Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stal była jak monolit, a Motor miał tylko dwie „armaty”. Pomeczowe wypowiedzi zawodników i trenerów

Robert Gorbat
Robert Gorbat
Gorzowscy żużlowcy wygrali 51:39 pierwszy finałowy mecz PGE Ekstraligi z Motorem Lublin i są bliscy zdobycia złotych medali.
Gorzowscy żużlowcy wygrali 51:39 pierwszy finałowy mecz PGE Ekstraligi z Motorem Lublin i są bliscy zdobycia złotych medali. Jakub Pikulik
Wspaniały mecz, kapitalne zwycięstwo gorzowian różnicą 12 „oczek”. W finale play off żużlowej PGE Ekstraligi Stal pokonała w pierwszym meczu Motor Lublin i jest teraz bliższa zdobycia złotych medali. Co po niedzielnym (11 września) spotkaniu powiedzieli jego główni aktorzy?

Bartosz Zmarzlik (kapitan Moich Bermudów Stali): - Nie ukrywam, że jak po meczu kręciłem bączki na torze, to w oku pojawiła się łezka. Przecież spędziłem tu wiele świetnych lat. I nadal tutaj jestem, bo przecież zostało jedno spotkanie, w którym jest do zrobienia kawał roboty. Serdecznie wszystkim dziękuję za stworzenie mega miłej atmosfery podczas niedzielnego meczu. A sam pojedynek? Nikt nie dawał nam szans na zdobycie aż 51 punktów, tymczasem tych „oczek” mogło być nawet więcej. Po drugiej, nieudanej dla nas serii startów podjęliśmy drastyczną decyzję w sprawie ustawień. Nie mogę powiedzieć, jaką, ale przyniosła zamierzony skutek. Było to widoczne na torze. Nie sądzę, by dość odległy termin rewanżu, bo dopiero za dwa tygodnie, mógł w jakiś sposób wpłynąć na naszą dyspozycję. Pojedziemy do Lublina jak na każdy kolejny, normalny mecz. Przeżyliśmy w tym sezonie wiele huśtawek nastrojów, było wiele dziwnych sportowych i pozasportowych sytuacji. Z piekła do nieba i odwrotnie, i jeszcze trzy razy do góry nogami. Ale już dziś można powiedzieć, że te rozgrywki są bardzo udane dla Stali. Kończymy jeden z najlepszych dla Gorzowa sezonów w ostatnich latach.

Szymon Woźniak (zawodnik Moich Bermudów Stali): - Na pewno nie brakuje nam determinacji. W każdy wyścig wkładamy mnóstwo serca. Niezależnie od tego, czy wygrywamy, czy przegrywamy, dajemy z siebie wszystko. I cieszymy się, że to widać. W momencie, kiedy Motor zaczął nam odjeżdżać, wszyscy razem podjęliśmy drastyczną i dosyć ryzykowną decyzję w sprawie ustawień. Postawiliśmy wszystko na jedną kartę. Opłaciło się, trafiliśmy w to, czego szukaliśmy. Od dziesiątego wyścigu odnieśliśmy komplet indywidualnych zwycięstw i jeszcze cztery razy wygraliśmy drużynowo po 5:1. Z torem była w ostatnich dniach totalna loteria. Najpierw straszna nawałnica w czwartek, potem ratowanie tego toru, walka z czasem i gonitwa, by jak najszybciej przykryć nawierzchnię, bo zbliżały się kolejne ulewy. Nie odjechaliśmy ani jednego treningu i tak naprawdę nie wiedzieliśmy, czego się spodziewać w niedzielny wieczór, co zastaniemy pod tą plandeką. Myślę, że wynikowo wyciągnęliśmy maksimum, jakie było w zasięgu naszych możliwości. Przed rewanżem każdy z nas ma zaplanowane różne straty, więc dwutygodniowe oczekiwanie nie będzie żadnym problemem. Jesteśmy zawodowcami, żadna przerwa nie stanowi dla nas zagrożenia. Na pewno nikt nie wypadnie z rytmu. Lublinianie również. Jestem przekonany, że znakomicie wykorzystają każdy dzień na przygotowanie się do rewanżu.

Stanisław Chomski (trener gorzowian): - Wyszły nam dziś ZZ-ki. Dziewięć punktów, o jeden mniej niż w Częstochowie, ale nie ma co narzekać. Nie przegraliśmy 1:5 biegu młodzieżowego, a w pierwszym podejściu mogło być nawet 3:3. Nie wyszło, sędzia zadecydował inaczej, wykluczając z powtórki Oskara Palucha. Szkoda siódmego biegu, przegranego 1:5. Nie liczyłem, że skończy się takim rezultatem (Dominik Kubera i Mateusz Cierniak kontra Szymon Woźniak i Patrick Hansen - dop. red.). Z kolei w dziesiątym wygraliśmy podwójnie, a w Częstochowie zdarzyło się odwrotnie. Było trochę wróżenia z fusów, bo pogoda reżyserowała w minionym tygodniu przygotowanie toru. Trzeba było dużo się napracować, by nie pobłądzić z ustawieniami silników. Środek meczu mieliśmy trochę niepewny, ale końcówka wyszła nam, jak planowaliśmy. Wiedzieliśmy, w którym kierunku iść. Odrobiliśmy czteropunktową stratę i jeszcze dołożyliśmy 12 „oczek” naszej przewagi. Nie ukrywam, że o naszej sile stanowi trzech seniorów. Języczkiem u wagi jest zawsze dyspozycja zawodnika na pozycji U-24. Po dwóch zerach Patricka Hansena mieliśmy chwilę zawahania, czy go nie zmienić. Były jednak pewne korekty w jego ustawieniach i ryzyko się opłaciło. Trochę szkoda jego startu w czternastym wyścigu, ale nie można być zachłannym. Młodzieżowcy też nie odstawali, nie oddawali pola bez walki. Fajnie startował Mateusz Bartkowiak, lecz w walce z doświadczonymi rywalami nie potrafił utrzymywać czołowych pozycji. Do mistrzostwa mamy jeszcze bardzo daleką drogę. Lublin to naprawdę mocna drużyna. W rewanżu musimy pojechać nie na 100, lecz na 200 procent naszych możliwości, by obronić przewagę z Gorzowa. Mamy swoje armaty i działania, które pozwalają nam mieć nadzieję na pomyślny rezultat. Są marzenia, które się spełniają, a my wdrażamy te marzenia w rzeczywistość. Nic nie musimy, tylko możemy. Wola walki jest w zespole ogromna i przekłada się na wynik. Teraz to lublinianie muszą myśleć, jak odrobić stratę. Ja przed zawodami każde zwycięstwo brałbym w ciemno, bo wygrana u siebie daje nam realne szanse na zdobycie tytułu.

Jacek Ziółkowski (trener Motoru Lublin): - Tak naprawdę jechaliśmy dwójką zawodników: Dominikiem Kuberą i Mateuszem Cierniakiem. Dopóki mogłem ich wykorzystywać, toczyliśmy wyrównaną walkę, nawet udało się prowadzić różnicą czterech punktów. W końcówce Dominik opadł jednak trochę z sił, Mateusz odjechał swoje biegi i Stal cztery razy „klepnęła” nas w ważnych wyścigach po 5:1. Dwanaście „oczek” to bardzo duża różnica do odrobienia. Ale to jest żużel i jak pokazują dotychczasowe mecze play off, niczego nie można z góry zakładać. Dopóki nie zakończy się piętnasty wyścig meczu w Lublinie, nic nie będzie wiadomo. A my na pewno nie złożymy broni. Harmonogram finału wydaje się nam sprzyjać, bo mamy dwa tygodnie na rehabilitację Mikkela Michelsena. Jego dyspozycja dziś i w pierwszym, kwietniowym spotkaniu w Gorzowie to dziesięć punktów różnicy. Na wymagającym torze jeździło mu się z bolesnym stłuczeniem trudniej niż innym zawodnikom, więc nie można mieć do niego pretensji. Nieźle zaczął Jarek Hampel, ale w drugiej części zawodów już nie punktował. A co mam do powiedzenia w sprawie Bartka Zmarzlika? To, że zapowiedział odejście ze Stali, na pewno zmobilizowało go do pokazania się z jak najlepszej strony. Powiedziałem nawet, że w finałowych meczach może nie stracić żadnego „oczka”. Dziś zgubił jedno na rzecz Dominika Kubery. Widziałem, że Stal w ostatnich tygodniach rośnie sportowo i stawiałem na finał Gorzów kontra Lublin. Byłem w tej opinii raczej odosobniony, bo niewiele osób spodziewało się, że przy kontuzjach Martina Vaculika i Andersa Thomsena gorzowianie zajdą tak daleko, do finału. Na dodatek wysoko wygrali w nim pierwszy mecz i są bardzo poważnymi kandydatami do złota.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska