Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Strażacy ochotnicy z Gozdnicy wolą wyjeżdżać do pożarów, niż do wypadków

Aleksandra Łuczyńska
Strażacy z Gozdnicy każdego roku wyjeżdżają na kilkadziesiąt akcji. Do dyspozycji mają trzy samochody.
Strażacy z Gozdnicy każdego roku wyjeżdżają na kilkadziesiąt akcji. Do dyspozycji mają trzy samochody. fot. Aleksandra Łuczyńska
- Kiedy pali się trawa to nie jedzie się z takimi smutkiem. Gorzej jak jakiś jest wypadek, to się człowiek napatrzy na ludzką tragedię - opowiadają strażacy z OSP w Gozdnicy, którzy od czterdziestu lat pomagają mieszkańcom miasta i okolic.

Pierwszego ochotnika w gozdnickiej straży pamiętają niemal wszyscy. To był Franciszek Kogut, który zabiegał o stworzenie jednostki. Były lata 60 ubiegłego stulecia.

Na wyposażeniu w miejscowej remizie były dwa samochody i podstawowy sprzęt do gaszenia pożaru. Co ciekawe, jedno z aut - stary żuk, do dziś służy ogniowcom. - Już niedługo, bo w przyszłym roku zamienimy go na lepszy samochód, ale żuk jest naprawdę w dobrym stanie - zapewnia nas Jarosław Bąk, prezes OSP w Gozdnicy.

Roman Barciszewski dodaje: - Tak, tym żukiem to na koniec świata można by jeszcze dojechać. Takie dobre auto - śmieje się pod wąsem.

Sporo wspomnień

Oprócz żuka, strażacy mają dwa inne samochody i dobry sprzęt, który nie leży bezużytecznie w remizie. Tylko w ubiegłym roku ochotnicy brali udział aż w osiemdziesięciu akcjach. - Dwa lata temu byliśmy pod tym względem na drugim miejscu w całym powiecie żagańskim - zaznacza prezes.

Jeżdżą, jak wszystkie ochotnicze jednostki, do pożarów, ale też do wypadków. - Wiadomo, że co innego jak się pali kawałek nieużytków, a co innego jak jest tragedia na drodze - przyznaje kierowca Kazimierz Banaszkiewicz. - Do tych mniejszych pożarów to się inaczej jeździ jak do wypadków.

- Ze smutkiem się jedzie i ze smutkiem wraca - dodaje R. Braciszewski.
Chociaż bywają różne sytuacje. - Kiedyś wezwano naszą jednostkę, a oprócz tego śmigłowiec, karetki i co się tylko dało. Pół województwa stanęło na nogi, żeby ratować ludzi. A co się okazało? Przyjeżdżamy a tu samochód wywrócony kołami do góry i ani żywej duszy. Wszyscy pijani byli i ze strachu pouciekali - wspomina strażak.

Młodzi się garną

- Właściwie każda akcja, w jakiej bierzemy udział jest ciekawa, na swój sposób. Są nawet takie, które miło się wspomina. Każda z nich wymaga przede wszystkim czasu i poświęcenia - podkreślają strażacy, którzy do tych najtrudniejszych zaliczają pożar lasów gozdnickich sprzed kilku lat.

- Ale nasze działania to nie tylko akcje ratownicze. Bierzemy udział w różnego rodzaju zawodach strażackich - mówi J. Bąk.

Od lat gozdniccy ochotnicy współpracują z sąsiadami z Niemiec i Czech. Niedawno spotkali się w Niemczech, gdzie mieli okazję wspólnie się bawić. - To dla nas okazja do rozmowy, wymiany doświadczeń, sportowych rozgrywek i wspólnego grillowana - podkreślają strażacy.

Dzisiaj w ich szeregach jest czterdzieści osób. Najstarszy z nich ma nieco ponad 60 lat. Najmłodsi nie mają 16, ale oni należą do drużyny młodzieżowej. - Ci, którzy już skończyli te 16 lat nie mogą brać udział w zawodach młodzieżowców, a tak tego żałują - śmieje się J. Bąk. - Nawet dziewczyny chętnie startują. Ogólnie to nie jest ciężko zwerbować nowych, szkoda tylko, że tak się wszyscy później rozjeżdżają.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska