Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szczury i lisy na osiedlu. Kogo to wina?

Filip Pobihuszka 68 387 52 87 [email protected]
sxc.hu
Między blokami dwóch największych osiedli coraz częściej pojawiają się szczury i lisy. A wszystko przez... nas samych, bo zwierzęta wabią wyrzucane przez ludzi resztki jedzenia.

- Na dwóch nowosolskich osiedlach, XXX-lecia i Konstytucji 3 Maja, pojawiły się dzikie zwierzęta: lisy i wielkie spasione szczury - taki alarmujący sygnał pojawił się w poniedziałkowej "GL" na naszym Forum Czytelników.

Jego autorem jest pan Zbigniew, który twierdzi, że wspomniane zwierzęta widział na własne oczy. - To nasza wina, osób starszych, które karmiąc ptaki wyrzucają przez okna chleb i inne "smakołyki". Te zalegają na trawnikach, przyciągają lisy i szczury ze swoich legowisk. Zwierzęta są coraz odważniejsze, podchodzą pod blokowiska. Zróbmy coś z tym, tu chodzi i nasze zdrowie! - ostrzega Czytelnik.

I coś w tym jest, bo zaledwie kilka dni temu, w ubiegły piątek, pisaliśmy na łamach "GL" o tym, jak Polacy marnują jedzenie. Zwłaszcza po świętach, kiedy tony zmarnowanej żywności lądują na śmietnikach. Dzikie zwierzęta zwabione łatwym łupem, to kolejny problem związany z tym zjawiskiem.

O wszystkim poinformowaliśmy prezesa Nowosolskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, Andrzeja Stręka. - To jest bardzo poważny problem i wierzę w tym wypadku w siłę prasy - mówi. - Być może resztki jedzenia są powodem tego, że te niechciane stworzenia tak się rozprzestrzeniają - dodaje.

Szef NSM zapytany o możliwość poinformowania mieszkańców w jakiś sposób (np. pisemnie) o konsekwencjach wyrzucania resztek jedzenia, odpowiada: - Możemy poprzeć takie działania. Z pewnością będziemy takie inicjatywy wspierać, jeżeli taki problem jest - kwituje.

Spółdzielnia od lat wykłada w piwnicach bloków trutkę przeciwko gryzoniom w postaci charakterystycznych granulek w kolorze różowym. Jak się dowiedzieliśmy, z tego typu metody zwalczania gryzoni NSM nie zamierza zrezygnować.

O komentarz poprosiliśmy też Józefa Malskiego, Powiatowego Lekarza Weterynarii, który potwierdza teorię o wabiących zwierzęta resztkach żywności. - Jest to prawda i takie historie są spotykane w miastach od dawna - mówi. - Zawsze uczulam organizatorów różnego rodzaju imprez na świeżym powietrzu, by zadbali o pojemniki na żywność, z których można korzystać. Resztki jedzenia są dla lisa łatwym łupem. Ale jeżeli zachowamy porządek, to przestanie "polować" wśród ludzi i wróci do lasu - tłumaczy J. Malski. - W wielu przypadkach miałem sygnały, że gdy zaczęto utrzymywać czystość, tam obecne dotychczas lisy znikały - mówi.

Jak podkreśla weterynarz każde spotkanie z dzikim zwierzęciem może być groźne, zwłaszcza dla małych dzieci. Trzeba brać pod uwagę ryzyko zarażenia się chorobą zakaźną, jak np. wścieklizną.

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska