Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stanisław Bartczak: - Z chęcią złożę zeznania prokuratorowi z IPN

Tomasz Czyżniewski 68 324 88 34 [email protected]
- Przez półtora miesiąca, pilnowany przez Niemców, budowałem barykady przeciw powstańcom - opowiada Stanisław Bartczak
- Przez półtora miesiąca, pilnowany przez Niemców, budowałem barykady przeciw powstańcom - opowiada Stanisław Bartczak fot. Wojciech Wolach
Stanisław Bartczak z Zielonej Góry wojnę przeżył w stolicy. Podczas powstania, zmuszony przez Niemców, budował barykady. Teraz chce go przesłuchać prokurator z IPN, który bada zbrodnie na ludności cywilnej w tzw. dzielnicy policyjnej.

To wydaje się niemożliwe, ale IPN wciąż prowadzi śledztwa w sprawie zbrodni z okresu II wojny światowej. I zainteresował się opublikowanymi 2 września w "GL" wspomnieniami Bartczaka, rocznik 1929, który podczas wojny mieszkał w okolicach al. Szucha. Pisał m.in.:

"Wybuch II wojny światowej i hitlerowski terror w okupowanej Warszawie nadał Alei Szucha, wraz z adekwatnym przemianowaniem jej na Strasse der Polizei, jakże groźne i tragiczne oblicze. Było to centrum niemieckiej dzielnicy policyjnej i siedziba budzącego grozę gestapo. (...) Walka z okupantem i eksterminacja ludności cywilnej stolicy sięgnęła szczytu podczas powstania warszawskiego, kiedy to po wypędzeniu z domu znalazłem się razem z bliźniaczym bratem w niemieckim obozie pracy przy ul. Litewskiej 14 (siedziba Arbeitserziehungslager). Wtedy niemal codziennie nasza trasa, jako "dyspozycyjnej" siły roboczej po niemieckiej stronie barykady, prowadziła z ul. Litewskiej przez al. Szucha, ul. Bagatela i dalej, a po drodze towarzyszył nam widok bestialsko wykorzystanego terenu gruzów GISZ-u i wspomnianego ogródka jordanowskiego, gdzie płonęły stosy pomordowanych ofiar nazistowskiego ludobójstwa".

Wkracza prokurator

- Chcielibyśmy przesłuchać pana Bartczaka jako świadka - mówi prokurator Janusz Jagiełowicz z delegatury IPN w Gorzowie. - Od października tego roku prowadzimy śledztwo w sprawie zbrodni popełnionych od 5 sierpnia do grudnia 1944 roku w Warszawie przez funkcjonariuszy gestapo wobec około 10.000 obywateli polskich, rozstrzelanych i spalonych w siedzibie gestapo przy al. Szucha oraz w budynku byłego Głównego Inspektoratu Sił Zbrojnych w Alejach Ujazdowskich.

Działania IPN mają bardziej charakter dokumentacyjny niż prowadzący do stawiania komuś zarzutów 65 lat po tragicznych wydarzeniach. Ale dzięki przesłuchaniom świadków, można ustalić wiele szczegółów i nieznanych faktów, nazwiska ofiar i zbrodniarzy.

- Z chęcią złożę zeznania. Nawet miałem żal do IPN, że mnie jeszcze nie przesłuchał - odpowiada Bartczak. - Z moim bratem, który mieszka w Łodzi, rozmawiano już kilka lat temu.

W cieniu Belwederu

Umawiamy się na spotkanie. - Jestem warszawiakiem na wygnaniu - śmieje się pan Stanisław, wchodząc do redakcji. - Po wojnie chciałem wrócić do stolicy, ale mi nie pozwolili. Miałem złe pochodzenie.

Złe pochodzenie to ojciec, kombatant z I wojny światowej, żołnierz Hallera. Co gorsze, pracownik kolumny samochodowej Głównego Inspektoratu Sił Zbrojnych. - Wychowałem się w cieniu Belwederu - tłumaczy Bartczak. - Ojciec był kierowcą. Woził również Piłsudskiego. Miałem okazję poznać marszałka. W niedzielę ojciec zabrał mnie do Belwederu i spotkaliśmy go w ogrodzie. Miałem sześć lat. Pogłaskał mnie po głowie.
Rodzina Bartczaków mieszkała przy ul. Belwederskiej 49.

Mały Staś codziennie maszerował Traktem Królewskim do Szkoły Powszechnej nr 98, po drodze mijając Belweder, ogródek jordanowski przy ul. Bagatela, pomnik lotnika na pl. Unii Lubelskiej i wreszcie al. Szucha 9, późniejszą siedzibę gestapo.

Gdy wybuchła wojna, w tym rejonie zamieszkali Niemcy, pojawiły się szlabany, bunkry. I łapanki. Chłopcu wiele razy udało się uciec. A łapankom zawdzięcza... miłość do muzyki. - Gdy Niemcy zablokowali Nowy Świat, wpadłem do jakiejś bramy, później na piętro i zapukałem do pierwszych z brzegu drzwi - opowiada pan Stanisław. - Otworzyła elegancka pani Bilińska. Właśnie odbywał się tam koncert. Oniemiałem. Posadziła mnie w pierwszym rzędzie. Profesor Wojtowicz grał "Sonatę księżycową" Beethovena. Pierwszy raz coś takiego słyszałem. Tu sztuka, a za oknem łapanka. Tak zostałem melomanem.

Obóz przy Litewskiej 14

Najgorzej było, gdy wybuchło powstanie. Powstańcy natychmiast wkroczyli do mieszkania Bartczaków. Tymczasem zaledwie 100 metrów dalej, w gmachu MON, gniazdo karabinów maszynowych mieli Niemcy i widzieli ten dom jak na dłoni. Po dwóch dniach powstańcy się wynieśli.

- Teren zajęli pijani Ukraińcy. Ustawili nas pod ścianą. Już żegnaliśmy się życiem - wspomina pan Stanisław. - Pojawili się jednak SS-mani. Egzekucji nie było, ale z bratem i sąsiadami trafiliśmy do obozu przy Lipowej 14. Potrzebni byliśmy do pracy. Do budowy barykad przeciw powstańcom.

Bartczak wyjmuje z torby album ze zdjęciami lotniczymi Warszawy w czasie powstania i pokazuje kolejne domy i ulice, gdzie pracował. Tak wędrujemy po centrum stolicy. Trafiamy na fotografię skweru, przez który biegnie charakterystyczny zygzak. - To okopy, które kopaliśmy. W budynku za nami byli Niemcy, a przed nami w kościele Polacy - opowiada.

W przerwach oficerowie wykorzystywali robotników do noszenia zrabowanych rzeczy z mieszkań. Idąc z wielkim koszem na taką wyprawę, 15-latek trafił za swoim przewodnikiem do ulubionego ogródka jordanowskiego. Tylko na chwilę. Ale to wystarczyło, żeby zobaczyć płonący stos z ludzkich ciał.
- Natychmiast nas przepędzili - dodaje pan Stanisław. - Więcej takich rzeczy nie widziałem, ale koło GISZ-u był dym i straszny smród. Pewnie działo się to samo. Palili zamordowanych ludzi.

Na Litewskiej 14 Bartczak spędził sześć tygodni. Opuścił Warszawę i trafił do wielkiego obozu przejściowego w Pruszkowie. - Miałem szczęście. Przeżyłem i nigdzie daleko mnie nie wysłali. Trafiłem do wsi Bieganów koło Jędrzejowa, powiat Włoszczowa. Tu zastał mnie koniec wojny - kończy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska