Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Spóźniony pozew

(boch, beb)
- Nie zasłużyliśmy na takie traktowanie i zrobimy wszystko, żeby pracować w swoim zawodzie - mówią Zbigniew Pietruszyński (od lewej) i Bogdan Sztabiński
- Nie zasłużyliśmy na takie traktowanie i zrobimy wszystko, żeby pracować w swoim zawodzie - mówią Zbigniew Pietruszyński (od lewej) i Bogdan Sztabiński fot. Beata Bielecka
- Jak to możliwe, żeby w takiej samej sprawie zapadły różne wyroki - pytają dwaj byli rewidenci Cargo, którzy podali pracodawcę do sądu.

W marcu kolejarze z rzepińskiej sekcji Cargo dowiedzieli, że nie tylko przestają pracować na posterunku we Frankfurcie n.O., ale musza odejść z firmy. - O zwolnieniu zostaliśmy powiadomieni ustnie - mówią Zbigniew Pietruszyński i Bogdan Sztabiński. - Powiedzieli nam, że powodem jest redukcja zatrudnienia - opowiadają.

Nie dostali pisma

Obaj odwołali się do sądu, bo uważali, że to bezprawne działanie. Pod koniec listopada sąd pracy w Słubicach wydał wyroki. Jednemu przyznał ponad 6 tys. zł odszkodowania, a skargę drugiego oddalił. Przegrał Z. Pietruszyński.

- Sąd stwierdził, że przekroczyłem 7 dniowy termin odwołania od wypowiedzenia - mówi.

Nie pomogły tłumaczenia, że kolejarz wypowiedzenia nie dostał na piśmie, lecz tylko ustnie. Inaczej została potraktowana sprawa B. Sztabińskiego. - Sędzia powiedział, że słowne wypowiedzenie nie wystarczyło, a pracodawca był zobowiązany dostarczyć mi pismo - opowiada. Dodaje, że odszkodowanie go nie urządza. Obaj kolejarze nie zamierzają dać za wygraną i walczą o przywrócenie do pracy.

Tak mówi prawo

Oba przypadki rozstrzygał sędzia Jacek Przybylski. - Tylko na pozór sprawy są takie same, bo dotyczą wypowiedzeń w tym samym czasie, jednak okoliczności były różne - tłumaczy. Rzeczywiście wypowiedzenie z pracy musi być doręczone na piśmie, a pracownik ma siedem dni na odwołanie się od tej decyzji. - Tylko, że doręczenie nie oznacza fizycznego przekazania tego dokumentu, a stworzenie pracownikowi możliwości zapoznania się z nim - wyjaśnia sędzia.

Z. Pietruszyńskiemu takie pismo zostało odczytane 28 marca, więc termin na odwołanie minął 4 kwietnia. Tymczasem pozew o przywrócenie do pracy kolejarz złożył dopiero 14 lipca. Dlatego sąd uznał jego powództwo za nieuzasadnione. Inaczej miała się sprawa B. Sztabińskiego. Ze służbowej notatki jego przełożonego wynika, że treść wypowiedzenia odczytano Sztabińskiemu w dniu, kiedy nie było go w pracy. Świadczą też o tym zeznania świadków. - W tej sytuacji uznałem sposób wypowiedzenia za wadliwy - mówi sędzia J. Przybylski. A ponieważ przywrócenie do pracy nie było możliwe, zasądził odszkodowanie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska