Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stal Gorzów 2012: Kraksa i po złocie

Paweł Tracz 95 722 69 37 [email protected]
Kibice liczą, że tegoroczne wicemistrzostwo Polski to zapowiedź kolejnych sukcesów Stali. W przyszłym sezonie będzie jednak o to dużo trudniej niż w 2012 r.
Kibice liczą, że tegoroczne wicemistrzostwo Polski to zapowiedź kolejnych sukcesów Stali. W przyszłym sezonie będzie jednak o to dużo trudniej niż w 2012 r. Sebastian Maciejko/www.smaciejko.com
Wicemistrzostwo Polski to wielki sukces ekipy z Gorzowa. Gdzieś w głębi duszy jest jednak żal, bo złoto było przecież tak blisko. Dopiero po dłuższej analizie, już na chłodno, wychodzi, że więcej nasi jednak nie byli w stanie dokonać.

Kibice Stali długo czekali na finał DMP, bo aż 15 lat. Warto było czekać, choć dopiero piąty sezon po powrocie do ekstraligi okazał się najszczęśliwszym okresem w najnowszej historii klubu. Srebrne medale to zasłużona nagroda za sezon, który przyniósł sporo radości, ale także kilka rozczarowań.

Plan minimum
W poprzednich trzech sezonach z Kwiatowej płynął jasny komunikat: medal, medal i jeszcze raz medal. Udało się dopiero w ubiegłym roku, gdy żółto-niebiescy stanęli na najniższym stopniu podium. Brąz był na otarcie łez, bo nasi mierzyli zdecydowanie wyżej. Dlatego zima zdawała się być gorąca.

Tymczasem po pierwszym trzęsieniu ziemi, gdy przed dwumeczem o trzecie miejsce został zwolniony trener Czesław Czernicki, drugiego już nie było. Działacze z głową rozwiązali sprawy kadrowe. Z powodu nowego regulaminu, zmniejszającego limit zawodników z Grand Prix w zespole do jednego, pożegnano Nickiego Pedersena. Dziś możemy tylko żałować, co byłoby, gdyby zamiast Tomasza Golloba, startował właśnie Duńczyk, najskuteczniejszy żużlowiec ekstraligi 2012...

Bez żalu rozstano się natomiast z jego rodakiem Hansem Andersenem, który odcina już kupony. W ich miejsce zakontraktowano dwie niewiadome: Krzysztofa Kasprzaka i 20-letniego Michaela Jepsena Jensena. Ten pierwszy miał za sobą nieudane starty w Tarnowie, drugi dopiero stawiał pierwsze kroki w dorosłym speedway'u. Taki ruch określono krótko: zamienił stryjek siekierkę na kijek. Ale sezon zweryfikował ten pogląd na naszą korzyść, bo obaj mieli duży wkład w drugie miejsce.

Jeździli jak z nut
Kluczowy, jak się później okazało, był też wybór trenera, przed którym postawiono skromne zadanie awansu do czwórki walczącej o medale. Następca "CzeCzena", czyli Piotr Paluch prowadził Stal w 2011 r. w meczach o brąz. Co innego jednak kierowanie skonsolidowaną ekipą, a co innego zbudowanie czegoś nowego. "Bolo" dostał duży kredyt zaufania i już na początku pokazał, że da sobie radę. Zmienił się też sternik klubu: Władysław Komarnicki odszedł na emeryturę, a jego fotel zajął Ireneusz Maciej Zmora. Nowy szkoleniowiec i prezes szybko udowodnili, że mają przysłowiowe jaja.

Zanim jednak doszło do wydarzeń z i po meczu 3. kolejki z PGE Marmą Rzeszów, mających ogromny wpływ na postawę drużyny w dalszej części sezonu, stalowa armia zlała Unibax Toruń 57:33. Słabiej spisali się tylko junior Adrian Cyfer i Kasprzak, pozostali jeździli jak w transie. Zaimponował zwłaszcza Niels Kristian Iversen, który dość niespodziewanie był liderem "Staleczki" w 2012 r. "Kasper" odzyskał zaufanie już tydzień później, gdy został bohaterem towarzyskiego pojedynku Polska - Reszta Świata. Za to Cyfer nie wypełnił luki po Łukaszu Cyranie, który trafił do Grudziądza.

Kolejny mecz naszych został przełożony, więc następnym sprawdzianem była rywalizacja z "Żurawiami" (53:37). "Wynik z pewnością byłby wyższy, gdyby nie sprzętowe kłopoty kapitana" - pisaliśmy w relacji. Rychło wyszło, że to wcale nie motocykle są wolne, a problem tkwi wyłącznie w zawodniku. W parkingu Gollob głośno wyraził swoje niezadowolenie z przygotowania toru, na którym sobie nie poradził (zdobył 3 pkt.). "Chudy" szukał też poparcia u działaczy i... się przeliczył.
Co prawda trener znalazł się na cenzurowanym, ale jasno wyraził swoje racje: jeśli chcemy awansować do strefy medalowej, to kapitan musi dostosować się do nawierzchni, która odpowiada jego kolegom, a nie na odwrót. O tym, że była to jak najbardziej słuszna decyzja, przekonywaliśmy się w kolejnych miesiącach. Przy okazji Gollob dostał sygnał, że w klubie przestał być alfą i omegą.

Gollob w odstawkę
Żółto-niebiescy pewnie wygrali także trzy kolejne spotkania. Pokazem siły była batalia w Częstochowie, gdzie gorzowianie wręcz fruwali (58:32). Gdy 20 maja nasi minimalnie polegli w Tarnowie 44:46, nikt w Polsce nie miał już złudzeń, że za kilka miesięcy w finale zmierzą się właśnie Azoty Tauron i Stal. Mało kto przypuszczał jednak, że porażka z "Jaskółkami" to początek naszej czarnej serii. Podopieczni Palucha przegrali potem u siebie z Unią Leszno, niespodziewanie zostawili też punkty w Bydgoszczy.

Larum jeszcze nie zagrano. Niewiele wyjaśniły planowe dwie wygrane z Lotosem Wybrzeżem Gdańsk i sukces w rewanżu z Polonią. Dopiero fatalny występ w Lesznie (39:51) potwierdził, że Stal jest bardzo nierówna. Meczem prawdy, nie tylko dla dołującego Golloba, ale i całej ekipy, miał być pojedynek z tarnowianami. I był.

Gdy po VII wyścigu nasi przegrywali na "Jancarzu" z Azotami Tauronem już 10 punktami, wydawało się, że wynik meczu i los trenera są już przesądzone. I właśnie wtedy "Bolo" po raz kolejny pokazał, że ma własne zdanie i nie boi się odważnych decyzji. Wycofanie mistrza świata z 2010 roku i wstawienie 17-letniego Bartosza Zmarzlika było strzałem w dziesiątkę. Stal wygrała 49:41 i wróciła do "świata żywych".

Niejako ugruntowaniem mocnej pozycji były derbowy remis w Zielonej Górze i zwycięstwo w Rzeszowie. Nasi niemal do końca kontynuowali dobrą passę. Porażka w Toruniu na finiszu rundy zasadniczej nie miała już żadnego znaczenia.

Kraksa i po złocie
Droga do finału wiodła przez Zieloną Górę. Po raz kolejny los skrzyżował lubuskie drużyny w fazie play off, ale po raz pierwszy faworytem byli stalowcy. Do czasu. Osiem dni przed meczem przy W69 kontuzji, która wyeliminowała go do końca sezonu, nabawił się Zmarzlik. Jak się później okazało, to był cios na wagę złota.

W półfinale brak najlepszego juniora wyzwolił w stalowej ekipie sportową złość. Po IX biegu Stal prowadziła ze Stelmetem Falubazem już 34:20 i gdyby nie gorsza jazda w końcówce, już wówczas fani żółto-niebieskich otwieraliby szampany. W rewanżu gospodarze nie pokpili sprawy i przypieczętowali awans. Największy wkład w sukces mieli najrówniej jeżdżący przez cały sezon Iversen, Matej Zagar i Kasprzak.

Ten ostatni był też bohaterem pierwszego pojedynku o złoto, ale znów na całej linii zawiódł "Chudy". W dużej mierze jego fatalna dyspozycja sprawiła, że do Tarnowa pojechaliśmy ze skromną zaliczka (było 47:42). Nikt nie dawał naszym zbyt wielkich szans, ale wszyscy byli zgodni, że najwięcej będzie zależało właśnie od Golloba. Niestety, kapitan "potwierdził", że to nie jest jego rok. Stal od początku była w odwrocie i ostatecznie poległa w Tarnowie 39:51. Marzenia o złocie znów trzeba było odłożyć.

Gdy minął pierwszy smutek, przyszła radość ze srebra, które zostało odebrane jako dobra wróżba na przyszłość. Nie wiadomo jednak, w jakim składzie stalowcy przystąpią do nowego sezonu. W czwartek umowę przedłużył Iversen. Na dniach ma uczynić to też Kasprzak, jest jeszcze Zmarzlik. To mocny szkielet, ale na pełną kadrę Stali poczekamy do grudnia.

Brawa dla fanów
Wicemistrzostwo Polski nie jedyny sukces naszego klubu. Drugi rok z rzędu kibice żółto-niebieskich zwyciężyli bowiem w klasyfikacji stadionów. Cegiełkę dołożyli tu właśnie nasi działacze, którzy wyciągnęli wnioski z lecącej na łeb i szyję frekwencji w innych miastach. W okresie wakacyjnym, gdy fani mieli do wyboru wyjazd nad morze lub jezioro, obniżyli ceny biletów na spotkania z mniej atrakcyjnymi rywalami. Dzięki temu mecz z Dospelem Włókniarzem Częstochowa obejrzało 12 tys. widzów, a z Betardem Spartą Wrocław 14 tys. Oba odbyły się w trakcie jednego weekendu (w sobotę i niedzielę), więc taki wynik tym bardziej zasługuje na uznanie.

Policzkiem był natomiast turniej Grand Prix. Druga w historii Gorzowa taka impreza nie była wystarczającym magnesem dla fanów. Operatorzy stacji relacjonującej zawody na "Jancarzu" musieli nieźle się nagimnastykować, by ukryć prawie jedną trzecią wolnych miejsc. Zimą trzeba więc będzie pomyśleć, co zrobić, by w czerwcu na trybunach było taki sam ścisk jak na lidze.

Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska