Wiesia 723 (tak się podpisuje autor, który jednak jest mężczyzną) opisał sprawę na naszym portalu społecznościowym MM Gorzów. "Ta pani z tego wszystkiego wyje po nocach jak wilk. Jestem oburzony postawą jej syna, jak również sąsiadów. Chciałem wcześniej interweniować, ale pracuję za granicą" - pisze internauta. Skontaktowaliśmy się z nim. Przekazał nam nazwisko i adres kobiety. Pojechaliśmy na miejsce. Tam pierwszy szok: przed wskazanym blokiem na jednym z osiedli prawie wszyscy wiedzieli, o kogo chodzi.
Jedzenie w miseczce, jak psu
- To już chyba trzeci rok, jak nie wychodzi z domu. Syn ją zamknął. Zabił okna, odłączył prąd i gaz. Dla jej bezpieczeństwa. Bo ona podobno ma Alzheimera - mówi jedna z sąsiadek (ludzie rozmawiają anonimowo, bo syn chorej to ich sąsiad i boją się "nieprzyjemności").
Od innej mieszkanki słyszymy, że ta choroba postępowała od dłuższego czasu. Kiedy jeszcze kobieta wychodziła z mieszkania, zdarzało jej dziwnie się ubrać, powiedzieć coś od rzeczy. Sąsiedzi twierdzą, że chora gorzowianka ma 70 lat. - Kiedyś pięknie śpiewała. A teraz jak zwierzę wyje po nocach - mówią.
- Syn raz dziennie jedzenie jej nosi. W miseczce plastikowej, jak psu. Wchodzi tam i zaraz wychodzi. Lekarza żadnego nie przyprowadza - relacjonują mieszkańcy bloku. - Raz widziałam, jak z wiadrem i z mopem wychodził. Czyli czasem u niej sprząta - wtrąca pani po pięćdziesiątce.
Na półpiętrze czuć mocz
Na klatce schodowej kolejny szok: już na półpiętrze czuć mocz. Pod samymi drzwiami smród taki, że aż zatyka. W mieszkaniu nikt na nasze pukanie nie reaguje. Dopiero, gdy sąsiadka woła kobietę po imieniu, ta zaczyna z drugiej strony szarpać klamką, jakby próbowała się wydostać. 70-latka pohukuje przy tym jak dzikie zwierzę. Trwa to może pół minuty.
Później w mieszkaniu znów zapada cisza.
Próbowaliśmy skontaktować się z synem tej pani. Byliśmy tam trzy razy, ale nie zastaliśmy go w domu. Tu kolejny szok: wczoraj usłyszeliśmy od sąsiadów, że w niedzielę wyjechał z rodziną. - Na ile i dokąd, nie wiemy. Ale dziś nikt do niej nie przyszedł - mówią. Twierdzą, że wcześniej też się zdarzało, że przez dwa dni nikt do chorej kobiety nawet nie zajrzał.
Sprawdzą, czy ma opiekę
Zadzwoniliśmy do Gorzowskiego Centrum Pomocy Rodzinie i na policję. - Gdy ktoś podejrzewa uwięzienie i zaniedbanie innej osoby, powinien to zgłosić w komendzie miejskiej. Wraz z pomocą społeczną sprawdzamy takie sygnały. Jednak o tej sprawie nikt nas nigdy nie informował - mówi Marek Waraksa, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Gorzowie.
Sprawę chorej kobiety zna pomoc społeczna, ale tylko od strony formalnej: syn stara się o umieszczenie matki w domu pomocy społecznej. Po sygnale od nas, że 70-latka być może nie ma należytej opieki i żyje w złych warunkach higienicznych, szefowa centrum pomocy Barbara Steblin - Kamińska obiecała się tym zająć.
I rzeczywiście: jeszcze wczoraj byli tam pracownicy z opieki. Kobieta nie otworzyła im drzwi. Nie zastali też w swoim mieszkającego drugiego syna (my o nim nie wiedzieliśmy, jego dane miała opieka w dokumentacji), który również mieszka w Gorzowie. - Skontaktujemy się z oboma panami, sprawdzimy, w jakich warunkach żyje ta pani. I zobowiążemy rodzinę, żeby zajęli się matką w sposób należyty do czasu, kiedy zwolni się miejsce w domu opieki - obiecała wczoraj Steblin - Kamińska.
Więcej o tym co dzieje się w Gorzowie przeczytasz na www.mmgorzow.pl
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?