- Ile czasu potrzeba na sto występów w lidze?
- Dużo zależy od zawodnika. Debiutowałem jesienią 1999 roku i miałem wtedy 16 lat. Od tamtego momentu minęło więc sześć lat.
- Świętowałeś jubileusz?
- Tylko w rodzinnym gronie, z moją narzeczoną Kasią i jej rodzicami.
- Które z tych stu spotkań najbardziej utkwiło ci w pamięci?
- Na pewno debiut. Graliśmy wtedy z Progresem w Jeleniej Górze i był bezbramkowy remis. W wieku 16 lat mało kto zaczyna w trzeciej lidze. Dlatego to był niezły wyczyn. W tym samym roku, tylko nieco wcześniej, trafiłem do kadry młodzieżowej.
- Najpierw kadra, potem trzecia liga?
- Tak, to był dla mnie bardzo dobry okres.
- Przez kilka lat byłeś kadrowiczem zespołów młodzieżowych, a jednak twoja kariera nie potoczyła się tak, jakbyś sobie tego życzył?
- Owszem, nie jest zgodna z moimi oczekiwaniami. Myślę, że dużo zależy od zawodnika, jego podejścia do meczów i psychiki. Poza tym trzeba mieć menedżera, bo samemu, nawet przy dobrej grze, ciężko się wybić.
- Potrzebne są więc układy i znajomości z menedżerami?
- Nie nazwałbym tego układami. Potrzebny jest po prostu człowiek, który siedzi w piłce i potrafi wypromować zawodnika. W moim przypadku, tym co mogło popchnąć naprzód karierę, były występy w kadrze. Miałem szansę przejść do Radomska, a w 2002 roku do Górnika Zabrze.
- Tobie brakowało takiego człowieka?
- Na pewno. Jednak w całej sprawie jest trochę mojej winy. Gdybym odszedł podczas nauki w liceum, inaczej by się wszystko potoczyło. Zdecydowałem jednak, że zostanę w Zielonej Górze do końca szkoły. Teraz staram się udowodnić, że kiedyś słusznie powoływano mnie do kadry. Duża w tym zasługa pana Józefa Nieśpiała i psychologa Marka Lemańskiego.
- Dziękuję.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?