Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sulęcin: W pożarze zginęła matka i dwóch synów

Wojciech Obremski
- Długo będę pamiętała tę noc - mówi Joanna Dancewicz, oglądając na podwórku spalone rzeczy swoich sąsiadów
- Długo będę pamiętała tę noc - mówi Joanna Dancewicz, oglądając na podwórku spalone rzeczy swoich sąsiadów fot. Wojciech Obremski
- Takiej tragedii dawno u nas nie było - mówią mieszkańcy miasta po pożarze, który w środę około 21.00 wybuchł w jednym z domów przy ul. Żeromskiego.

Krótko informowaliśmy o tym już tuż po pożarze. - Już o 11.00 poczułam w mieszkaniu swąd spalenizny - wspomina Joanna Dancewicz z parteru, najbliższa sąsiadka ofiar. - Wybiegłam więc na klatkę schodową, a tam dym! Mąż szybko ustalił, że wydostaje się od sąsiadów - dodaje sulęcinianka. Z mężem zaczęła pukać w ich okna - Usłyszeliśmy, że mamy się odczepić - mówi Dancewicz.

Wraz z inną sąsiadką wyprowadziła dzieci z budynku, do znajomych i rodziny. Potem jednak dymu przybywało, a kiedy około 21.00 mieszkańcy zobaczyli ogień, zadzwonili po straż pożarną. - Przyjechali błyskawicznie, a jednak za późno - rozkłada ręce Stanisław Niziałek z domu obok, który całą noc po pożarze nie spał, bo bał się, że ogień pojawi się znowu - Przecież tu dach obok dachu. Gdyby to się stało w nocy, wszyscy byśmy się spalili! - nie może się uspokoić pan Stanisław.

Zadymiona cała ulica

- Niestety, przebywających w tym mieszkaniu ludzi nie dało się uratować - powiedział nam wczoraj Marek Harkot, zastępca komendanta Straży Pożarnej w Sulęcinie. Ofiary to 71-letnia kobieta i jej dwóch synów w wieku 51 i 44 lat. Podczas akcji gaśniczej pozostałych mieszkańców budynku ewakuowano, ale już około północy mogli wrócić do siebie.

Na Żeromskiego w czwartek od rana stoi wielu ludzi. Przychodzą, patrzą, kiwają ze smutkiem głowami. - Znałem tę rodzinę. Niestety, często odbywały się tam alkoholowe libacje - mówi przechodzień Stefan Laskowski. - W środę dym było widać na ulicy - dodaje Eugeniusz Stawimer, który przyglądał się całej akcji. - Widziałem, jak strażacy układają na chodniku ciała w plastikowych workach. To był straszny widok - mówi emeryt Ryszard Kalemba.

Wciąż czuć spaleniznę

Postępowanie w sprawie pożaru prowadzi prokuratura w Sulęcinie. - Na razie jest za wcześnie, by cokolwiek stwierdzić jednoznacznie. Powołaliśmy biegłego pożarnika i czekamy na ekspertyzy oraz oczywiście na wyniki sekcji zwłok - powiedział nam prokurator rejonowy Janusz Kodź.

Dowiedzieliśmy się, że przyczyną śmierci prawdopodobnie nie był ogień, ale zaczadzenie na skutek nieszczelności któregoś z pieców. Według prokuratury ciała nie nosiły śladów nadpalenia. Na klatce schodowej wciąż czuć spaleniznę, a ściany są czarne od dymu. - Oczywiście wyremontujemy zarówno spalone mieszkanie, jak i klatkę schodową - zapewnia burmistrz Sulęcina Michał Deptuch.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska