Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Suma rządów PiS-u dla Lubuskiego. Gdzie prowadzą lubuskie drogi?

Robert Bagiński
W Muzeum Lubuskim w Gorzowie odbyło się noworoczne spotkanie polityków Prawa i Sprawiedliwości. Nie zabrakło podsumowań i życzeń, ale to było całkiem inne spotkanie, niż dotychczasowe. Na niespełna rok do wyborów był to pokaz jedności oraz deklaracja woli współpracy na rzecz regionu. Na zaproszenie byłej minister, a dzisiaj europoseł Elżbiety Rafalskiej, wzięła w nim udział liczna reprezentacja polityków PiS z Zielonej Góry. - Budowanie zgody i wspólnoty w Lubuskiem jest obecnie ważniejsze, niż kiedykolwiek wcześniej – rozpoczęła Rafalska.

Byli więc lubuscy parlamentarzyści PiS: Jacek Kurzępa, Elżbieta Płonka i Jerzy Materna, ale również samorządowcy z obu stolic województwa m.in. przewodniczący zielonogórskiej Rady Miasta Piotr Barczak, szef klubu gorzowskich radnych PiS Tomasz Rafalski, a także liczna reprezentacja radnych wojewódzkich. - Często próbuje się nas dzielić ze względów sportowych, ale ze względów ludzkich jesteśmy autentyczną wspólnotą – mówił Barczak.

Kluczowym punktem spotkania było podsumowanie ubiegłego roku, ale również całego okresu rządów Zjednoczonej Prawicy. Niemal wszyscy mówcy podkreślali, że w Polsce i Lubuskiem, był to okres bez precedensu. - W styczniu wydawało się, że rok 2022 będzie czasem wzmacniania gospodarki po okresie pandemii, ale nadeszła ta straszna wojna – mówiła europoseł Rafalska, według której napaść Rosji na Ukrainę, dla wielu była szokiem, gdyż nie wyobrażali sobie, że kolejna wojna będzie niemal taka sama jak poprzednie. - Byliśmy pewni, że taka wojna jaką znaliśmy z podręczników już się nigdy nie pojawi – dodała.

Europoseł zrelacjonowała zebranym, jak bardzo reakcja Polaków na uchodźców z Ukrainy, zmieniła stosunek europejskich polityków do naszego kraju. - Przestano nas stygmatyzować, że my jesteśmy im przeciwni – mówiła Rafalska, nawiązując do wcześniejszych reakcji polskiego rządu na nielegalnych imigrantów, którzy próbowali przedrzeć się do Polski od strony Białorusi. - Dzisiaj już wiemy, że to był element pierwszego etapu wojny – skonstatowała. Polityk odniosła się również do sprawy Krajowego Planu Odbudowy, wyrażając nadzieję, że wszystko zmierza do dobrego rozwiązania. Ma jednak wątpliwości. - Komisja Europejska jest w szachu, bo jak wykazuje dobrą wolę wobec Polski, to od razu jest szantażowana ewentualnym jej odwołaniem – wyjaśniła.

Nikt z zebranych nie miał wątpliwości, że rząd Zjednoczonej Prawicy znalazł się w sytuacji mocno niekomfortowej. Pomimo historycznych nakładów na politykę społeczną, bezprecedensowych inwestycji w infrastrukturę, wspierania biznesu oraz dużych transferów finansowych do samorządów, zmierzył się ze skalą problemów o których żaden z innych rządów po 1989 roku, nie mógł nawet pomyśleć. - Każda władza się zużywa, ale ta nasza miała cały czas pod górkę i wiatr, ponieważ mierzyła się z ogromną ilością kryzysów. Z czymś takim nie spotkał się wcześniej nikt inny - stwierdziła była minister.

W podobnym tonie wypowiedział się wojewoda lubuski Władysław Dajczak, który jest również pełnomocnikiem PiS. Mówił z perspektywy 7 lat swojego urzędowania. - Tego wszystkiego, co doświadczyłem w roli wojewody, nie przeżył żaden inny mój poprzednik. I pewnie już nie przeżyje, oby tak było – rozpoczął. Potem, wymienił to wszystko, z czym przyszło mu się w ostatnich latach zmierzyć: pandemia ptasiej grypy, Covid’19, afrykański pomór świń, wojna na w Ukrainie i konieczność zaopiekowania uchodźców, a w końcu kryzys surowcowy oraz inflacja.

- To były wyzwania, którym podołaliśmy dzięki współpracy służb wojewody z samorządowcami. Nie było podziałów na to, kto jest skąd i jakie ma poglądy. Różnice polityczne odchodziły na dalszy plan, ponieważ

wiedzieliśmy, co mamy robić – mówił wojewoda Dajczak. Ta laurka nie dotyczyła niestety wszystkich samorządowców. - Jest ten jeden wyjątek i mówię to ze smutkiem – dodał polityk. Jego zdaniem, mimo wielu prób podejmowania współpracy, jest ona niemal niemożliwa z zarządem województwa, gdzie główną rolę odgrywają politycy Platformy Obywatelskiej.

Według wojewody, pomimo próśb, deklaracji i zaproszeń do współpracy, jest ona odrzucana przez władze samorządu województwa z powodów politycznych. Jak podkreślił, sporo w ich narracji kłamstw, które są rozpowszechniane we wszelkie możliwe sposoby. - Jak je słyszę, te wszystkie wypowiedzi, że „gdyby nie zarząd województwa i marszałek”, to byłaby tragedia z pandemią lub Ukraińcami, mogę się tylko uśmiechać i nie chcę tego nawet komentować, bo to jest żałosne – ocenił wojewoda.

Na potwierdzenie skuteczności swojej opinii zaprezentował kilka liczb. W czasie problemów z Covid’19 Lubuski Urząd Wojewódzki przekazał na rzecz Gorzowa 200 mln zł, a dla Zielonej Góry 150 mln zł. Lubuska służba zdrowia otrzymała prawie 800 mln zł na funkcjonowanie oraz niezbędny sprzęt. – Ja się pytam, ile marszałek wydała z własnych środków na te wszystkie działania w tamtym czasie? – indagował wojewoda, który skonstatował, że „z panią marszałek nie da się rozmawiać”. – I to jest ze szkodą dla mieszkańców regionu – dodał.

Pomimo powyższego, a także postawy polityków PO, region nie jest przez rządzącą krajem prawicę w żaden sposób dyskryminowany. Wręcz przeciwnie. Jak poinformował wojewoda, w ostatnich latach w Lubuskiem powstało 2,5 tys miejsc w żłobkach dla dzieci do lat 3-ch, podczas, gdy za rządów PO było to zaledwie 200 miejsc. Skalę wsparcia dla regionu widać na przykładzie domów dla osób starszych Senior Plus. – Oni przez wszystkie lata stworzyli ich w Lubuskiem zaledwie 2, a my 47 – wyliczał Dajczak. Prawdziwym nokautem dla PO w regionie są jednak kwoty na drogi oraz inwestycje strategiczne w Lubuskiem. Zjednoczona prawica przekazała tu do lubuskich samorządów prawie 3 miliardy, a poprzednicy zaledwie kilkaset milionów.

W ślad za informacjami o skutecznosci administracji rządowej, poszedł również konkretny apel, a dotyczył on współpracy na linii Gorzów – Zielona Góra. Wojewoda Dajczak uważa, że dane demograficzne nie sprzyjają regionowi, a zatem, jego silną stroną powinien być rozwój i współpraca głównych ośrodków. - Nie ma czasu na kłótnie, ponieważ perspektywy demograficzne dotyczące naszego województwa są zatrważające, a my mamy jeszcze wspólnie wiele do zrobienia – zakończył.

Kwestia współpracy dwóch stolic była głównym mottem noworocznego spotkania polityków PiS w Gorzowie. - Odpowiedzialni politycy potrafią zrezygnować z osobistych ambicji, aby realzować ważne cele dla całej społeczności. My możemy sobie rywalizować na niwie sportowej i w innych obszarach, ale drogi z Gorzowa prowadzą do Zielonej Góry, i odwrotnie. Możemy walczyć o swoje w zgodzie i to jest nasza szansa – mówiła europoseł Rafalska.

Wtórowała jej radna sejmiku Małgorzta Gośniewska-Kola. - Dobro wspólne powinno być tym, co powinno nas w najbliższym czasie motywować, aby wychodzić szerzej – mówiła, ale przyznała, że dobra wola jednej strony nie wystarczy. - Nie chcę być złośliwa, ale w sejmiku województwa trudno dopatrzeć się takiej postawy – dodała.

- Nie możemy oddać władzy i nie chodzi tutaj o nas, ale o Polskę i to wszystko, co musi być kontynuowane, aby ona była silna – mówił poseł Jerzy Materna. Zaznaczył przy tym, że on osobiście, dla dobra regionu i budowania pomostów, stara się uczestniczyć w spotkaniach w urzedzie marszałkowskim. – Bo my jesteśmy uczciwi w tym co robimy i chcemy jak najlepiej – podkreślił.

emisja bez ograniczeń wiekowychnarkotyki
Wideo

Strefa Biznesu: Czterodniowy tydzień pracy w tej kadencji Sejmu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska