Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Świat widzę na zielono

Tadeusz Krawiec
Justyna Adamska ma 17 lat. Uczy się w Liceum Katolickim w Szczecinie. Zdążyła już nagrać własną płytę. Laureatka wielu konkursów i festiwali.  - To talent najwyższej wody – mówią o niej gwiazdy polskiej piosenki i profesorowe akademii muzycznych.
Justyna Adamska ma 17 lat. Uczy się w Liceum Katolickim w Szczecinie. Zdążyła już nagrać własną płytę. Laureatka wielu konkursów i festiwali. - To talent najwyższej wody – mówią o niej gwiazdy polskiej piosenki i profesorowe akademii muzycznych. fot. Tadeusz Krawiec
Rozmowa z Justyną Adamską z Kołęcka (gm. Bierzwnik), tegoroczną laureatką Festiwalu Piosenki Zaczarowanej w Krakowie.

- W ubiegłym roku na znalazłaś się w ścisłym finale. Wówczas zdradziłaś nam, że spróbujesz jeszcze raz. Dopięłaś swego i to wyjątkowo skutecznie?
- Gdy ogłoszono werdykt to najpierw oniemiałam! Potem się rozpłakałam! "Pani Irenko nie wierzę! Nie wierzę!" - krzyczałam do Ireny Santor, prosząc ją, by mnie uszczypnęła. Z powodu mojego szczęścia rozpłakała się też pani Anna Dymna, organizatorka festiwalu. Tak. W Krakowie spełniło się jedno z moich dwóch najważniejszych marzeń.

- A jakie jest to drugie marzenie?
- To chyba oczywiste, o czym może marzyć niewidoma dziewczyna. Dzisiaj czuję, że śpiewanie to moje drugie oczy. Jednak chciałabym was kochani kiedyś zobaczyć! Czuję, że uśmiechacie się do mnie, słyszę jak śpiewacie razem ze mną. Lubię też, gdy dziennikarze o mnie piszą w gazetach. Szkoda, że sama nie mogę tego przeczytać. Po sukcesie jeszcze bardziej uwierzyłam w to, że marzenia się spełniają.

- Od roku uczysz się w Liceum Katolickim w Szczecinie. Wcześniej chodziłaś do szkół dla niewidomych. Nie żałujesz, że zdecydowałaś się zasiąść w ławkach ze rówieśnikami, którzy widzą?
- Zdecydowanie nie! Dla mnie to był kolejny życiowy krok w kierunku usamodzielnienia się. Przeprowadziłam się do Szczecina. Mieszkam razem z dziadkiem. W szkole jestem pierwszą niewidomą uczennicą i może dlatego wszyscy przyjęli mnie bardzo sympatycznie. Mam tam też panią Iwonę Faj, która uczy mnie śpiewu. Chyba dobrze, skoro sięgnęliśmy po taki sukces.

- Po kilku koncertach nareszcie wylądowałaś w rodzinnym Kołecku. Tu chyba czujesz się najlepiej?
- Wracam tu dla mamy, taty i siostry Kasi. Strasznie tęsknię za nimi przez cały rok i chociaż mam coraz więcej zajęć, to staram się, żeby wakacje były tylko dla nas. Czuję w sercu, że jesteśmy sobie wzajemnie potrzebni. Tu mogę też śpiewać do woli. Uśmiecham się słysząc szum sosen, świergot ptaków czy czując zapach żywicy. Nie wszyscy o tym wiedzą, ale mój świat widzę na zielono... Znam tu też każdy zakątek, bo sama wszystko zaprojektowałam. Tu też odwiedzają mnie moi przyjaciele. Właśnie goszczę Łukasza Żelechowskiego z rodziną. On też jest niewidomy i pięknie śpiewa. Czasami razem koncertujemy.

- Zdradź czytelnikom "GL" swoje najbliższe plany
- Oczywiście leniuchowanie w Kołecku. A te dalsze, to studia wokalne w Katowicach. A jeszcze dalsze - śpiewanie, śpiewanie, śpiewanie!

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska