- Tata zabiera mnie na mecze naszej drużyny. Zawsze się wtedy cieszę, bo też chcę grać w piłkę nożną i strzelać gole. A jak będę duży, to chcę grać na takim wielkim stadionie i żeby mnie oglądali w telewizji - mówił nam przejęty Krzyś Wieczorek. W sobotę miał swój debiut na boisku podczas meczu ligowego Warta Słońsk - Piast Karnin.
Chłopiec, ubrany w barwy drużyny ze Słońska, pierwszy kopnął piłkę i zebrał wielkie brawa od widzów. - Przyszliśmy tu całą rodziną dla Krzysia. Chcemy mu dzisiaj oddać część swojego serca, dołączyć do zbiórki pieniędzy na jego dalsze leczenie i oczywiście pokibicować - mówi Monika Matkowska ze Słońska.
- Na ten mecz syn długo czekał. Tak bardzo się ucieszył, kiedy się dowiedział, że przyjęto go do klubu i dostał prawdziwy strój piłkarski - opowiada jego mama Anna. Dodała, że Krzyś bardzo interesuje się piłką, ogląda mecze w telewizji, zbiera karty z najbardziej znanymi zawodnikami, przegląda w gazetach strony sportowe.
- Cieszę się, że największe marzenie mojego synka się spełnia - mówi Franciszek Wieczorek. - Aż serce rośnie, kiedy widzę go na boisku z piłką. Jestem z niego taki dumny - podkreśla.
Choroba Krzysia zaczęła się ponad dwa lata temu.
- Nagle pojawiła się wysoka gorączka, ale najpierw lekarz myślał, że to efekt przeziębienia - opowiada A. Wieczorek. Po jakimś czasie gorączka wróciła, wtedy dziecko trafiło do szpitala w Gorzowie Wlkp. Potem leczenie przejęła klinika w Szczecinie, bo okazało się, że chłopiec ma ostrą białaczkę. Przed nim długie i kosztowne leczenie.
- Jestem wdzięczna Fundacji Mam Marzenie, że sprawiła mojemu dziecku tyle radości, w tym trudnym dla niego czasie - podkreśla pani Anna. Krzyś jest setnym ciężko chorym dzieckiem w naszym województwie, któremu ta fundacja pomogła spełnić największe marzenie.
- Dzieci mają tak wielką wyobraźnię, że niektóre z marzeń są bardzo trudne do spełnienia, ale zawsze jakoś dajemy sobie z tym radę - mówi Alicja Burdzińska z Gorzowa. Jedna z dziewczynek na przykład koniecznie chciała zostać Motylą Wróżką, a inne dziecko zamienić się na jeden dzień w kota. Chłopiec spod Łagowa pragnął, żeby mu poczytał Wojciech Mann.
- Ponieważ nie można go było zawieźć do Warszawy, poprosiliśmy pana Wojciecha, żeby przyjechał do chłopca. I on pojawił się przy łóżeczku - mówi Małgorzata Pacholczyk z gorzowskiego oddziału fundacji. - To właśnie dzięki wielu takim ludziom z wielkim sercem, niemożliwe staje się możliwe - stwierdziła A. Burdzińska.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?