Wielu z nich ma 60, 70 lat. Mimo zmarszczek, z ich twarzy wciąż tryska energia, którą zarażają każdego. Kilka dekad wstecz tworzyli historię żółto-niebieskich i kładli fundamenty pod popularność, jaką dziś w Gorzowie cieszy się speedway. Choć byli stalowcy już dawno zawiesili żużlowe kombinezony na kołkach, to stara gwardia wciąż utrzymuje ze sobą kontakty.
- Kiedyś większość zawodników była stąd, żyliśmy w jednym mieście, to i więź była większa niż obecnie, gdy w każdej drużynie jeździ wielu obcokrajowców - zaznacza Bogusław Nowak, były zawodnik Stali i Unii Tarnów, który od maja 1988 r., gdy uległ kontuzji kręgosłupa, porusza się na inwalidzkim wózku.
To on i jego przyjaciele ze Stali zorganizowali trzy lata temu integracyjne spotkanie z okazji 60-lecia gorzowskiego klubu. - Wprawdzie udało nam się to rok po jubileuszu, ale było warto. Spotykamy się ze sobą jednak nie tylko od święta - dodaje Nowak.
To właśnie wspólne rozmowy przy przysłowiowej kawie doprowadziły w 2010 r. do pierwszego wyjazdu kilku byłych zawodników Stali do sanatorium. Na dwutygodniowy turnus ta sama grupa ponownie pojechała w połowie października. - Nie byłoby tych pobytów, gdyby nie fundacja Nowaka oraz pomoc dyrektora ośrodka w Gościmiu. Dzięki niemu na tych swoistych wczasach czujemy się jak u siebie w domu - podkreśla Ryszard Raczyński, wychowanek Stali i były reprezentant Startu Gniezno.
Z kolei popularny "Boguś" przyciągnął sponsorów, którzy sfinansowali ten pobyt. Pomoc obiecali też obecni działacze klubu ze Śląskiej. - Dla wielu z nas taki turnus to ważna sprawa. Każdy z nas odniósł podczas kariery jakiś uraz, który jeszcze po latach daje się nam we znaki - tłumaczy Raczyński, jeden z twórców eskapady.
Oprócz niego do ośrodka udali się w tym roku najbardziej potrzebujący leczenia: Jerzy Rembas, Andrzej Pogorzelski i Jerzy Padewski. Nowak i Zenon Plech dojechali do nich już w trakcie turnusu. Być może za kilka miesięcy uda się namówić na wyjazd Ryszarda Dziatkowiaka i Ryszarda Fabiszewskiego, którzy w tym roku nie skorzystali z zaproszenia.
Większość byłych zawodników wciąż związana jest z Gorzowem. Miłą niespodzianką była obecność Pogorzelskiego, który obecnie mieszka w Gnieźnie. - Dziękuję kolegom, że wciąż o mnie pamiętają, choć z racji mojego miejsca zamieszkania, rzadko się spotykamy. Do Gorzowa nie jest aż tak daleko, ale dla mnie to jak wyprawa życia - żartował były żużlowiec, który choć startował w obu tych miastach i Lesznie, największe sukcesy odnosił właśnie w naszej drużynie. I to nie tylko sportowych, bo właśnie spod trenerskiej ręki pana Andrzeja wyszło złote pokolenie stalowców, które brylowało w kraju w latach 70.
Uczestników swoistej "kolonii" żegnali dawni koledzy z toru i klubu oraz przyjaciele: żużlowcy Marek Towalski i Bolesław Rzewiński, były kierownik drużyny Roman Bukartyk, mechanik Stanisław Maciejewicz i lekarz Jerzy Gawroński. Ojca odprowadził też Piotr Rembas, który w Stali startował w pierwszej połowie lat 90. - Bardzo żałujemy, że nie mógł pojechać z nami 82-letni Mieczysław Cichocki, najstarszy żyjący zawodnik naszego klubu i pionier czarnego sportu w Gorzowie. Mieciu jest poważnie chory, ale myślami jest z nami, a my z nim - stwierdził Raczyński.
Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?