Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stelmet Zielona Góra: Huśtawki ciąg dalszy

Andrzej Flügel 68 324 88 06 [email protected]
Marcus Ginyard i Łukasz Koszarek. Ten pierwszy może uważać swój występ za udany, drugi jak i jego koledzy nie.
Marcus Ginyard i Łukasz Koszarek. Ten pierwszy może uważać swój występ za udany, drugi jak i jego koledzy nie. Piotr Kieplin
Po zwycięskim meczu z liderem w jego hali wydawało się, że wreszcie mamy zespół, który może pokonać każdego rywala. Spotkanie we Włocławku przegrane 84:85 znów każe zweryfikować te opinie. Graliśmy źle, z wielką liczbą błędów i brakiem skuteczności. Dlaczego?

Niestety, na to pytanie ciągle brak odpowiedzi. Co, gorsza pojawiają się kolejne. Jak zespół w ciągu dosłownie pięciu dni może tak zmienić swoje oblicze? Czemu zadziorność, waleczność i pomysł na to by zdominować rywala pokazał dopiero w ostatnich trzech minutach, kiedy ten prowadził już 10 punktami? Jak to się dzieje, że drużyna mająca niższych graczy może tak wyraźnie dominować na deskach?

Czemu ekipa z mocniejszą i chyba na dzisiaj najsilniejsza personalnie, nie potrafi tego wykorzystać w starciu z solidnym, ale słabszym kadrowo rywalem? W środowy wieczór Stelmet jako zespół pokazał się w pierwszej kwarcie i w trzech minutach ostatniej. W pozostałym czasie zdawał się ekipą, w której każdy ciągnie w swoją stronę. Mnożyły indywidualne błędy, zawodnicy mieli do siebie pretensje, w obronie jeden patrzył na drugiego, a w tym czasie rywale zbierali piłki po niecelnych rzutach.

Co szczególnie frustrujące, taki mecz przyszedł pięć dni po spotkaniu z Turowem w którym już się wydawało, że ekipa jest na dobrej drodze w tworzeniu monolitu. I nie chodzi o to by chwaląc Stelmet po Zgorzelcu, teraz dołować po Włocławku.

Martwi, że problem huśtawki, na jakiej ciągle znajduje się nasza ekipa nadal jest aktualny, a już wydawało się, że mamy go za sobą. Stąd nie ma sensu wystawianie indywidualnych ocen zawodnikom, zresztą statystyki pokazują jak wyglądała ich gra, czy też wypominanie ostatniej nieudanej akcji, która mimo wszystko mogła nam przynieść sukces. Trener Mihailo Uvalin stwierdził podczas konferencji prasowej, że nie wszyscy zawodnicy podeszli do tego spotkania odpowiednio. Czy tak być powinno?

Czekamy na dobrze rozumiejący się zespół, mający jeden ważny cel, pokazujący pełnię swoich możliwości. Jeśli już go mamy, to w hali Mistrzów nie było tego widać. Co ciekawe, takim był właśnie Anwil. Drużyna grająca ze sobą bez większych zmian, której nie wskazywano na początku tego sezonu do odegrania jakiejś zasadniczej roli w lidze, która ma jedną gwiazdę, Krzysztofa Szubargę i bardzo solidnych pomocników. Czasu do play offów jest coraz mniej i jeśli nasza ekipa w tych meczach, w których trzeba pokazać dobrą formę nie, w co drugim spotkaniu, ale w każdym, dalej będzie prezentować taką huśtawkę formy, to trzeba zacząć się bać. Ale, miejmy nadzieję, że do tego nie dojdzie i do najważniejszych spotkań przystąpimy należycie zmobilizowani.

Powiedzieli po meczu:

Mihailo Uvalin: - To był twardy mecz walki. W końcówce mieliśmy rzut na zwycięstwo. Walter w 99 proc w takich sytuacjach trafia a tym razem się nie udało. O porażce zadecydowała trzecia kwarta. Popełniliśmy w niej błędy, o których wcześniej mówiliśmy jak ich uniknąć. Nic już nam nie dała dobra końcówka. W mojej drużynie byli, niestety, zawodnicy, którzy do tego meczu nie podeszli skoncentrowani w stu procentach. Postaram się wyciągnąć z tego wnioski.

Łukasz Koszarek: - Nie zasłużyliśmy na zwycięstwo, choć zawsze w końcówce trzeba wykorzystywać szanse. Co się z nami stało? Myślę, że obrona przestała funkcjonować. Nasze pole trzech sekund było otwarte, pozwalaliśmy im łatwo wchodzić pod kosz. Powinniśmy oddawać więcej rzutów, nawet trzypunktowych, kosztem wsadów. Meczu nie przegraliśmy w ostatniej akcji, a gdzieś dużo, dużo wcześniej. Anwil to solidna drużyna. Nasza gra powinna jednak wyglądać tak jak pierwsze 10 minut. Kiedy ją kontrolowaliśmy, obrona funkcjonowała, to mecz wyglądał całkowicie inaczej.

Łukasz Seweryn: - Na pewno zabrakło nam dwóch punktów. Nie tyle w końcówce, co w trzeciej kwarcie, bo to właśnie ona zadecydowała o tym, że później musieliśmy gonić i nadrabiać straty. Będziemy ją analizować, ponieważ popełniliśmy w niej bardzo dużo błędów przede wszystkim w obronie. Teraz musimy się bardzo skoncentrować, żeby zdobyć kolejne punkty, których są nam bardzo potrzebne.

Quinton Hosley: - Nie utrzymaliśmy naszej obrony na takim poziomie, na jakim powinniśmy. Pierwsza połowa była w tym elemencie słaba, a trzecia kwarta jeszcze słabsza. W czwartej chcieliśmy odmienić losy spotkania, ale to było za mało i za późno. Myślę, że nie ma takiej drużyny, która nie miałaby wzlotów i upadków. Najważniejsze dla mnie jest to, co dzieje się w naszym i jak prezentujemy się w każdym kolejnym spotkaniu. Zawsze kiedy nie wychodzę w pierwszej piątce staram się pokazać trenerowi, iż myślę, że stać mnie na to, by się w niej znaleźć. To jest jego decyzja, a mi pozostaje realizować jego założenia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska