Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sześcioosobowa rodzina straciła dach nad głową

Edyta Jakubowska-Owsik
– Obudziliśmy się tuż przed północą. Wybiegliśmy tylko w tym, co akurat mieliśmy na sobie – opowiada Józef Grzelak.
– Obudziliśmy się tuż przed północą. Wybiegliśmy tylko w tym, co akurat mieliśmy na sobie – opowiada Józef Grzelak. Edyta Jakubowska-Owsik
- Nie mamy nic! – zanosi się łzami rodzina z Wichowa. Pożar, który wybuchł w nocy doszczętnie strawił im dom i zabrał dorobek życia

Był środek nocy, kiedy w domu sześcioosobowej rodziny z Wichowa wybuchł pożar.
– Wszyscy już spaliśmy – mówi nam Józef Grzelak, kiedy kilka godzin później pojawiliśmy się na miejscu. – Synowa wyczuła, że coś jest nie tak. Zaczęły strzelać kaloryfery, a góra już się dobrze paliła – dodaje.

Ogień zabrał im prawie wszystko

Do akcji pierwsi ruszyli strażacy ochotnicy z Wichowa i Brzeźnicy. Potem dojechali kolejni. W sumie w pożarze brało udział 10 zastępów. - Niestety, niewiele już mogliśmy zrobić – informuje kpt. Paweł Grzymała, rzecznik powiatowych strażaków. – Działania były bardzo trudne, bo ogień zajął już praktycznie cały dach i stropy – podkreśla.

Szczęściem w tym całym dramacie jest jednak fakt, że wszyscy żyją. Chociaż ciężko tu mówić o godnym życiu, gdy ma się na sobie tylko piżamę. - Ja w tym, co stoję, dostałam przed chwilą od sąsiadów – mówi roztrzęsiona Anna Gajowiec, mama 10-letniego Tomka i 6-letniej Nicoli. – Kompletnie nic nie mamy – płacze kobieta. - Teraz najważniejsze jest ubranie dla moich dzieci – zaznacza przejęta.

W środę na rano na miejsce przybył też niezwłocznie Jerzy Adamowicz, wójt Brzeźnicy, który obiecał pomoc. Póki co, rodzina znalazła ciepły kąt w miejscowej świetlicy. A co potem? - Nie ma jeszcze ekspertyzy, ale tak na moje oko, to ten dom raczej nie będzie się nadawał do zamieszkania – uważa P. Grzymała.

 Bogusława Grzelak, Anna Gajowiec
– A dopiero co był remont – wzdycha Bogusława Grzelak.
– Ważne, żeby dzieci miały w co się ubrać – mówi Anna Gajowiec.
Edyta Jakubowska-Owsik

Cała praca poszła na marne

- Całe zboże z tegorocznych zbiorów poszło z dymem. Matko, 20 ton ziarna. Nawet do siewu nie będzie – dodaje zrozpaczony J. Grzelak. Obok zgliszczom przygląda się jego żona. - A dopiero co był remont. Nowa lodówka, zamrażarka. A w ubiegłym tygodniu syn przywiózł nowiutką wersalkę – mówi załamana Bogusława Grzelak.

- 10 lat się dorabiali, a teraz zostali z niczym – mówią zasmuceni ich losem sąsiedzi.

Zobacz też: Poznajcie wyjątkowe koło gospodyń ze Szczańca [WIDEO, ZDJĘCIA]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska