Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sprawdziliśmy angielski kandydatów do Parlamentu Europejskiego. Test wypadł fatalnie

Redakcja
Nasz lektor Mark Hollet ze szkoły językowej Lingua Viva w Zielonej Górze był zaskoczony niskimi umiejętnościami kandydatów do europarlamentu.
Nasz lektor Mark Hollet ze szkoły językowej Lingua Viva w Zielonej Górze był zaskoczony niskimi umiejętnościami kandydatów do europarlamentu. fot. Ryszard Poprawski
Z angielskim lektorem zadzwoniliśmy do ośmiu lubuskich kandydatów do europarlamentu, pytając czy posługują się językiem angielskim. Tylko jeden poradziłby sobie w Brukseli bez tłumacza.

Z tłumaczem przy boku

Z tłumaczem przy boku

Oficjalnych języków w Unii Europejskiej jest wprawdzie 23, w tym polski, ale europarlamentarzyści, którzy chcą cokolwiek osiągnąć w Brukseli muszą operować przynajmniej angielskim lub francuskim. Posiedzenia parlamentu a także dokumenty są tłumaczone na oficjalne języki. Ale wiadomo, że większość spraw załatwia się w rozmowach kuluarowych, podczas lunchów i kolacji, na których osoba bez znajomości angielskiego uchodzi za... niemowę. Żeby coś osiągnąć w europarlamencie, przyszli posłowie muszą więc liczyć na własne umiejętności językowe, a nie na tłumaczy. Choć trzeba przyznać, że na tłumaczy będzie ich stać. Zarobki europarlamentarzysty to - w przeliczeniu - 10 tys. zł miesięcznie plus 287 euro diety za dzień posiedzenia.

Wybraliśmy losowo kandydatów z woj. lubuskiego, którzy znajdą na listach do europarlamentu: po dwóch z PO, PiS, SLD i PSL. Nasz test przebiegał dwuetapowo. Najpierw zadzwoniliśmy do każdego, pytając jak radzą sobie z angielskim. Większość przyznała, że mówi słabo, średnio, albo w ogóle. Przynajmniej byli szczerzy.

Następnego dnia poprosiliśmy do pomocy Anglika Marka Holleta egzaminatora University of Cambridge w zielonogórskiej szkole językowej Lingua Viva. Mark dzwonił do naszych kandydatów próbując nawiązać rozmowę po angielsku. Przedstawił się z imienia i nazwiska, powiedział, że zanim podejmie decyzję na kogo zagłosuje, chciałby wiedzieć jak kandydat posługuje się angielskim, bo to dla niego główne kryterium przydatności kandydata w Brukseli. Niestety, prawie wszyscy zaledwie sklecili zdanie, próbując spławić naszego lektora. A byli tacy, którzy użyli tylko jednego angielskiego słowa... "halo".

W opinii lektora, tylko jeden - kandydat PO Artur Zasada - mówi biegle i bezbłędnie po angielsku i poradziłby sobie w europarlamencie.

Wybory do Parlamentu Europejskiego już 7 czerwca. Ale przed kandydatami jeszcze wiele miesięcy edukacji językowej.
Artur Zasada PO - ocena 5+
Telefon z redakcji: przyznał, że dobrze radzi sobie z angielskim, ma certyfikat FC zaliczony w Londynie w 2001 r. Ponadto pracował w firmie, w której trzeba było biegle posługiwać się tym językiem.
Telefon od lektora: podjął konwersację biegłą, płynną angielszczyzną. Zainteresował się w jakiej sprawie dzwoni lektor. Po kilku minutach rozmowy, podał swojego mejla. Był otwarty i przyjazny. - Znakomicie dał sobie radę, mówił świetnie - ocenił Mark Hollet.

Jolanta Danielak SLD - ocena 3
Telefon z redakcji: stwierdziła, że radzi sobie z angielskim na tyle, żeby "zamówić pizzę i poradzić sobie na lotnisku". Przyznała, że nie jest to biegła znajomość. - Choć być może lepsza niż pana Marcinkiewicza - dodała.
Telefon od lektora: podjęła rozmowę łamaną angielszczyzną, poprosiła, żeby lektor zadzwonił później. Potem telefonu już nie podejmowała. - Do pracy w Brukseli kandydatka musiałaby się jeszcze sporo podszkolić - ocenił Mark Hollet.

Elżbieta Płonka PiS - ocena 2+
Telefon z redakcji: stwierdziła, że angielski zna słabo, ale średnio posługuje się niemieckim. Dodała, że nauka języków przychodzi jej łatwo, więc jeśli dostanie się do PE, to zacznie się intensywnie uczyć.
Telefon od lektora: po angielsku powiedziała, że słabo mówi w tym języku, a pytań lektora nie rozumie. Poprosiła, by lektor zadzwonił później. Poza słuchawką konsultowała z kimś wyrażenia. - Było słychać, że bardzo się starała - ocenił nasz lektor.

Robert Paluch PiS - ocena 2
Telefon z redakcji: przyznał, że nie zna angielskiego. Ale jeśli zostanie europosłem to w ciągu pół roku nauczy się go biegle. Dodał, że zna za to niemiecki i że "nie przeceniałby znaczenia języka angielskiego".
Telefon od lektora: najpierw odparł po polsku, że nie mówi po angielsku, a potem przekazał po niemiecku prośbę, by nasz lektor zadzwonił za 10 minut, bo wtedy będzie żona, która zna angielski. - Trzeba docenić, że próbował podjąć rozmowę w tym języku obcym, jaki znał - stwierdził Mark Hollet.

Józef Rubacha PSL - ocena 1
Telefon z redakcji: powiedział, że cały czas uczy się angielskiego, ma zajęcia w ramach Uniwersytetu Ludowego. Podkreślił, że doskonale zna język rosyjski, a - jego zdaniem - ten język europosłowie też powinni znać.
Telefon od lektora: - Halo! Co się dzieje? - wołał do słuchawki, kiedy nasz lektor przedstawił mu się i próbował nawiązać rozmowę. Rozłączył się. Za drugim razem usiłował sklecić zdanie, ale kiedy usłyszał pytanie, odpowiedział po polsku, że coś się dzieje z telefonem i odłożył słuchawkę.

Kazimierz Kęs SLD - ocena 1
Telefon z redakcji: stwierdził, że ukończył kilka kursów, ale po angielsku mówi bardzo słabo. - Rozumiem ten język, ale z mówieniem jest gorzej - przyznał. Dodał, że niebawem jedzie do Anglii trochę się poduczyć i że biegle mówi po rosyjsku.
Telefon od lektora: powiedział tylko, że nie mówi dobrze po angielsku, po czym stwierdził (po polsku): - To pewnie gazeta. I rozłączył się.

Krzysztof Machalica PO - ocena 1
Telefon z redakcji: swoją znajomość angielskiego określił jako "średnio-słabą" i dodał, że ma zamiar jeszcze w tym roku się podszkolić. Podkreślił, że zna rosyjski.
Telefon od lektora: - Halo, halo! - zawołał, słysząc naszego lektora i rozłączył się. Kiedy po chwili lektor zadzwonił jeszcze raz, odparł po polsku: - Nie mogę teraz rozmawiać. I znów się rozłączył.

Maciej Szykuła PSL - ocena 0
Telefon z redakcji: - Nie jestem orłem z angielskiego, ale kiedyś się uczyłem, organizowałem obóz językowy dla duńskiej kadry - stwierdził. Dodał, że podczas pobytu w Japonii musiał radzić sobie z podstawowym angielskim.
Telefon od lektora: - Nie zrozumiałem pana! Albo będzie pan mówił do mnie po polsku, albo proszę sobie wziąć tłumacza - powiedział wręcz arogancko (po polsku), ku zaskoczeniu naszego lektora. - Ten było nawet agresywne, ten pan zasługuje na najniższą ocenę - ocenił Mark Hollet.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska