Taką akcję strażnicy przeprowadzili ostatnio koło Sobierzynka w gminie Kotla. - Dostaliśmy informację od wędkarza, że zauważył na powierzchni wody korki sieci rybackich - powiada Hoffmann. - Na miejsce pojechało ośmiu strażników. Pilnowali tego miejsca, licząc na to, że pojawią się kłusownicy. Niestety, musieli coś wyczuć, pewnie mieli wystawione w okolicy czujki. Kłusowników nie udało się nam zatrzymać, ściągnęliśmy tylko sieci.
Były w nich już ryby - liny, jazie, ważące kilkanaście kilogramów. - Były w dobrej kondycji, więc zostały wypuszczone do stawu - mówi strażnik. - Sieci skonfiskowaliśmy. Ale to nie problem dla kłusowników, chociaż pewnie przeklinają, bo stracili kilkaset złotych. Wiem, że niebawem zaopatrzą się w nowe. Kupienie takich to nie problem, chociaż jest to proceder nielegalny, bo na sieci trzeba mieć specjalne zezwolenia. Ale wystarczy, że pojadą na giełdę do Lubina. Tam będą mieli duży wybór.
Hoffmann ze smutkiem mówi o tym, że zatrzymanie kłusowników na gorącym uczynku zdarza się rzadko. - Są takie wisie w pobliżu stawów, jak Sobierzynek czy Pękoszów, przez które musimy przejechać, by dotrzeć na łowisko. Przejazd samochodu przez taką wieś, to alarm dla kłusowników, którzy wolą stracić sieci, niż wpaść w pułapkę. Kłusownictwo to przestępstwo, grozi za to kara do pięciu lat więzienia.
Tym, co sprzyja kłosownikom, to także fakt, że jest na ich proceder społeczne przyzwolenie, nie mogą narzekać na amatorów świeżych ryb. - Ludzie wiedzą, u kogo można się zaopatrzyć, składają często zamówienia, na wesela czy przyjęcia komunijne.
Opowiada o sytuacji, gdy ryby od kłusowników zamawiał właściciel jednej ze smażalni w Radzyniu. - Kupował je od kłusowników z naszych terenów, którzy odławiali ryby w Odrze, a oferował je klientom jako świeży ryby prosto z Jeziora Sławskiego. Ten proceder udało się zakończyć wyrokami dla przestępców.
Amatorów ryb nie brakuje. - Złowiłem półtorametrowego suma, zrobiłem sobie pamiątkowe zdjęcie i pochwaliłem się swoim trofeum znajomym. Bardzo szybko dostałem ofertę kupienia tej ryby, chętny oferował mi 800 zł. Ze smutkiem przyjął informację, że ryba trafiła z powrotem do wody, bo był to czas ochronny na sumy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?