GÓRNIK POLKOWICE - GKP GORZÓW 1:0 (0:0)
Bramka Tumicz (53).
GÓRNIK: Szymański - Kokoszka, Breznićan, Pokorny, Opałacz - Salamoński, Tumicz (od 90 min Soboń), Piotrowski (od 85 min Bancewicz), Szuprytowski (od 72 min Sierpina) - Chyła, Wacławczyk.
GKP: Ulman - Ilków-Gołąb, Markowski, Grocholski, Banasiak - Ł. Małkowski (od 63 min Mikołajczak), Ciach, Łuszkiewicz, Kaczmarczyk - Drozdowicz, Górski (od 63 min Łudziński).
Żółte kartki: Szuprytowski, Wacławczyk - Grocholski, Ciach. Sędziował Rafał Rokosz (Katowice). Widzów 250.
Czasami od szczęścia dzieli drobiazg. I właśnie kilka takich niuansów zaważyło, że z gorącego terenu "Stilon" wrócił na tarczy. Wystarczy wspomnieć sytuację, po której padła bramka. Wcześniej gorzowianie grali uważnie i mądrze w obronie, choć kilka razy, zwłaszcza na początku, dopisało im szczęście.
Ale w 53 min z pozoru niegroźne podanie z głębi pola trafiło na 17 m do Łukasza Tumicza. Na naszą zgubę, ten miał wystarczająco dużo miejsca i czasu, by piłkę dokładnie przyjąć, odwrócić się i oddać precyzyjny strzał w samo okienko bramki GKP. Kamil Ulman był bez szans... Jedna z wielu sytuacji Górnika, ale jedyna, zakończona sukcesem.
Po drugiej stronie mieliśmy z kolei kontrowersyjny upadek Przemysława Łudzińskiego w polu karnym z 65 min. Nasz napastnik wyszedł na czystą pozycję i został trafiony przez rywala w nogę. Stracił równowagę i runął, ale sędzia nie dopatrzył się faulu. Były też okazje, po których zawodnicy mogą mieć pretensje wyłącznie do siebie. Choćby Emil Drozdowicz, który w 83 min z 16 m uderzył pół metra nad poprzeczką oraz już w doliczonym czasie, gdy stojąc metr dalej trafił w świetnie ustawionego Sebastiana Szymańskiego.
Równie dobrze jednak po meczu mogło być już po kwadransie, bo w tym czasie Górnik miał aż pięć okazji! Miejscowi najbardziej żałowali tej z 5 min, gdy Damian Piotrowski trafił w słupek. To nie było miłe przywitanie. Polkowiczanie byli szybsi, a my traciliśmy sporo piłek w środku pola. Obrona też nie była monolitem, więc każdy strzał pachniał golem. Od 20 min przyjezdnych natchnęli najzagorzalsi kibice, którzy stanowili połowę widowni! Z trybun popłynęło "Gramy u siebie!" i "Stilon" od razu chwycił wiatr w żagle: przesunął się do przodu i wyprowadzał groźne kontry.
W 22 min powinno być 1:0 dla GKP. Szybka akcja zakończona minimalnie niecelnym uderzeniem Macieja Górskiego jeszcze bardziej "nakręciła" stilonowców. Ponownie Górski, Drozdowicz i z dystansu Adrian Łuszkiewicz - to były nasze nieudane próby. Szkoda, bo gdy otrząsnęliśmy się z początkowej przewagi "górników", do końca meczu w niczym im nie ustępowaliśmy. I dlatego taki ból po pierwszej porażce w tej rundzie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?