeszcze w latach 80. był ważną figurą, dyrektorem zarządu budynków. Stąd jego znajomości. List zadziałał. Przyszli do niej policjanci, porozmawiali, mówili, że złapią. Potem wszystko ucichło. Teraz pani Renata nie chce już się skarżyć. Chce zapomnieć. Ma dość tej sprawy.

Być może wszystko potoczyłoby się inaczej, gdyby prokuratura od początku poszukiwała kierowcy jako podejrzanego, a nie świadka. - Zawiesili śledztwo jakiś rok po zdarzeniu. Pisałem co roku wnioski, by je wznowili, przeanalizowali dowody i postawili mu zarzuty - mówi pełnomocnik pani Renaty, mecenas Robert Kaczorowski. - Odpisywali, że nie ma podstaw.

Wreszcie, w 2009 roku, niespodziewanie śledztwo wznowiono. Rok później sąd postanowił o aresztowaniu Adama K. Rozesłano za nim list gończy. Czy w 2009 roku, kilkanaście lat po wypadku, pojawiły się jakieś przełomowe dowody? - Moim zdaniem nie - przekonuje mec. Kaczorowski.

Szefowa Prokuratury Rejonowej Wrocław Śródmieście Karolina Stocka-Mycek zapewnia, że mimo zawieszenia sprawy, cały czas zbierano dowody. I dlatego w 2010 r. wystawiono list gończy. Ale nie ujawnia, jakie to dowody.

Jeżeli nie zmieni się prawo, 29 listopada 2016 r. sprawa Adama K. się przedawni. Grozi mu 8 lat więzienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Spowodował śmiertelny wypadek i uciekł. Policja ściga go 20 lat. Wkrótce sprawa się przedawni - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska