Danuta Gadziomska: - Do walki z uzależnieniem młodzieży trzeba dużej determinacji dorosłych.
(fot. fot. Lech Kamiński)
- Na studniówce oficjalnie się nie pije. Wszyscy wiemy, że w rzeczywistości jest inaczej…
- Studniówka to taki moment, że właściwie wszyscy już wiedzą, co to alkohol. Inicjacja statystycznie ma u nas miejsce między 13 a 14 rokiem życia. I tu tak naprawdę nie odstajemy od średniej światowej. Różni nas jednak kultura spożywania alkoholu. W naszym kraju jest duża akceptacja dla picia, także wtedy, gdy za kieliszek chwyta młodzież. Często bagatelizuje się pierwszy raz.
- A to dla dziecka sygnał, że nie stało się nic złego...
- Zgadza się. Pamiętam taką sytuację: mówię mamie uczennicy drugiej klasy gimnazjum, że jej córka jest pijana. Ona na to: "Niemożliwe, nic po niej nie widać". Więc sprawdzamy. Okazuje się, że dziewczyna ma ponad promil alkoholu. I faktycznie, jej organizm bez większego problemu znosi taką ilość alkoholu, co oznacza, że inicjacja miała miejsce już jakiś czas temu. Wyjaśniam to matce, a ona pozostaje niewzruszona, zachowuje się, jakby to było normalne. Niestety, jest wiele domów, w których alkohol wypijany w dużych ilościach to nic wyjątkowego. Nic dziwnego, że w tej sytuacji nastolatka czy nastolatek myśli: "To jest dla ludzi. Dlaczego ja mam nie pić?". I pije, także na studniówce.
- A czy lampka szampana wypijana z nauczycielami do toastu za udane wejście w dorosłość to wychowawczy błąd?
- To ni mniej ni więcej, jak powiedzenie młodzieży: "Można pić także w warunkach instytucjonalnych". Często słyszę od podopiecznych w naszym ośrodku, że na studniówce trochę musieli się pilnować, ale po balu, to dopiero się działo. I tu jest zadanie dla pedagogów i rodziców, organizatorów tego wydarzenia. Zawczasu trzeba z uczniami rozmawiać, podkreślać rangę studniówki, uświadamiać, że oni także, a może przede wszystkim, ponoszą odpowiedzialność za jej przebieg. Powinni usłyszeć: "Zbliża się egzamin dojrzałości, więc pokażcie, co to dla was oznacza, jak ma wyglądać wasza dorosłość". Pewnie młodzi i tak spróbują alkoholu czy narkotyków, ale muszą przy tym wiedzieć, że nie są bezkarni. Do tego potrzeba jednak sporej determinacji dorosłych.
- Od pewnego doświadczonego organizatora studniówek usłyszałam, że równie dobrze można by sobie podarować wszystkie balowe atrakcje - nie przejmować się doborem menu czy muzyki, bo i tak młodzi po godzinie albo dwóch są zwykle tak odurzeni narkotykami, że wszystko im jedno.
- Narkotyki to problem niemal każdej szkoły. Gdy rozmawiam z uczniami bez ogródek wyznają, że dostęp do tych specyfików nie jest teraz najmniejszym problemem. I nie mówię tu tylko o dopalaczach, ale także o amfetaminie, kokainie, extazy… Wachlarz jest szeroki. A jeszcze większym zagrożeniem jest to, że młodzi używki stosują krzyżowo - łączą narkotyki z alkoholem.
- Jak z tym walczyć?
- Na pewno nie na zasadzie: "nie pij, nie bierz, bo to niebezpieczne". Większego sensu nie mają też kolejne programy antyalkoholowe czy antynarkotykowe. Paradoksalnie, to tylko przyciąga ich uwagę do używek przez proste wskazanie - "To jest złe". Bo w głowie młodego człowieka automatycznie pojawia się myśl: "Tego warto spróbować". Praca z młodzieżą zagrożoną uzależnieniem polega na pokazywaniu innych sposobów spędzania czasu, podsuwaniu pomysłów na samorealizację, zachęcaniu do innej aktywności. Bez używek.
- A co robić, jeśli syn czy córka pozwolą sobie na balu na zbyt dużo?
- Jeśli rodzic uzna, że dziecko nadużyło jego zaufania, ma prawo zweryfikować jego stan. Tutaj pomocne mogą być testy do wykrywania narkotyków dostępne w aptece. Gdy jest potrzeba, można skierować się bezpośrednio do poradni uzależnień albo nawet do szpitala na szczegółowe badanie.
"Patronem serwisu jest Uniwersytet Zielonogórski"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?