Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Studenci w odwrocie

(lada, zico, rg)
Olimpia i Orzeł wygrały na wyjazdach po zaciętych pięciosetowych pojedynkach, Chrobry nadal nie może się podnieść, a w derbach Ziemi Lubuskiej niespodzianka - górą Orion.

Stłukli sąsiada

ORION SULECHÓW - STELMET AZS UZ ZIELONA GÓRA 3:0 (25:20, 29:27, 25:17)

ORION: Myślicki, Haładus, Bilon, Czajka, Janowiak, Sroga, Odwarzny (libero) oraz Kołodziński, Pudzianowski, Radzikowski, Sowiński, Lickindorf.
STELMET AZS UZ: Gańko, Milczarek, Lis, Kowalczyk, Paluch, Gwadera, Baumgarten (libero) oraz Mariaskin, Janusz, Przyborowski, Zaborowski, Maruszak.

Przed niedzielnymi derbami nasze zespoły zajmowały trzecie miejsca. Akademicy w górnej części tabeli, a Orion od końca. Teoretycznie był tylko jeden faworyt.

Gospodarze przegrali dwa mecze z rzędu i bardzo chcieli odbić się od dna. Zielonogórzanie, rozgromieni w ubiegłym tygodniu przez Ikara Legnica, przyjechali do Sulechowa po punkty i podbudować morale zespołu.

Już pierwsza partia dowiodła, że derby rządzą się swymi prawami, a miejsce w tabeli o niczym nie świadczy. Goście walczyli z Orionem tylko do stanu 6:6, później miejscowi odskoczyli na 13:8 i utrzymali przewagę do końca seta.

W drugiej odsłonie gospodarze popsuli aż siedem zagrywek, co błyskawicznie wykorzystali akademicy, wychodząc na prowadzenie 15:12. Później walka toczyła się punkt za punkt. Przy stanie 25:25 boisko opuścił kontuzjowany środkowy Oriona Marcin Czajka i wydawało się, że przyjezdni muszą wygrać tę partię. Nic z tego, Jakub Pudzianowski dał świetną zmianę i w Sulechowie zapachniało niespodzianką.

- Kiedy mecz nie układa się po naszej myśli, chłopakom trudno się zmobilizować - przyznał grający trener Stemetu AZS-u UZ-u Piotr Paluch. Tak właśnie było w trzecim secie. Orion wykorzystał słabszy moment przyjezdnych i bezwzględnie stłukł sąsiada. Sulechowski szkoleniowiec Marek Szczepaniuk mógł wreszcie głębiej odetchnąć.

- Poza błędami na zagrywce, wszyscy zrealizowali założone wcześniej cele - ocenił drugi trener Oriona Marcin Bilon. - Dobrze przyjmowaliśmy, świetnie pracował blok. Zielonogórzanie to niewygodny rywal i tym bardziej cieszymy się ze zwycięstwa.
- Byliśmy po prostu słabsi - powiedział Paluch.

Horror w piątym secie

AZS UAM POZNAŃ - OLIMPIA SULĘCIN 2:3 (25:20, 25:22, 22:25, 17:25, 21:23)

OLIMPIA: Boguta, Chajec, Bartuzi, Waściński, Sekuła, Dziekanowski, Głuszak (libero) oraz Dobek, Lorens, Biliński i Glinka.

Ponad dwóch godzin potrzebowała Olimpia, by pokonać na wyjeździe poznańskich akademików.

Dwa pierwsze sety nie ułożyły się po myśli gości. Deprymowała ich mała hala, sędziowie często faworyzujący studentów i świetna dyspozycja gospodarzy w przyjęciu. Przyjezdni starali się omijać serwisami grającego trenera AZS-u Damiana Lisieckiego i bombardować libero Krzysztofa Iglewskiego. Ten ostatni miał jednak znakomity dzień.

Po drugiej stronie siatki sulęcinianie nie radzili sobie tak dobrze z odbiorem ostrych zagrywek akademików. Jerzy Boguta rzadko mógł wystawić piłkę swym środkowym, więc miejscowi gładko triumfowali.

Od trzeciej partii wszystko się zmieniło. Goście lepiej serwowali i przyjmowali, zaskoczył też ich blok, a Roman Bartuzi i Paweł Dziekanowski co chwilę punktowali atakami z krótkiej.

Przyjezdni łatwo wygrali trzecią i czwartą odsłonę, a w piątej stoczyli z poznaniakami dramatyczny bój. Gospodarze prowadzili już 8:6 i 12:9, potem mieli osiem piłek meczowych, lecz z końcowego sukcesu cieszyli się przyjezdni. Przy pierwszym meczbolu dla Olimpii Łukasz Chajec zatrzymał blokiem atak Lisieckiego z lewego skrzydła.

Uciszyli kocioł

SUDETY KAMIENNA GÓRA - MOW ORZEŁ AZS AWF MIĘDZYRZECZ 2:3 (19:25, 25:19, 25:23, 21:25, 10:15)

MOW ORZEŁ AZS AWF: Karbowiak, Pająk, Jakubczak, Pajor, Wesołowski, Janas, Kabziński (libero) oraz Antczak i Kawczak.

Międzyrzeczanie zdobyli dwa punkty w Kamiennej Górze, ale na sukces musieli pracować przez godzinę i 46 minut.

W poprzednim sezonie MOW Orzeł AZS AWF grał w pierwszej lidze, a Sudety w trzeciej. W bezpośrednim starciu nie było widać wielkiej różnicy umiejętności.

Atutem gospodarzy była mała hala i prawdziwe piekło, które robiło 250 siedzących zaledwie trzy metry od parkietu kibiców. Jeśli któremuś z zawodników zdarzyło się niedokładnie przyjąć zagrywkę lub niezbyt precyzyjnie obronić piłkę w polu, jego koledzy praktycznie nie mieli szans na naprawienie błędu.

Pierwszą partię goście rozstrzygnęli na swoją korzyść głownie dzięki wysokiej skuteczności w przyjęciu i dobrze ustawianemu blokowi. W dwóch następnych odsłonach postacią numer 1 był rozgrywający i zarazem trener miejscowych Dariusz Ratajczak. Jego ekstraklasowe doświadczenie oraz miękkie palce sprawiły, że Sudety objęły prowadzenie w setach.

Końcówka spotkania znów należała do Orła. W czwartej partii przyjezdni cały czas kontrolowali przebieg wydarzeń na boisku, dominując przede wszystkim w grze nad siatką. W tie-breaku prowadzili od pierwszej do ostatniej piłki. Gospodarze poddali się już w połowie tej odsłony, przy stanie 8:5 dla międzyrzeczan.

Za mało ambicji

CHROBRY GŁOGÓW - REWALSKIE MORZE BAŁTYK SZCZECIN 0:3 (23:25, 20:25, 20:25)

CHROBRY: Oczkowski, Lewicki, Berkowski, Sosiński, Buko, Paśko, Uderjan (libero) oraz Dykta, Patykiewicz.

Głogowianie znów przegrali na własnym parkiecie. Tym razem z niezbyt mocnym zespołem ze Szczecina. Zdaniem trenera, Chrobry oddał punkty na własne życzenie.

Początek zapowiadał się zachęcająco dla gospodarzy. Po trzech akcjach prowadzili już 3:0. W pierwszej fazie seta głogowianie dobrze spisywali się przy siatce, dzięki czemu utrzymywali bezpieczną przewagę - 7:3 i 8:4.

Niestety, później było już tylko gorzej. Seryjne błędy w ataku i niedokładne rozegranie spowodowały, że w ciągu kilku kolejnych minut goście wyrównali, a następnie wyszli na prowadzenie 12:10.

Potem było już 20:14 dla przyjezdnych. Głogowianie poderwali się jeszcze do walki i wyciągnęli na 23:24, ale ostatni punkt zdobyli szczecinianie.

Podobnie zaczęła się druga odsłona. Gospodarze szybko wypracowali sobie przewagę 8:3 i pojawiła się nadzieja na wygranie seta. Nic z tych rzeczy. Goście wyrównali i do stanu 20:20 oba zespoły zdobywały punkty na przemian. W końcówce jednak na parkiecie panowali już przyjezdni.

W trzecim secie remis utrzymywał się tylko do stanu 6:6. Później goście odjechali na 15:8 i było po meczu.

- Moi zawodnicy przegrali na własne życzenie - skomentował trener Chrobrego Piotr Szarejko. - Mam do dyspozycji tylko ośmiu graczy. Na dodatek okazało się, zabrakło im ambicji. Przecież nie wyjdę za nich na parkiet.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska