Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stelmet Falubaz kontra Fogo Unia i wyszła porywająca improwizacja

(lada)
Stelmet Falubaz miał wreszcie powody do radości. Prawie cała drużyna pojechała na miarę lub powyżej oczekiwań.
Stelmet Falubaz miał wreszcie powody do radości. Prawie cała drużyna pojechała na miarę lub powyżej oczekiwań. Tomasz Gawałkiewicz
Stelmet Falubaz rozgromił Fogo Unię Leszno 58:32. Jak to zrobił? Liderzy zapunktowali tak, jak od początku sezonu oczekiwali tego kibice, a Krzysztof Jabłoński pojechał za siebie, za Jonasa Davidssona i uzupełnił Patryka Dudka.

Trener Rafał Dobrucki spędził całą niedzielę na torze. Wystarczyło spojrzeć na buty szkoleniowca, które całe były aż szare od szlaki. "Rafi" walczył z nawierzchnią, która w piątek, sobotę i niedzielny ranek przyjęła bardzo dużo wody. Jak wyszło? - Od początku wiedziałem, jaka jest nawierzchnia. Tato wyszedł na tor i powiedział, że jest lekko przyczepny, ale szybko się odsypie i wyślizga. Tak się stało. Założyłem przełożenie, które polecił mi ojciec i jestem zadowolony z tego, że sprzęt mi jedzie. Jeśli chodzi o zerówki to wyłącznie moja wina - przyznał Piotr Pawlicki, który jako jedyny z "Byków" wygrywał biegi. - Drużynowo daliśmy dziś ciała. Trzeba wyciągnąć wnioski i wygrać mecz u siebie.

- Wynik pokazuje, że Falubaz był dziś zespołem dużo lepszym. Gospodarze zaprezentowali się, jako bardzo wyrównana drużyna. U nas tylko dwa indywidualne zwycięstwa, a to zbyt mało - ocenił szkoleniowiec Fogo Unii Roman Jankowski.

Radosna improwizacja w przygotowaniach toru nie przeszkodziła zawodnikom, a raczej przeciwnie. Większość porzuciła stare nawyki, zamknęła notatki i puściła się na żywioł. Wyszło naprawdę dobrze, a w końcówce meczu mieliśmy nawet kilka mijanek.

- Jestem dumny i szczęśliwy, ale przede wszystkim cieszę się, że to spotkanie w ogóle doszło do skutku. Były olbrzymie problemy z torem - przyznał Dobrucki. - Tak ten zespół miał wyglądać od początku. Naprawdę dobrze punktują liderzy, druga linia dokłada swoje i wynik jest taki, jaki widzimy. Bardzo mnie to cieszy. Praca, którą zawodnicy włożyli w starty, sprzęt i inne elementy przyniosła dziś oczekiwany rezultat. Gratuluję chłopakom, bo pojechali znakomicie i stworzyli świetne widowisko.

Trener "zaczepił" także kwestię zmian w składzie. - Każdy musi robić swoje, a przy tym liczy się konsekwencja, która w tym meczu zaowocowała. Mieliśmy mieć jakieś zmiany w składzie i tak dalej... Jeśli chcemy walczyć o medale musimy ten zespół scementować. Taki wynik z mocnym zespołem, bo choć Unia Leszno nie ma gwiazd jest bardzo równym i groźnym przeciwnikiem, bardzo cieszy - powiedział Dobrucki.

Indywidualnie zaskoczyli ci, którzy mieli słabszy początek sezonu. Piotr Protasiewicz i Krzysztof Jabłoński spisali się bardzo dobrze: 5:1, 5:1, 4:2 - to mówi samo za siebie. Byli szybcy, a na pierwszym okrążeniu uważali, żeby sobie nie przeszkadzać. "PePe" uraczył nas kilkoma atakami, które kończyły się poprawieniem pozycji, a Jabłoński skutecznie bronił wywalczonych pozycji. - W końcu miałem podczas zawodów ustabilizowaną formę. Konsekwentnie realizuję plan, który sobie ułożyłem. Chodzi o to, by była progresja wyniku. Najpierw u siebie na torze. W drugiej kolejności na wyjazdach. Na razie wszystko idzie w dobrym kierunku. Mam bardzo dobre wyjścia spod taśmy, muszę popracować nad błędami na trasie. Jestem pozytywnie nastawiony - skwitował Jabłoński.

Z Protasiewiczem porozmawialiśmy nieco szerzej, bo kapitan to wyjątkowa postać w zespole. Jest w nim najdłużej z kolegów, a przed spotkaniem ze strony klubu pojawiły się informacje, że może zostać zmieniony.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska