Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Strażnik z Teksasu

ALICJA BOGIEL (68) 324 88 46 [email protected]
Napastliwy, lubi zakuwać w kajdanki... Słowem - wyrywny policjant. A może "fajny chłop", jak mówi o nim burmistrz. I skuteczny funkcjonariusz - jak dodaje zastępca komendanta. Jednego nie można dzielnicowemu w Zbąszynku odmówić - na pewno nie jest anonimowy.

Burmistrz Zbąszynka Wiesław Czyczerski ceni starszego posterunkowego Jarosława Szkarłata. Ostatnio gmina przyznała funkcjonariuszowi mieszkanie. - A właściwie pomieszczenia biurowe do adaptacji, ok. 60 mkw. - mówi burmistrz, gdy pytamy, czy policjant spełnia warunki do przyznania mieszkania.
Przepisy mówią, że mieszkanie komunalne przyznaje się mieszkańcowi gminy, którego dochód jest niski. Dzielnicowy jest zameldowany w gminie Kolsko, lokalu w Zbąszynku nie dostał więc jako potrzebujący mieszkaniec. Po sześciu miesiącach pracy w gminie został uznany za fachowca potrzebnego samorządowi (takim osobom też można przyznać lokum).
Za co gmina tak docenia dzielnicowego? - Zrobił porządek, fajny chłop - mówi burmistrz.
Inaczej reagują jednak niektórzy mieszkańcy. Starszego posterunkowego w Zbąszynku się boją. Mówią tu o nim "Strażnik Teksasu".
- Nie zachowuje się jak dzielnicowy - uważa mieszkanka Zbąszynka Grażyna Staszkiewicz.
- Bardziej jak komandos - dodaje inna zbąszynianka Joanna Pis.

Bo zanieczyszczają

Na filmowy przydomek dzielnicowy mógł zasłużyć sobie np. zdecydowaniem w sprawie psów. - Kiedyś w parku patrzyłam, jak młody chłopak wyprowadzał psa. Zwierzak był bez kagańca, sikał. Chłopak dostał 200 zł mandatu za kaganiec i 100 za zanieczyszczanie trawnika - opowiada Alicja Staszkiewicz.
Alicja sama też miała "pieski" problem z dzielnicowym. - Nasz pies miał nowotwór, wyprowadzaliśmy go bez kagańca - opowiada dziewczyna. - Jeden z policjantów zwrócił mi uwagę. Pokazałam narośl w pysku psa i problem się skończył.
Dzielnicowemu tłumaczenie o nowotworze nie wystarczyło. Kazał się zgłosić na komendę.
Oprócz kary za kaganiec groził dziewczynie mandat za "zanieczyszczanie".
Alicja na policję zgłosiła się bez dowodu. Potem była więc wizyta policji w jej domu. - Nieprzyjemna - ocenia mama zbąszynianki. - Mam wrażenie, że dzielnicowy chciał córkę zastraszyć. Mówił o sądzie grodzkim. A wystarczyło normalnie powiedzieć...
Dziś pies - chociaż umierający - chodzi w kagańcu. Alicja ma stanąć przed sądem, bo ostatecznie na komendę z dowodem się nie zgłosiła. Jak twierdzi, że strachu.
Latem na boisku ośrodka sportu w Zbąszynku dzielnicowy zastał kilka dziewcząt. Część z nich trzymała nogi na ławkach. - Pan dzielnicowy powiedział, że mamy powyżej 13 lat i możemy stanąć przed sądem - opowiada jedna z dziewcząt. - Kazał nam wybierać: sąd albo za karę sprzątanie boiska. Zbierałyśmy te papierki i niedopałki. Przestraszyłyśmy się.

Bo nie słuchają poleceń

Kontakt Joanny Pis i jej chłopaka Grzegorza Kwaśnego z dzielnicowym zaczął się niewinnie.
- Był sobotni wieczór, wyprowadziliśmy psa na spacer, na łąkę - opowiada mieszkanka Zbąszynka. - Podjechał radiowóz. Było w nim dwóch policjantów i miejski strażnik. Od dzielnicowego usłyszeliśmy, że zarobiliśmy właśnie 200 zł za brak kagańca i 50 zł za zanieczyszczanie przyrody.
Policjant zażądał dokumentów od Kwaśnego. Ten ich nie miał. I jeszcze złośliwie zapytał o "dowody" przestępstwa. Powędrował do radiowozu.
- W samochodzie zrobiło mu się niedobrze, chciał wyjść, ale pan Szkarłat nie pozwolił - relacjonuje dziewczyna. - Grzegorz jednak wyszedł.
- Co, miałem im zwymiotować do tego radiowozu - tłumaczył potem znajomym.
Dzielnicowy powalił mężczyznę na ziemię. - Dusił Grzegorza nogą w szyję, założył kajdanki - opowiada dziewczyna.
Świadkiem wydarzeń był jej sąsiad. - Aśka, rób zdjęcia - radził.
- Grzegorz ponad pół godziny leżał skuty na ziemi. Potem odwieziono go na komendę do Świebodzina - relacjonuje Pis. - Opowiadał, że dzielnicowy wsadzał mu głowę między kraty, straszył.
Kwaśny jest oskarżany o zniesławianie i "naruszenie nietykalności cielesnej trzech policjantów". Grozi mu kara więzienia. Prowadzi działalność gospodarczą w Niemczech, skazanie może mu złamać życie.
Joanna dostała 750 zł mandatu (za psa i dodatkowo za używanie wulgarnych słów). - Usłyszałam też, że następnym razem pies pójdzie do schroniska, a ja do aresztu...

Bo szarpią się na ulicy

Rafał Panek swoją historię zaczyna tak: - Byłem pijany, szarpaliśmy się z kolegami na ulicy. Podjechał radiowóz, więc zaczęliśmy tłumaczyć, że to tylko żarty...
Rafał twierdzi, że został rzucony na maskę radiowozu, poczuł uderzenie pałką w kolana.
Stawiał się, więc pochylony, w kajdankach powędrował do komisariatu. Chłopak twierdzi, że zarobił tam od dzielnicowego w twarz, dostał kopa w żebra. A jak poskarżył się na duszności, został ponownie skuty, zaciągnięty do pomieszczenia obok i skopany. I gdy już czuł nogę policjanta na szyi, do pomieszczenia wszedł jego brat.
Panka zawieziono do izby wytrzeźwień. Stamtąd pojechał do szpitala i po obdukcję. - Miałem podbite oczy, spuchniętą twarz i obite żebra - mówi Panek. - Złożyłem doniesienie w prokuraturze, ale zostało umorzone.
Za bardziej wiarygodne uznano bowiem zeznania dzielnicowego, który zeznał że "Panek chwycił go za klapy munduru i uderzył głową w twarz."
Zbąszynianin został oskarżony o czynną napaść na policjanta. Szarłat chce też 2,5 tys. zł odszkodowania i 500 zł na koszty leczenia. - Dzielnicowy twierdzi, że złamałem mu zęba. Dolną szóstkę. Ciekawe jak? O obrażeniach na policzku w jego obdukcji mowy nie ma.
Szkarłat tłumaczy: - Obdukcję zrobiłem po kilku dniach. Co do obrażeń pana Panka - badany był on w trakcie naszych czynności przez kilku lekarzy i żaden nie stwierdził żadnych śladów pobicia.

Bo piją piwo

ZORGANIZUJĄ SPOTKANIE

Zastępca komendanta policji w Świebodzinie podinspektor Sławomir Tomal zapowiada, że w Zbąszynku zorganizuje spotkanie policji z mieszkańcami. - By wyjaśnić sprawę, przedstawić przepisy. Przekonać, że dzielnicowemu zależy na porządku w mieście, nie chce on walczyć z mieszkańcami.
Tomal dodaje, że będzie bronić policjanta do końca: - To dobry funkcjonariusz. Znacznie zmniejszyła się liczba przestępstw i wykroczeń w gminie Zbąszynek. Przyszedł na nowy teren i respektuje prawo. Nie podoba się to tylko tym, którzy złamali przepisy.

Błędem Pawła Kalińskiego był fakt, że pił piwo w ogródku piwnym. Towarzyszyła mu żona w ciąży i koleżanka. - Dzielnicowy chciał dać mężowi mandat. Mówił, że lokal nie ma pozwolenia na sprzedaż w ogródku - relacjonuje wydarzenia z początku lata Agnieszka Kalińska. - Paweł odpowiedział, że przecież nie będzie sprawdzać pozwoleń właściciela baru. I wtedy się zaczęło.
Dzielnicowy zażądał dokumentów od Kalińskiego. Zbąszynianin nie miał ich przy sobie, odmówił też podania nazwiska. Został skuty kajdankami. - Prowadzili męża tak skutego na policję. Pochylonego, twarzą przy ziemi - opowiada kobieta. - Mówił, że bolały go nadgarstki i prosił, by go rozkuli. Usłyszał od dzielnicowego, że ma boleć.
Na komisariacie Kaliński został pouczony, że powinien przy sobie nosić dokumenty (chociaż zgodnie z prawem nie ma takiego obowiązku). Gdy zdenerwowana żona dotarła na komendę dowiedziała się też, że policja musi się tak zachowywać, bo potencjalnie każdy może być przestępcą.
Dzielnicowy dzielnie walczył też z alkoholizmem w Dąbrówce koło Zbąszynka. Zauważył, jak przy sklepie panowie piją piwko. Był w tej grupie Ryszard Niemiec. Koledzy zdążyli uciec, on nie.
- Policjant wmawiał mi, że moja butelka leży na ziemi - opowiada mężczyzna. - Nie przyznałem się. Dzielnicowy chwycił mnie za rękę, pchnął na maskę radiowozu. Zacząłem się wyrywać, ale dzielnicowy ciągnął mnie w stronę haka holowniczego, dostałem gazem po oczach.
O dalszych wydarzeniach opowiada jeden z mieszkańców Dąbrówki: - Zobaczyłem, że na ziemi przy radiowozie leży sąsiad, na nim siedzi policjant i próbuje skuć Niemcowi z tyłu ręce. Krzyknąłem, by go zostawił, bo sąsiad jest niepełnosprawny. Inni też prosili, ale nic to nie dało.
Dzielnicowy wezwał posiłki. Bo jak dziś opowiada - mieszkaniec Dąbrówki ma prawdopodobnie kłopoty z odwróceniem głowy, ale jest przy tym bardzo silnym mężczyzną.
Skutego Niemca policjanci wsadzili do radiowozu. - Przykuli gdzieś na dole, nie mogłem usiąść - relacjonuje mężczyzna. - Mówili, że mam klęczeć.
Mieszkaniec Dąbrówki trafił na policyjny "dołek". Siedział 48 godzin. Jest oskarżany o czynną napaść na policjantów. Do domu wrócił z siniakami na plecach i nadgarstkach, podpuchniętymi oczyma.

I tak ma być

Podobnych historii od mieszkańców Zbąszynka, Dąbrówki, Kosieczyna... usłyszeliśmy kilkanaście. Wielu z nich zapowiedziało, że będą pisać skargi na dzielnicowego. By pokazać, że zachowuje się agresywnie. Dlaczego wcześniej tego nie zrobili? - Baliśmy się... kto by nam uwierzył... - odpowiadali. - On podobno był jakiś komandosem.
Szkarłat nie był w żadnych jednostkach specjalnych. Ma 30 lat, pracuje w świebodzińskiej policji od kwietnia ubiegłego roku, wcześniej służył w Poznaniu - w prewencji.
Do gorzowskiej komendy wojewódzkiej policji przez półtora roku pracy wpłynęło na niego dziewięć skarg - dotyczących mandatów, niekulturalnego zachowania, użycia przymusu. Dwie skargi są jeszcze rozpatrywane, pozostałe uznano za bezzasadne. - Funkcjonariusz nie przekroczył prawa - tłumaczy rzeczniczka lubuskiej policji Agata Sałatka. - Mieszkańcy chyba nie mogą się pogodzić z tym, że dzielnicowy jest pryncypialny. Że dla niego przepis, to przepis.
Zachowanie dzielnicowego badała też świebodzińska prokuratura i nie dopatrzyła się przekroczenia uprawnień przez funkcjonariusza. - Sprawa pana Panka została umorzona, a on się nie odwołał - mówi prokurator rejonowy Jolanta Balawander. - Widocznie uznał argumenty prokuratury. Skarżył się również pewien obcokrajowiec, ale potem policjanta przeprosił. Sprawę pana Kwaśnego zaczęliśmy natomiast dopiero badać.
Prokurator zaznacza, że osoby skarżące się na dzielnicowego zwykle były pijane, albo wręcz upojone. A skargi przychodzą na dzielnicowego różne. Np. taka, że razem z burmistrzem należy do Al Kaidy
- Słyszałem o skargach, ale nie zgadzam z tym, że Zbąszynek jest terroryzowany przez dzielnicowego - mówi burmistrz. - Na palcach jednej ręki można policzyć tych skarżących się. I wiadomo, z jakiego środowiska.
My rozmawialiśmy m.in. z nauczycielem, przedsiębiorcą, studentką, uczniami...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska