Ostatniej środy długo nie zapomnę. Już od rana, z każdą minutą przybliżającą do godz. 20.30, czułem coraz większe napięcie. Bo w Lubuskiem takiego meczu i o tak wielką stawkę nie było już wiele lat. Kibice z Gorzowa byli przekonani, że ich ulubieńcy obronią ośmiopunktową przewagę z pierwszego spotkania.
Bardziej poddenerwowani wydawali się kibice Falubazu, którzy - mając w pamięci pierwszy półfinał na "Jancarzu" - podchodzili do tego spotkania z większym respektem. Na pytanie, czy uda się zdobyć 49 punktów, dające awans do wielkiego finału, w głosach wielu fanów słychać było wahanie. Jak się skończyło, a właściwie można powiedzieć, że zaczęło, wszyscy widzieliśmy.
Używając terminologii bokserskiej, to był nokaut już w pierwszej rundzie, którego nawet najwięksi optymiści spod znaku Myszki Miki chyba się nie spodziewali. Po trzech biegach straty z pierwszego pojedynku zostały odrobione z nawiązką, a potem obserwowaliśmy już tylko powolne dobijanie rywala. Falubaz upokorzył gości nie pozostawiając złudzeń, komu należy się wielki finał.
Teraz "Myszy" czeka nie mniej łatwa walka o złoto z Unią Leszno. To wciąż aktualny mistrz Polski, który mimo wielu trapiących go w tym sezonie kontuzji, nieraz udowodnił, że potrafi poradzić sobie z każdą ekipą. W tym roku team Romana Jankowskiego doskonale odrobił lekcję pod tytułem "Im gorzej, tym lepiej", którą Falubaz zaliczył już kilka razy w poprzednich sezonach. Dlatego uważam, że Leszno może być dużo trudniejszym rywalem od gorzowian. I to z kilku powodów.
Paczka złożona z: Jarosława Hampela, który jest klasą dla samego siebie, świetnie spisującego się w tym sezonie Troy'a Batchelora, chimerycznego Janusza Kołodzieja (aczkolwiek w każdej chwili stać go na wykręcenie wyniku w okolicach kompletu) oraz młodzieży, która już nieraz sprawiła niespodziankę, na swoim "specyficznym" torze będzie faworytem. Zielonogórzan czeka więc ciężka przeprawa na "Smoczyku".
Ale Falubaz to drużyna z wielkim charakterem, co udowodniła już wielokrotnie, kiedy to w obliczu kontuzji podstawowych zawodników radziła sobie nawet lepiej niż w optymalnym składzie. Wiem jedno. W razie przegranej w Lesznie, jest jeszcze rewanż. I w dwumeczu to Falubaz będzie lepszy, gdyż z perspektywy całego sezonu bardziej sobie na złoto zasłużył. Inaczej być nie może. Bo jakby to wyglądało, gdyby drużyna, która w ćwierćfinale przegrała oba mecze zdobyła mistrza Polski?!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?