- Mieszkam w bloku na parterze, tuż nad sklepem spożywczo-monopolowym -tłumaczy Rozalia Król. - I to sąsiedztwo jest dla mnie bardzo uciążliwe. Sprzedaje się tu alkohol, nawet w nocy, często na zeszyt. Jestem tego pewna, bo mój syn kiedyś zostawiał w tym sklepie całą wypłatę.
Klienci piją później trunki przy budynku, czasem tuż pod moim balkonem. Śmiecą, rzucają na ziemię niedopałki papierosów i kapsle, a najgorsze, że załatwiają tu swoje potrzeby fizjologiczne. Nawet moi sąsiedzi próbowali im zwracać uwagę, ale nie poskutkowało.
Kobieta twierdzi, że najpierw próbowała załatwić sprawę polubownie z szefostwem sklepu. - Poszłam do właścicieli i chciałam wyjaśnić problem - mówi R. Król. - Odpowiedzieli, że to nie są ich klienci. A na zakończenie rozmowy jeszcze mnie obrazili.
- Naprawdę już nie mam siły o tym mówić - odpowiada Krystyna Wojtowicz, właścicielka sklepu. - Zastanawiam się, czym naraziliśmy się tej pani, że opowiada o nas takie rzeczy. To nieprawda, iż pozwalamy klientom spożywać alkohol w obrębie obiektu. Poza tym staram się utrzymywać tu porządek, kwiaty sadzę. Sprzątam nawet pod balkonem pani Król, choć to przecież nie jest już teren sklepu…
Jak zapewnia właścicielka sklepu, chciałaby porozumieć się z niezadowoloną sąsiadką. - Ta pani nawet nie próbowała ze mną porozmawiać - wzdycha K. Wojtowicz. - I ja i moi pracownicy codziennie się jej kłaniali, ale nawet na dzień dobry nam nie odpowiada. Jeżeli czuje się w jakiś sposób pokrzywdzona to mogłabym ją przeprosić, choć uważam, że nie ponosimy winy. A jeżeli ktoś nagminnie zanieczyszcza teren pod jej balkonem, to przecież może wezwać policję, prawda?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?