Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Styrta się pali", ludzie się śmiali, dziś policja płaci

Lucyna Makowska [email protected]
Ponad 40 tys. zł zadośćuczynienia i odsetki ma wypłacić lubuska policja 85-letniej Jadwidze H.
Ponad 40 tys. zł zadośćuczynienia i odsetki ma wypłacić lubuska policja 85-letniej Jadwidze H. Lucyna Makowska
Ponad 40 tysięcy złotych zadośćuczynienia ma wypłacić lubuska policja 85-letniej staruszce za ujawnienie ośmieszającego ją nagrania rozmowy z policjantem.

Wyrok w sprawie udostępnienia w internecie nagrania rozmowy dyżurnego policjanta z niedosłyszącą starszą panią wydał pod koniec maja Sąd Apelacyjny w Poznaniu. Za naruszenie dóbr osobistych policja musi staruszkę przeprosić i wypłacić jej 40 tysięcy zł. Ponadto film ma zniknąć z internetu.

Słynny już dialog można było znaleźć w wyszukiwarce na kilku portalach po wpisaniu hasła "styrta się pali". Trzy lata temu 85-letnia dziś Jadwiga H., mieszkanka wsi pod Żarami (Lubuskie) zadzwoniła na numer alarmowy policji ze zgłoszeniem pożaru. Płonęła wówczas sterta siana na polu jej syna. Z racji sędziwego wieku, ale i postępującej choroby, kobieta prawie nie słyszy, dlatego kompletnie nie mogła dogadać się z policjantem. Osobom postronnym ich dialog mógł wydawać się zabawny, ale staruszce do śmiechu nie było.

- Mama całe życie pracowała na roli - tłumaczy Łucja, córka pani Jadwigi. - Tylko ktoś, kto poświęcił się ciężkiej pracy na gospodarce, zrozumie, jaką stratą było dla mamy to palące się siano. W dodatku był to kolejny pożar we wsi i wszyscy wiedzieli, że grasuje tu piroman. Wcześniej było u niej pogotowie, dostała środki uspokajające, była w szoku, dlatego rozmowa mogła wydawać się nieskładna.

Miarka się przebrała

Kilka miesięcy później ośmieszające starszą panią nagranie, w którym podaje swoje dane osobowe i adres, pojawiło się na kilku portalach społecznościowych. Można je było znaleźć m.in. na You Toube, NK i Facebook-u, ale i na serwisach informacyjnych. Nieszczęsna rozmowa doczekała się kilkudziesięciu mutacji, a odsłony dorobionych do dialogu filmów można było liczyć w setkach tysięcy. Niektóre z nich szkalowały kobietę, bo przedstawiano ją jako babcię z papierosem czy z butelką wódki.
- To było wyjątkowo upokarzające, bo mama chyba nigdy nie miała w ustach papierosa - dodaje pani Łucja.

Do linków podłączano złośliwe komentarze internautów, kpiących z niedosłyszącej mamy. Przed miejscowym sklepem ludzie wytykali nas palcami, pokazywali sobie w telefonach nagrania. Jedni współczuli, inni mieli ubaw na całego.

Pani Jadwiga i jej najbliżsi dzielnie to znosili, choć staruszce nieraz łza się w oku zakręciła, nieraz też płakała do poduszki. Miarka się przebrała, kiedy na domowy adres kobiety zaczęły przychodzić kartki pocztowe od fanów "babci od styrty". Córki Jadwigi H. próbowały interweniować u komendanta powiatowego żarskiej policji, prosiły o usunięcie nagrania i wyciągnięcie konsekwencji od policjanta, który umieścił rozmowę na popularnym portalu. Kobieta była obiektem kpin, a policjanci tłumaczyli, że ktoś im wykradł nagranie i bezradnie rozkładali ręce.

Policja łamie prawo

Aż któregoś dnia Jadwiga H. poprosiła o pomoc adwokata. Nie mogła zrozumieć, jak w państwie prawa można drwić ze starszych, schorowanych ludzi. A policja, zamiast stać na straży prawa, sama go łamie i ucieka od odpowiedzialności. Gdy prokurator umorzył postępowanie i ona, i jej krewni doskonale wiedzieli, że łatwo nie będzie. Zdawał sobie z tego sprawę również mecenas Sławomir Zubrycki, pełnomocnik Jadwigi H.

Sprawa wycieku znalazła w końcu finał w sądzie. Pozew przeciwko komendantowi wojewódzkiemu policji trafił na wokandę dwa lata temu. Adwokat domagał się przeprosin kobiety, usunięcia rozmowy z portali internetowych. Kwestia wypłaty zadośćuczynienia była rzeczą drugorzędną, choć w grę wchodziło 60 tys. zł. Początkowo proces o naruszenie dóbr osobistych kobiety miał się toczyć w zielonogórskim sądzie, ale gdy w sprawę włączyła się Prokuratoria Generalna, skierowano ją do Gorzowa.

- Po naszym zażaleniu wrócono ją ponownie do Zielonej Góry - tłumaczy mecenas Zubrycki. - Tego rodzaju roszczeń jest niewiele, zwłaszcza gdy jak tu, podmiotem negatywnym jest funkcjonariusz. Ludzie z góry zakładają, że z władzą nie mają szans na wygraną. Trudno było znaleźć odważnych policjantów, którzy w sądzie potwierdziliby, że ich koledzy z jednostki przekazywali sobie filmik, choć wszyscy o tym głośno mówili.

Żarty się skończyły

Pierwszym sukcesem było uzyskanie zwolnienia żyjącej z emerytury pani Jadwigi, z opłat i kosztów sądowych. Jest emerytką i nie powodzi się jej najlepiej. Sprawa przeszła przez prokuraturę i żarski sąd, ale bez wskazania winnego funkcjonariusza. Sąd cywilny musiał sam gromadzić dowody.

W grudniu zeszłego roku sąd pierwszej instancji uznał, że policja, udostępniając rozmowę, naruszyła dobra osobiste kobiety i zobowiązał komendanta wojewódzkiego do obszernych przeprosin na łamach prasy. Nie uwzględnił jednak żądania usunięcia nagrania z sieci, oraz wypłaty kilkudziesięciu tysięcy złotych zadośćuczynienia, których zażądała starsza pani za ośmieszenie jej nie tylko w Polsce, ale i za granicą.

Adwokat zaskarżył orzeczenie. Wyrok sądu apelacyjnego zapadł pod koniec maja i jest już prawomocny. Policja ma usunąć nagranie z sieci, wypłacić 40 tys. zł zadośćuczynienia, a komendant wojewódzki przeprosić kobietę na łamach Gazety Lubuskiej.

A nagrania wciąż powracają

Sławomir Konieczny, rzecznik lubuskiej policji przyznał, że prowadząca w sprawie śledztwo prokuratura nie ustaliła winnego funkcjonariusza, choć nie ulega wątpliwości, że nagranie wyciekło z policyjnych serwerów. Wiadomo jednak nie zrobił tego dyżurny.

- Przeprosiny ukażą się za dwa, trzy dni - tłumaczy S. Konieczny. - Pieniądze zostaną przekazane z naszego budżetu. Zebraliśmy już 34 linki, na których są nagrania i wysłaliśmy do ich administratorów prośby o usunięcie. Docieramy do kolejnych. Pracuje nad tym sztab ludzi.

Rzecznik przyznaje, że w marcu zeszłego roku udało się w porozumieniu z administratorem Google Polska usunąć nagrania, ale, niestety, wciąż są one kopiowane i udostępniane przez innych użytkowników. Nadal można je odtworzyć. Dla wielu stanowią pożywkę.

Tak więc rodzina wciąż odczuwa skutki ludzkiej złośliwości.

- Chcemy o tym jak najszybciej zapomnieć - mówi córka Łucja. - Ludzie dobrze się bawią, a my spać spokojnie nie możemy. Ileż to już razy w środku nocy, pod dom podjeżdżała straż na sygnale. Potem okazywało się, że ktoś zgłosił fałszywe zawiadomienie. Chcieliśmy już zmienić i zastrzec numer telefonu, ale brat ma gospodarkę, współpracuje z kontrahentami i to nie takie proste.

Schorowana staruszka wraz z odsetkami otrzyma żądaną kwotę, bliską 60 tys. zł.

- To prawdziwy precedens, ale determinacja pani Jadwigi pokazuje, że warto walczyć o swój honor, i to do końca - zauważa S. Zubrycki.

Czy ta decyzja sądu to triumf, czy też klęska nowych mediów? Zajmujący się socjologią internetu Jarosław Kinal z Uniwersytetu Rzeszowskiego twierdzi, że nie można tego wyroku komentować w kategorii walki.

- To raczej konfrontacja dwóch rzeczywistości tej realnej i wirtualnej, które rządzą się swoimi prawami - dodaje. - Często wchodzą w kolizję. A poziom cenzury powinien być dopasowany do poziomu cyberśrodowiska użytkowników internetu. Tymczasem poziom złośliwości w tym przypadku osiągnął maksymalny poziom. I dla internautów nie było ważne, kto stał się obiektem ich drwin, wyszydzania. Czy powinny zmienić się przepisy? Cóż, o to powinniśmy pytać prawników.

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska