Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szefuje Sanepidowi. Jak ma czas przygotować takie święta?

Renata Zdanowicz
Musi być plan! Arleta Miśkiewicz, Państwowy Powiatowy Inspektor Sanitarny w Świebodzinie opowiedziała nam, w jaki sposób przygotowuje się do świąt. Gotowanie to dla niej nic trudnego!

Wigilia w domu państwa Miśkiewiczów jest taka, jaką robiła mama pani Arlety. - Spędzamy ten czas w najbliższym rodzinnym gronie. Najczęściej towarzyszy nam jeszcze dziadek.

Jak zatem wyglądają przygotowania do tego jedynego w roku wieczoru? - Zawsze mężczyźni w Wigilię sprzątają dom. Takie ostatnie odkurzanie, rozciągnięcie stołu, kończą ubierać choinkę - wylicza nasza rozmówczyni. - Stroikiem i jemiołą ja się zajmuję. Do dużego stołu zasiadamy z mężem, dwoma synami i dziadkiem.

Po wieczerzy wigilijnej cała rodzina udaje się na pasterkę. - Po pasterce i w święta, zawsze przyjmujemy przyjaciół i dalszą rodzinę. Raczej nie gotujemy w święta, jemy to co przygotujemy na Wigilię, te potrawy służą nam do dalszych biesiadowań - przyznaje pani Arleta.

Obowiązkowo w domu musi stanąć choinka, i to duża. - W zeszłym roku mieliśmy nawet dwie - śmieje się gospodyni domu. - Jak nam się uda kupić, to mamy żywe drzewko. Zawsze jest jemioła na lampie i moje stroiki, świeże gałązki. Na drzewku wieszamy wszystko, co udało nam się przez lata zebrać. Są nawet drobiazgi po babci. Nawet, jak nie zawieszamy wszystkiego na choince, to oglądamy swoje zbiory popakowane w kartonach. Zawsze też wieszamy cukierki na drzewku, a pierniczki raczej rozkładamy dla ich aromatycznego zapachu.

Co roku domownicy obdarowują się prezentami. - Gdy chłopcy byli mali, przez wiele lat Mikołaj zostawiał drobne prezenty na strychu lub w samochodzie. To był pretekst, żeby wyjść z nimi z domu, a w tym czasie pod choinkę trafiały duże prezenty. Do tej pory nam ten nawyk wychodzenia został, chociaż Mikołaj już kilka lat temu został rozpoznany - śmieje się pani Arleta.
Do spraw duchowych przejdziemy później, na razie skupmy się na jedzeniu, bo tego pani Arleta przygotowuje - naszym zdaniem - całkiem sporo.

Po pierwsze karp - klasycznie pieczony w migdałach w piekarniku, a do tego zawsze jakaś lżejsza sałatka. I tu odzywa się w naszej rozmówczyni duch zawodowy: - Wigilię jak się robi tradycyjnie, wtedy nie jest ciężka, zawiera przecież dużo ryb - tłumaczy.

W tradycji jest jeden wyłom. - Kompot z suszu unowocześniam owocami cytrusowymi - zdradza nam pani Arleta.
Poza tym obowiązuje żelazna zasada - wszystko jest zrobione w domu. Nie ma nic na skróty. Jak to wykonać? - Najpóźniej na dwa tygodnie przed świętami jest lista na stole, na której zapisujemy co kto robi. Najczęściej w drugą niedzielę adwentu pieczemy pierniki, które, jak już wcześniej powiedziałam, bardziej się wącha niż je. Robimy jeszcze kruche ciasteczka.
Jakby nie liczyć, gospodyni twierdzi, że 12 potraw zawsze jej wychodzi. - Chciałam to unowocześnić, ale mój młodszy syn powiedział, że musi być 12 i tak zostało.

Z ciekawostek należy zwrócić uwagę na potrawę z Wielkopolski - łazanki, które muszą być w glinianym naczyniu, u pani Arlety - w makutrze.

Wszystkich dań nie będziemy tutaj wyliczać, ale warto wspomnieć, że w niewielkiej kuchni powstaje 300 sztuk pierogów z kapustą i grzybami oraz 180 sztuk uszek z grzybami. Do tego kilka postaci śledzi i ryb.

W dni świąteczne po Wigilii, gospodyni serwuje pieczone mięsa, bigos i krokiety z mięsa. - No i wyjadamy to, co zostało po wieczerzy wigilijnej - zaznacza pani Arleta. Wspomina przy tym wigilie u teściowej, które były zawsze bardzo skromne, tylko śledzie z ziemniakami i ryba. Za to w święta już mięsa i kiełbas było w bród.

Ciekawie rozwiązany jest też temat ciast. - Każdy ma swoje ulubione, dlatego wszyscy mają usiąść i uzgodnić, jakie chcą - stwierdza pani Arleta. - Zawsze ustalam plan. Same zakupy zrobić to zjmuje kilka dni. Jak się wcześniej rozplanuje, to da się radę. Wcześniej warto narobić pewnych rzeczy, wtedy jest łatwiej.

Po rodzinnej wieczerzy, na święta Miśkiewiczowie zapraszają przyjaciół. - Zawsze dwa dni się gościmy. Już czasami przed pasterką mamy gości. W tym roku mąż eksperymentuje z nalewką pigwową. Zobaczymy jak mu wyjdzie.

W czasie wieczerzy rodzina śpiewa kolędy, choć młodzi już teraz niezbyt chętnie. - Zawsze też czytamy Pismo Święte, ten fragment o narodzinach Pana Jezusa. Czytamy na zmianę, najpierw mąż, potem ja, w końcu synowie i, oczywiście, modlimy się przed posiłkiem.

Wyjazdy świąteczne bywają rzadkie, jeśli już, to tylko do rodziców, do siostry. - Tylko rodzinnie, absolutnie takie rekreacyjne nie wchodzą w grę - zastrzega nasza rozmówczyni.

W czasie naszej miłej pogawędki pani Arleta szykowała właśnie śledzie, na które przepisem zgodziła podzielić się z naszymi Czytelnikami. Oto, jak zrobić delicje pani Arlety.

Śledzie korzenne
(według przepisu pani Arlety)
Uwaga! Na dwa duże słoiki potrzeba co najmniej 1 kg płatów śledziowych. - Muszą być białe - podkreśla pani Arleta.

Składniki zalewy:
1 litr wody
1/2 kg cebuli
1/2 szklanka octu 10 %
kilka liści laurowych (do 3 listków na słoik), do 10 ziarenek ziela angielskiego i 10 goździków (można dać rodzynki jak kto lubi)
oliwa na wierzch przed zamknięciem słoika

Przygotowanie:
Śledzie moczymy, a w tym czasie robimy zalewę. Obieramy cebulę, kroimy w krążki lub półkrążki (muszą się piórka zrobić).
Zagotowujemy wodę z octem i cukrem (cukier do smaku, dość dużo się go daje, zalewa musi być słodko-kwaśna). Można troszkę na koniec zalewę dosolić.

Jak się ugotuje zalewa, wrzucamy pokrojoną cebulę. Od zawrzenia musi się 3 minuty podgotować, cebula musi być lekko szklista. Ostudzić.

W słoikach układamy warstwę śledzi, cebulę i przyprawy (można też dodać pieprz mielony). Układamy ściśle, potem dajemy tyle zalewy, żeby śledzie pływały. Na wierz oliwa i zakręcamy słoik.

Tak przyrządzone śledzie mogą stać i dwa tygodnie. Można je wykorzystać do sałatki warstwowej i jakiejkolwiek. Są delikatne, mniej octowe niż te ze sklepu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska