Była godzina 10, kiedy na stację paliw w Gorzowie przyjechali konwojenci. Mieli odebrać utarg. Kilka minut później do środka wbiegło dwóch uzbrojonych i zamaskowanych bandziorów. Wzięli zakładników.
Ćwiczenia, które w środę 6 maja zorganizowała lubuska policja, odbywają się średnio raz w roku. Tym razem zorganizowano je na stacji paliw przy ul. Kasprzaka. Zanim porywacze wzięli zakładników, dwóch osobom udało się uciec. Był to jeden z konwojentów i pracownik stacji. Wkrótce na miejscu zrobiło się gęsto od policjantów. Przyjechali antyterroryści i policyjni negocjatorzy. Byli też pirotechnicy. Patrole blokowały drogi w niebezpiecznym rejonie. Co kilka minut ze stacji wychylał się napastnik. Z karabinem w ręku wykrzykiwał swoje żądania. Strzelał w powietrze.
Negocjatorom udało się zmusić porywaczy do wypuszczenia krwawiącej kobiety w ciąży i postrzelonej konwojentki. Później rozegrała się kilkunastosekundowa wymiana ognia. Jeden z napastników został postrzelony, drugiego zatrzymano. Okazało się jednak, że w budynku znajduje się bomba. To było zadania dla policyjnego pirotechnika. Wkrótce na stacji wybuchł ogień, z którym walczyli strażacy. - Takie ćwiczenia to doskonała okazja do tego, żeby sprawdzić naszą pracę i współdziałanie wszystkich służb, które uczestniczą w tego typu zdarzeniach - mówi Sławomir Konieczny, rzecznik prasowy lubuskiej policji.
Ćwiczenia były do tego stopnia realistyczne, że zarówno na policję, jak i do mediów telefonowały osoby, które zgłaszały, że przy ul. Kasprzaka dzieje się coś złego. Ćwiczenia przygotowywano kilkanaście tygodni. Wzięło w nich udział 128 osób i 35 pojazdów.