Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sulechowski szpital stawia na nowoczesne metody w leczeniu. A lekarze szkolą medyków z... Wrocławia czy Poznania!

Natalia Dyjas-Szatkowska
Natalia Dyjas-Szatkowska
Doktor hab. n. med., Rafał Rzepka, prof. UZ, jest ordynatorem oddziału ginekologiczno-położniczego w sulechowskim szpitalu.
Doktor hab. n. med., Rafał Rzepka, prof. UZ, jest ordynatorem oddziału ginekologiczno-położniczego w sulechowskim szpitalu. Natalia Dyjas
O nowoczesnych metodach leczenia w zakresie ginekologii, które stosowane są w sulechowskim szpitalu rozmawiamy z doktorem hab. n. med., Rafałem Rzepką, prof. UZ, ordynatorem oddziału ginekologiczno-położniczego w tej placówce.

Uniwersytet Zielonogórski razem ze szpitalem w Sulechowie organizują szkolenia z zakresu nowoczesnych technik operowania kobiet. Na czym one polegają?
Wykorzystujemy techniki laparoskopii. To metoda operacyjna, gdzie przez centymetrowe nacięcie skóry wprowadza się do jamy brzusznej kamerę i widzi się, co się w niej znajduje. Oprócz tego, poprzez pięciomilimetrowe dziurki, wprowadza się do jamy brzusznej trzy narzędzia. I nimi, pod kontrolą wzroku, wykonuje się operacje. W Polsce w ginekologii większość operacji laparoskopowych dotyczy leczenia torbieli jajnika i ciąży pozamacicznej. Natomiast na świecie istnieje tendencja, by tą metodą wykonywać wszystkie operacje ginekologiczne, łącznie najtrudniejszymi, czyli z wycięciem prostym całej macicy i wycięciem rozszerzonym macicy w chorobach nowotworowych. Wszystko przez właśnie takie niewielkie dziurki.

Co daje pacjentowi taki zabieg?
Pacjent w pierwszej dobie po operacji nadaje się do wyjścia do domu i niemalże nie wie, że miał operację. Ale też, jako że kamera, którą wprowadzamy do brzucha, powiększa obraz, widzimy znacznie dokładniej, niż operując metodami klasycznymi. Możemy wykonać operacje precyzyjniej, w wielu przypadkach bardziej radykalnie- np. w zmianach nowotworowych. Istnieje potoczna opinia, że laparoskopowe wycięcie macicy trwa znacznie dłużej, niż operacje wykonywane inną metodą. To plotka. Wczoraj wykonałem wycięcie macicy tą metodą w 20 minut. Czas operacji jest porównywalny. Natomiast stanowczo chcę podkreślić, że lekarzom nie wolno operować na czas. Operacja ma trwać od początku, do końca, być przeprowadzona w sposób bezpieczny. I nawet, gdyby operacja laparoskopowa miała trwać dłużej niż klasyczna, to powrót pacjenta do zdrowia trwa znacznie krócej. Warto, żeby lekarz „pomęczył się” dłużej, by pacjentowi było lepiej. Jeżeli chodzi o laparoskopię w ginekologii, to Polska cały czas raczkuje. Ponieważ w przypadku wycięcia macicy, odsetek operacji wykonanych metodą laparoskopową w naszym kraju wynosi 5-7 proc.

Co wpływa na tak niskie liczby?
To kwestia zarówno sprzętu jak i umiejętności. Potrzeba sporo czasu, żeby wyuczyć chirurga prawidłowego posługiwania się sprzętem do laparoskopii. Z drugiej strony jest on dość drogi. Natomiast jego cena nie jest zaporową dla szpitali. Mogą sobie na niego pozwolić, bo oszczędzają później na pobycie pacjenta w placówce, na antybiotykach. Pacjenci nie mają powikłań pooperacyjnych, rzadziej przetacza się im krew.

A w niewielkim Sulechowie takie zabiegi już się odbywają…
Tak. Szkolimy w tym zakresie połowę Polski. U nas odsetek laparoskopowego wycięcia macicy wynosi 95 proc., od momentu, kiedy zacząłem pracę w tej lecznicy. Początkowo szkoliłem lekarzy z zakresu laparoskopii w Szczecinie, teraz w Sulechowie. Przyjeżdżają do nas lekarze z wielkich miast. To może brzmieć nieco abstrakcyjnie i absurdalnie, ale na najbliższym spotkaniu w Sulechowie będą szkolić się koledzy z Poznania i Wrocławia. Robimy około 40 dużych operacji laparoskopowych, polegających na wycięciu macicy, miesięcznie. Natomiast planujemy tę liczbę zwiększyć, operować w godzinach popołudniowych. Kształciliśmy się w tym zakresie, więc chcemy korzystać z tej wiedzy.

Czy studenci UZ też z takich szkoleń mogą korzystać? Czy są jeszcze na to za mało doświadczeni?
Szkolenia odbywają się w sali operacyjnej, gdzie może być nie więcej niż sześcioro szkolących się lekarzy, uczestniczących w operacjach. Do tego zapraszamy studentów uniwersytetu, którzy muszą się wcześniej zarejestrować i dwoje-troje z nich może też brać udział w szkoleniach.

Czyli jest szansa, że młodzi zostaną w regionie i będą rozwijać nasze szpitale?
Nie po to przyszedłem razem z moim zespołem ze Szczecina, żeby nie zachęcać młodych ludzi do pozostania w województwie lubuskim. Taki jest nasz cel. Lekarzy w szpitalach w regionie jest zdecydowanie za mało. Jestem przekonany, że gdy koledzy zobaczą, jak wygląda nowoczesna medycyna w Lubuskiem, to chętnie tutaj zostaną. Pochodzę z Sulechowa, wieloletnim dyrektorem tutejszego szpitala był mój ojciec, ale 26 lat spędziłem poza województwem. Jednak wróciłem z myślą, żeby poprawić obraz medycyny, ginekologii w tym regionie. Dyrekcja szpitala w Sulechowie wyszła mi naprzeciw i obiecała zgromadzenie potrzebnego sprzętu. I słowa dotrzymała. Mam nadzieję, że nigdy nie będzie tego żałować. Moim pomysłem jest powołanie w Sulechowie kliniki endoskopii ginekologicznej. Mam tu poparcie dziekana wydziału lekarskiego i nauk o zdrowiu UZ. Chciałabym, żeby była konkurencją dla kliniki, która w przyszłości mogłaby powstać w Zielonej Górze. Ponieważ konkurencja między szpitalami podnosi jakość usług. Warto dążyć do tego, żeby to pacjenci mieli prawo wybrać, gdzie się leczyć. A przyszli studenci zaopiniować, gdzie im się lepiej uczyło medycyny.

Co zmieniło się u nas na plus, jeśli chodzi o rozwój opieki nad pacjentem?
Owszem, szpitale inwestują w sprzęt, ale ja jeszcze nie zaobserwowałem aż tak silnej tendencji w województwie lubuskim. Tam, gdzie przepracowałem ostatnia lata, było tak, że jak jeden szpital coś kupował, to kilka miesięcy później konkurencyjna placówka kupowała ten sam sprzęt. U nas placówki nie muszą się starać, żeby zabiegać o pacjentów. Bo oni są, mimo że jest sporo szpitali w Lubuskiem. Ale nie wykonują szeregu zabiegów...

Jak odpocząć psychicznie i fizycznie po wykonywaniu takich operacji?
Gram w tenisa (śmiech). Kilkanaście lat temu, kiedy zacząłem wykonywać zabiegi metodą laparoskopii, bolał mnie kręgosłup. Stwierdziłem, że coś należy z tym zrobić. Zapisałem się do amatorskiej ligi tenisa. To pozwala mi odpocząć psychicznie i wytrzymać fizycznie. Czy boję się jakichś urazów nadgarstka, które wpłynie na operację? Staram się w życiu nie bać.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Te produkty powodują cukrzycę u Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska