Trener Rafał Dobrucki spędził całą niedzielę na torze. Wystarczyło spojrzeć na buty szkoleniowca, które całe były aż szare od szlaki. "Rafi" walczył z nawierzchnią, która w piątek, sobotę i niedzielny ranek przyjęła bardzo dużo wody. Jak wyszło? - Od początku wiedziałem, jaka jest nawierzchnia. Tato wyszedł na tor i powiedział, że jest lekko przyczepny, ale szybko się odsypie i wyślizga. Tak się stało. Założyłem przełożenie, które polecił mi ojciec i jestem zadowolony z tego, że sprzęt mi jedzie. Jeśli chodzi o zerówki to wyłącznie moja wina - przyznał Piotr Pawlicki, który jako jedyny z "Byków" wygrywał biegi. - Drużynowo daliśmy dziś ciała. Trzeba wyciągnąć wnioski i wygrać mecz u siebie.
- Wynik pokazuje, że Falubaz był dziś zespołem dużo lepszym. Gospodarze zaprezentowali się, jako bardzo wyrównana drużyna. U nas tylko dwa indywidualne zwycięstwa, a to zbyt mało - ocenił szkoleniowiec Fogo Unii Roman Jankowski.
Radosna improwizacja w przygotowaniach toru nie przeszkodziła zawodnikom, a raczej przeciwnie. Większość porzuciła stare nawyki, zamknęła notatki i puściła się na żywioł. Wyszło naprawdę dobrze, a w końcówce meczu mieliśmy nawet kilka mijanek.
- Jestem dumny i szczęśliwy, ale przede wszystkim cieszę się, że to spotkanie w ogóle doszło do skutku. Były olbrzymie problemy z torem - przyznał Dobrucki. - Tak ten zespół miał wyglądać od początku. Naprawdę dobrze punktują liderzy, druga linia dokłada swoje i wynik jest taki, jaki widzimy. Bardzo mnie to cieszy. Praca, którą zawodnicy włożyli w starty, sprzęt i inne elementy przyniosła dziś oczekiwany rezultat. Gratuluję chłopakom, bo pojechali znakomicie i stworzyli świetne widowisko.
Trener "zaczepił" także kwestię zmian w składzie. - Każdy musi robić swoje, a przy tym liczy się konsekwencja, która w tym meczu zaowocowała. Mieliśmy mieć jakieś zmiany w składzie i tak dalej... Jeśli chcemy walczyć o medale musimy ten zespół scementować. Taki wynik z mocnym zespołem, bo choć Unia Leszno nie ma gwiazd jest bardzo równym i groźnym przeciwnikiem, bardzo cieszy - powiedział Dobrucki.
Indywidualnie zaskoczyli ci, którzy mieli słabszy początek sezonu. Piotr Protasiewicz i Krzysztof Jabłoński spisali się bardzo dobrze: 5:1, 5:1, 4:2 - to mówi samo za siebie. Byli szybcy, a na pierwszym okrążeniu uważali, żeby sobie nie przeszkadzać. "PePe" uraczył nas kilkoma atakami, które kończyły się poprawieniem pozycji, a Jabłoński skutecznie bronił wywalczonych pozycji. - W końcu miałem podczas zawodów ustabilizowaną formę. Konsekwentnie realizuję plan, który sobie ułożyłem. Chodzi o to, by była progresja wyniku. Najpierw u siebie na torze. W drugiej kolejności na wyjazdach. Na razie wszystko idzie w dobrym kierunku. Mam bardzo dobre wyjścia spod taśmy, muszę popracować nad błędami na trasie. Jestem pozytywnie nastawiony - skwitował Jabłoński.
Z Protasiewiczem porozmawialiśmy nieco szerzej, bo kapitan to wyjątkowa postać w zespole. Jest w nim najdłużej z kolegów, a przed spotkaniem ze strony klubu pojawiły się informacje, że może zostać zmieniony.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?