- Ceny pędzą w górę jak szalone. A pensje? Stoją w miejscu, przynajmniej dla mnie. Ten rząd chce nas doprowadzić do bankructwa - złości się Stefan Adamczyk, który pracuje w jednym ze sklepów w Zielonej Górze. W ubiegłym roku dostał stuzłotową podwyżkę. Jednak, jak twierdzi, z miesiąca na miesiąc w portfelu zostaje mu coraz mniej. - Kiedyś jak ze stówką szedłem do sklepu, to kupiłem całkiem sporo. A teraz? Pusty śmiech mnie ogarnia, bo po powrocie do domu zastanawiam się, na co tyle wydałem - komentuje. W podobnym tonie mówią Alina Małachowska i Paweł Stańko. - Chleb, coś do chleba, napoje i już kilkadziesiąt złotych idzie nie wiadomo, na co. Są też i tacy, którzy tę sprawę widzą zupełnie inaczej. - Wystarczy w weekend zajrzeć do Focusa. Ludzi tam jest tyle, że nie wiem, co mam ze sobą zrobić. Czy fakt, że galerie handlowe wypełnione są po brzegi świadczy, że nasza sytuacja finansowa jest coraz gorsza? - zastanawia się Piotr Lasko.
Cały raport przeczytasz w poniedziałek, 30 stycznia, w papierowym wydaniu "Gazety Lubuskiej"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?