Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szczęśliwa końcówka

(flig)
Paweł Szcześniak poprowadził Zastal do dziesiątego zwycięstwa w pierwszej lidze
Paweł Szcześniak poprowadził Zastal do dziesiątego zwycięstwa w pierwszej lidze fot. Tomasz Gawałkiewicz
Zielonogórzanie odnieśli sukces w ostatnim meczu pierwszej rundy. Wygrana przyszła im z najwyższym trudem. Najważniejsze jednak jest zwycięstwo.

SOKÓŁ ŁAŃCUT - ZASTAL ZIELONA GÓRA 61:62 (20:23, 12:6, 18:19, 11:14)

SOKÓŁ ŁAŃCUT - ZASTAL ZIELONA GÓRA 61:62 (20:23, 12:6, 18:19, 11:14)

SOKÓŁ: Klima 17, Chromicz 12, Baran 11, Krupa 8, Koszuta 7 oraz Bielecki 4, Ożóg 2.
ZASTAL: Szcześniak i J. Kalinowski po 20, Olejnik 7, Morkowski 6, Olszewski 3 oraz Doliński 6, Wilczek, Wróbel, Rajewicz i Czapla po 0.
Sędziowali: Krzysztof Puchałka (Bielsko Biała), Tomasz Trojanowski (Białystok) i Mariusz Godek (Lublin). Widzów 500.

Zastal pojechał do Łańcuta bez Marcina Chodkiewicza, który ciągle odczuwa skutki urazu sprzed dwóch tygodni. Tym cenniejsza jest wygrana. Mecz nie był wielkim widowiskiem. Zaczęło się od trójki Michała Barana, ale później lepsi byli goście. W 6 min, po rzucie Pawła Szcześniaka, goście po raz pierwszy prowadzili 13:12. Tak było do końca tej kwarty.

Druga w wykonaniu zielonogórzan była bardzo słaba. Dość powiedzieć, że z sześciu punktów zdobytych w tym czasie, trzy pierwsze zastalowcy uzyskali z osobistych i dopiero rzut zza linii 6,25 m Jarosława Kalinowskiego, oddany niemal równo z syreną, poprawił nieco humory. Na szczęście, Sokół nie potrafił wykorzystać w pełni tej słabości. Gospodarze wygrywali do przerwy tylko 32:29.

W trzeciej odsłonie przyjezdni opanowali kryzys i odzyskali prowadzenie. W 25 min, po rzucie Szcześniaka, było 41:38. Niestety, kilka kolejnych minut było koszmarnych. Sokół wygrał je 12:0 i w 28 min było 50:41 dla gospodarzy. Na szczęście, w ostatniej minucie Zastal zmniejszył prowadzenie rywali do dwóch punktów - 48:50.

Ostatnia kwarta była bardzo wyrównana. Gospodarze ciągle minimalnie byli górą, obie drużyny grały nerwowo i mnożyły się błędy. Goście mieli jednak w swoich szeregach J. Kalinowskiego i Szcześniaka. Pierwszy w trudnych momentach dwa razy trafił za trzy, drugi wziął ciężar gry na siebie. W ostatniej minucie Szcześniak wykorzystał jeden z osobistych i było 62:60, podobnie zrobił Jerzy Koszuta. Przy stanie 62:61 goście stracili piłkę, ale na szczęście, ostatni atak Sokoła był nieskuteczny i punkty pojechały do Zielonej Góry.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska