Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sulęcińscy radni chcą do komisji

Wojciech Obremski
Pod koniec ubiegłego roku rada miejska w Sulęcinie przegłosowała zmianę statutu.

Pozwala on na zwiększenie liczby osób zasiadających w komisjach.

Do tej pory jedna komisja mogła liczyć maksymalnie dziewięciu członków. Teraz od dziewięciu do 12. Dzięki tej zmianie, radni mogą zasiadać nie tylko w jednej komisji, ale w dwóch a to oznacza korzyści finansowe. Członek jednej komisji dostaje miesięcznie na rękę 370 zł, ale zasiadając w drugiej może liczyć na 550 zł. 10 z 12 sulęcińskich radnych jest członkiem dwóch komisji. Pozostali dwaj czują się dyskryminowani.

Leży im na sercu dobro

Chodzi o Tomasza Prozorowicza i Ryszarda Kosmalę, którzy będąc już członkami komisji spraw społecznych, złożyli wniosek o przyjęcie do kolejnej, budżetu, promocji i rozwoju. Mimo że podobne wnioski innych radnych zostały przyjęte, ich odrzucono. - Głosowali przeciw, bo mamy własne zdanie - twierdzi Ryszard Kosmala. Dodaje, że to kara za to, iż porusza on wiele niewygodnych dla rady tematów, takich jak głosowanie przeciwko opłacie za psa, czy szukanie nieprawidłowości przy zakupie paliwa dla gimbusów. Z kolei Tomasz Prozorowicz ma wrażenie, że ogranicza mu się pracę w radzie. - Jest to o tyle dziwne, że pracowałem przy zmianie tego statutu - mówi. - Zastanawiające jest to, że do dwóch komisji przyjmowani są radni, którzy choć przesiadują na sesjach, to w ogóle w nich nie uczestniczą Nikt nie bierze pod uwagę tego, że staraliśmy się o uruchomienie nowej linii szynobusów i że leży nam na sercu dobro mieszkańców.

Dyskryminowani radni uważają też, że to przewodniczący rady miasta Bogdan Furtak nakłania innych, aby głosowali przeciwko przyjęciu ich do kolejnych komisji.

Kotek i myszka

- To bzdura! - odpiera zarzut przewodniczący - Nikomu nie mówiłem, jak ma głosować. Wnioski obu panów, które przedstawiłem radzie, zostały odrzucone większością głosów. A dlaczego? To już sprawa radnych - tłumaczy B. Furtak. Dodaje też, że według niego obaj panowie do pracy w komisji budżetu, promocji i rozwoju się po prostu nie nadają. - Nie znają się na gospodarce - mówi przewodniczący. Radni nie zamierzają rezygnować. - Prawdopodobnie wkrótce ponownie złożę wniosek, ale zastanawiam się, czy to nie zabawa w kotka i myszkę - mówi T. Prozorowicz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska