Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Symbole komunistyczne w przestrzeni publicznej mają być surowo karane

Witold Głowacki
Witold Głowacki
PublicDomainPictures / Pixabay License
Okazuje się, że komunizm w Polsce wcale nie został jeszcze pokonany. Po nowelizacji Kodeksu karnego na celowniku prokuratury znajdzie się kanapowa partia komunistyczna.

Nowelizacja Kodeksu karnego przygotowana przez resort sprawiedliwości i uchwalona przez Sejm przed ponad miesiącem oprócz podwyższenia kar za część przestępstw oraz szeregu innych zmian zawiera również zaostrzenie przepisów dotyczących karania za propagowanie ustrojów totalitarnych. Zmiany będą dotyczyć artykułu 256 kodeksu karnego, który obecnie zakazuje propagowania faszyzmu. Autorzy nowelizacji dopisali do listy ustrojów, których propagowanie ma być penalizowane, również nazizm i komunizm. Chodzi nie tylko o działalność polityczną na rzecz którejkolwiek z tych ideologii, lecz również o używanie jej symboliki.

To zaś jest poważny wielki problem dla polskich komunistów. Nie, nie chodzi o tych byłych czasów PRL, tylko całkiem współczesnych, zrzeszonych w założonej w 2002 roku Komunistycznej Partii Polski - wywodzącej swój rodowód od przedwojennej KPP. Komunistyczna Partia Polski liczy kilkuset członków (w szczytowym okresie było ich nieco ponad tysiąc) i traktuje swoje historyczne odwołania śmiertelnie serio, choć nie da się ukryć, że jest to ugrupowanie absolutnie kanapowe, a przeciętny Polak nawet nie wie o jego istnieniu. Zresztą mały test - kto z Państwa wie, kto to jest Krzysztof Szwej? Otóż to nie kto inny, tylko przewodniczący Komunistycznej Partii Polski. A pismo „Brzask? To z kolei oficjalny organ polskiej partii komunistycznej, który choć wychodzi nieregularnie, stara się jak najlepiej podążać za spuścizną „Trybuny Ludu”. Ale kłopotami z odpowiedzią martwić się nie należy. Komunistyczna Partia Polski to dziś naprawdę zupełny margines polityki.

KPP działa niemal wyłącznie na terenie Zagłębia. Sosnowiec i Dąbrowa Górnicza to jej mateczniki - o ile można tak mówić o najważniejszych ośrodkach w życiu partii, która w całości jest mniej liczna od struktur pojedynczego powiatu w wypadku PiS czy Platformy.

Partia wywodzi się od bardzo specyficznej organizacji Związek Komunistów Polskich „Proletariat”, która powstała w 1990 roku, tuż po samorozwiązaniu się PZPR. W jej skład weszli przedstawiciele pezetpeerowskiego ultra betonu (z rodowodem sięgającym czasów Kazimierza Mijala), którzy uważali Okrągły Stół za, uwaga, zdradę elit, a porozumienie z Solidarnością za wielką klęskę światowego ruchu komunistycznego. ZKP „Proletariat” oraz później KPP tworzyli właśnie tacy byli członkowie PZPR, którzy byli skrajnie rozczarowani postawą większości swych kolegów szukających miejsca dla siebie w nowym systemie politycznym i współtworzących SdRP, a później SLD. Wprawdzie ZKP „Proletariat” wszedł w 1991 w skład Sojuszu, ale pięć lat później opuścił go w proteście przeciwko uchwaleniu „reakcyjnej” konstytucji - tak, tej samej, która obowiązuje do dziś.

Od tego czasu ZKP „Proletariat”, a później KPP pozostawały na absolutnym marginesie polskiej polityki, grając w lidze politycznego planktonu. Wzmianki o KPP pojawiały się w mediach niemal wyłącznie za sprawą najbardziej szokujących polską opinię publiczną zagrań jej działaczy dotyczących polityki międzynarodowej.

Chodziło tu najpierw o nieustający flirt z Koreą Północną i jej ambasadą (tak, działacze KPP uważają Koreę Północną za kraj, który jako jedyny podąża dziś we właściwym kierunku), a całkiem niedawno o wypowiedzi dotyczące konfliktu na Ukrainie. KPP otwarcie poparła wtedy prorosyjskich separatystów i interwencję armii rosyjskiej (w tym aneksję Krymu). „Na Ukrainie potrzebna jest władza oparta na organizacji ludzi pracy. Dlatego popieramy protesty odbywające się we wschodniej i południowej Ukrainie przeciwko oligarchom wyzyskującym pracowników i prawicowym władzom wyłonionym w wyniku zamachu stanu” - takie frazy znalazły się w wysławiającym politykę Putina stanowisku Komunistycznej Partii Polski. Aha, było jeszcze publiczne sławienie Stalina, jako wielkiego przywódcy światowego komunizmu, również na łamach „Brzasku”, czyli oficjalnego organu KPP. Owszem, od czasu do czasu KPP rzeczywiście dostarczała interesującego materiału do wywoływania powszechnego oburzenia.

Na co dzień jednak o KPP nie mówi się zbyt wiele. W ostatnich latach najgłośniej o KPP było chyba jak dotąd głównie za sprawą posłów Prawa i Sprawiedliwości, którzy domagali się delegalizacji współczesnej partii komunistycznej już kilka lat temu. W 2014 roku dość intensywną kampanię w tej sprawie prowadził poseł PiS Bartosz Kownacki. Złożył on serię zawiadomień do prokuratury przeciwko najważniejszym działaczom KPP, śledztwa nie zostały jednak wszczęte.

Prokuratorzy umorzyli sprawę pisząc w uzasadnieniu, że KPP nie odwoływała się bezpośrednio do totalitaryzmu (w dotychczasowym rozumieniu artykułu 256 kk mieli zresztą rację) i że „działalność partii opiera się na pokojowym i dobrowolnym przekonywaniu społeczeństwa o słuszności idei”. Kanapowi komuniści mogli więc w spokoju działać pod swym czerwonym sztandarem - niczym w jakimś rezerwacie czy muzeum minionej epoki. Niewiele zmieniła tu cała seria spraw sądowych i kolejnych odwołań prokuratury (która po dojściu do władzy PiS całkowicie zmieniła swój front w sprawie KPP”). Kolejne etapy postępowania i próby jego wznowienia ciągle kończyły się umarzaniem sprawy.

CZYTAJ TAKŻE: Komunistyczna Partia Polski wiecznie żywa. Marian Indelak: Wolność zawdzięczamy Stalinowi [VIDEO]

Teraz odwoływanie się do komunistycznej ideologii w polityce ma być jednak zakazane i karane, podobnie jak stosowanie w przestrzeni publicznej symboli odnoszących do komunizmu. Jeśli chodzi o ideę, to KPP ma komunizm nawet w nazwie. A jeśli chodzi o symbole, to godłem partii jest - a jakże - sierp i młot.

Krzysztof Szwej (przewodniczący KPP) zapowiedział, że po zmianach w Kodeksie karnym partia po prostu przestanie używać słowa „komunizm” i zmieni symbolikę, absolutnie nie zmieniając swojego charakteru. Na razie polscy komuniści dostali spore wsparcie od swych kolegów z innych krajów świata. Różne formy interwencji w polskich placówkach dyplomatycznych podjęła prawie cała komunistyczna międzynarodówka - tak, ona też istnieje. Ba, choć wprawdzie nie istnieje Jugosławia, istnieje Nowa Komunistyczna Partia Jugosławii, która - a jakże - wystąpiła w obronie KPP. Oprócz niej zajęły się tym partie komunistyczne między innymi z Włoch, Grecji, Holandii, Austrii, Chorwacji, Meksyku i Belgii. Interweniowanie polegało głównie na wydawaniu rezolucji i słaniu protestów do polskich ambasad, ale komuniści z Meksyku, Grecji i Austrii urządzili nawet pikiety przed placówkami dyplomatycznymi w obronie uciskanych towarzyszy z Polski.

W Polsce też odbył się protest. Komuniści stanęli pod Sejmem w połowie czerwca. Manifestacja przeszła praktycznie niezauważona, bo wzięło w niej udział nie więcej niż pół setki osób. Ale tak właśnie wygląda codzienność współczesnych komunistów i ich partii.

Nie ma co się dziwić. Lewica trzyma się od polskich komunistów z daleka - przypominając, że komunistyczny ustrój totalitarny był tak samo „lewicowy” jak nazistowski „prawicowy”. Ściślej - lewica otacza polskich komunistów szczelnym kordonem sanitarnym. SLD - ze swym przecież postkomunistycznym rodowodem - nie szuka w nich żadnych partnerów i unika wszelkich kontaktów.

Partia Razem, którą można uznać za znajdującą się najdalej po lewej stronie polskiej sceny politycznej, ogłosiła, że nie będzie w żaden sposób współpracować z komunistami dosłownie chwilę po powstaniu. Kiedy po mniej więcej roku jeden z jej członków objawił w mediach społecznościowych swoje komunistyczne sympatie, został natychmiast wyrzucony z hukiem.

CZYTAJ TAKŻE: „Odzyskanie państwa”, „przejęcie państwa”? Tak, wciąż mówimy językiem PRL-u

Ale i KPP lubi się odcinać od „lewactwa”, serio. Wszak komuniści wierzą w rządy silnej ręki i dyktaturę - wprawdzie proletariatu - jednak uosobioną w postaci wodza.

Dlatego KPP pozostaje raczej działalność wsobna. Owszem, jej działacze zawsze pojawiają się na przykład na zbiorczo-lewicowych pochodach pierwszomajowych i niektórych innych manifestacjach. Na co dzień pozostaje im jedynie nostalgia i grzebanie w historii.

Historia zaś nie niesie zbyt wiele otuchy działaczom współczesnej KPP. Przedwojenna Komunistyczna Partia Polski działała nielegalnie - a jej członkom w każdej chwili groziło aresztowanie. W okresie międzywojennym ściganie komunistów miało jednak dość poważne uzasadnienie, KPP otwarcie opowiadała się za przyłączeniem Polski do Związku Sowieckiego w roli jego kolejnej republiki związkowej, tym samym więc komuniści prowadzili realną działalność antypaństwową (niezależnie od ich powiązań z sowieckim wywiadem i innych działań na rzecz Moskwy).

Z przedwojennymi komunistami nie poradziła sobie ani policja, ani wojskowa „defensywa”, czyli kontrwywiad. Tak naprawdę KPP wraz ze sporą częścią jej najważniejszych działaczy całkiem dosłownie zlikwidował dopiero Stalin, który uwięził ich po ostatnim moskiewskim (taka emigracyjna gościna) zjeździe. Wszyscy członkowie Biura Politycznego trafili na Łubiankę jeszcze w 1937 roku.

NKWD wymordowała zdecydowaną większość z nich w ramach Wielkiej Czystki 1938 roku. Kiedy zaledwie 3 lata później Stalin - przyciśnięty wojenną potrzebą - postanowił wskrzesić polską partię komunistyczną, musiał dobierać jej władze spośród drugo- i trzecioplanowych postaci, którym udało się przetrwać czystkę.

Partii współczesnych komunistów nic podobnego nie grozi. Ale za propagowanie ustroju totalitarnego znowelizowany Kodeks karny będzie przewidywał nawet kary kilkuletniego więzienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Symbole komunistyczne w przestrzeni publicznej mają być surowo karane - Portal i.pl

Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska