Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szlakiem naszych pięknych jezior: Kajakiem przez tamy

Redakcja
Uwaga na głowy na trasie spływu. Czasami trzeba się schylać i musimy robić to umiejętnie.
Uwaga na głowy na trasie spływu. Czasami trzeba się schylać i musimy robić to umiejętnie. fot. Bartłomiej Kudowicz
Wsiedliśmy do kajaków, żeby przez kilka godzin obcować z przyrodą i zabytkami z czasów II wojny światowej.

Wysiłek przy wiosłowaniu to wręcz relaks po tygodniu pracy.

W kajaki wsiadamy przy zabytkowej śluzie w Lubrzy. Organizator spływu Ryszard Skonieczek przed wyruszeniem w trasę da nam kapoki ochronne a telefony i kluczyki od samochodów schowa w nieprzemakalne worki. W razie wywrócenia kajaka, do którego niestety może dojść, będziemy bezpieczni, tak samo nasze rzeczy.

Spływ zaczynamy przed południem. Od razu dobra rada. Wiosłując starajmy się co jakiś czas moczyć ręce w wodzie. Unikniemy nieprzyjemnych odcisków. Wąski kanalik prowadzi nas w kierunku jeziorka. Poliwęglanowe kajaki doskonale spisują się na wodzie. Lekkie wiosła nie utrudniają nam pracy.

Na orlim terenie

Pierwsze miejsce na trasie to jezioro Lubrza Małe. Jest to ulubione miejsce wędkarzy. Dlatego lepiej zbyt blisko nie podpływać do ich łowisko. Denerwują się. Po prostu wiosłami płoszymy zanęcone wcześniej ryby.

Przeprawa przez jeziorko jest krótka. To jednak doskonała zaprawa przed dalszą trasą. Z jeziorka wpływamy do kolejnego kanaliku. Nie jest to tylko robota sił natury. Sporą jego część wybudowali Niemcy w przed wybuchem II wojny światowej. Jest częścią olbrzymiego systemu przeszkód wodnych, które miały zatrzymać nacierającego wroga. Nie zatrzymał.
Wąski i płytki kanał wzdłuż całej trasy zarastają drzewa. Jesteśmy na teren występowanie orła bielika. To przyrodnicza rzadkość, dlatego miejsce jego gniazda owiane jest tajemnicą. Takich miejsc w województwie jest niewiele. Tak samo jak tych pięknych ptaków, które objęte są ścisłą ochroną.

R. Skonieczek zapewnia, że wielu osobom udało się ujrzeć te piękne ptaki. - Raz widziałem bardzo rzadki widok. Lecąca para wzajemnie wyrywała sobie rybę z pazurów - opowiada nasz przewodnik.

Kanał prowadzi nas do jednej z atrakcji spływu. Docieramy do niewielkiej tamy. Została zrobione po to, żeby urozmaicić trasę. Jak poziom wody jest wysoki można szybko płynąc przeskoczyć przez nią. Fajna zabawa. Tylko trzeba utrzymać równowagę. Kajaki są bezpieczne, jednak zbyt mocne rozbujanie może skończyć się wywrotką.

Tama i zawijasy

Niemiecka tama forteczna z czasów II wojny światowej jest nie tylko wspaniała i okazała, ale również bardzo tajemnicza.
(fot. fot. Bartłomiej Kudowicz)

Po kolejnej godzinie wiosłowania docieramy do wspaniałej, wielkiej i bardzo tajemniczej budowli. To niemiecka tama z czasów II wojny światowej. Widać jeszcze olbrzymie tryby, które zamykane spiętrzały wodę w okolicy.

W odległości ponad 100 m, w lesie zwiedzamy zniszczony wybuchem bunkier. Jego obsługa miała za zadanie chronić tamę.

Kanał, od niemieckiej zapory doprowadza nas w kolejne bardzo ciekawe miejsce. Trafiamy do uroczyska przyrodniczego Rudno. Choć na mapach jest ono zaznaczane jako jezioro, w rzeczywistości to wielki zarośnięty trzcinami teren, po którym można chodzić suchą stopą. Trasa wiedzie wśród trzcin kanałem tworzącym zawijasy. To niesamowite miejsce wygląd jak opustoszała planeta, na której słuchać tylko głosy zwierząt i wiatr. Bardzo ciekawe miejsce.

Tuż za suchym jeziorem kanał prostuje się. Po kilkudziesięciu minutach docieramy w okolice drugiej historycznej budowli na trasie. To wielka betonowa tama. Kolejna część systemu fortecznego w Lubrzy. Jej również nadal strzegą bunkry ukryte w leśnym gąszczu. Wspaniały widok.

Kanał kończy się małą przystanią z mostkiem. Jest tam również wielki stół, przy którym można usiąść i zjeść prowiant.

Klimat rezerwatu

Takie lilie wodne mijamy na trasie. Są piękne.
(fot. fot. Bartłomiej Kudowicz)

Po odpoczynku dostajemy się na wody Jeziora Paklicko Wielkie. W najgłębszym miejscu liczy sobie ponad 22 metry. Proponuję płynąć przy brzegu. To o wiele bardziej atrakcyjne od przeprawy środkiem jeziora.

Po drodze można wysiąść na dzikiej plaży gdzie można się wykapać. Opuszczając jezioro znowu wpływamy do kanału. Tym razem jest on dość szeroki. To rzeka Paklica. Tu zaczyna się dziki świat. Zaletą Paklicy jest niesamowita przyroda. Rzeka prowadzi przez rezerwat leśny Dębowy Ostrów. Ogromne zwalone drzewa leżące w wodzie tworzą niepowtarzalny klimat. Patrząc w czystą wodę można zobaczyć ławicę małych rybek gonioną przez większe okazy. Dookoła mamy same mokradła i torfowiska. Pływają tu nawet piękne lilie. Dopływając do Nowego Dworku tracimy poczucie miejsca. Na brzegach widać łąki tak śliczne, że momentami przypominają górskie pastwiska. Dookoła panuje absolutna cisza i spokój.

Ostatni odcinek spływu Paklicą wiedzie tuż koło domku bobra. Budowla jest niesamowita. Szkoda tylko, że bobra nie wypatrzymy.

To końcówka około 15-kilomterowej kajakowej wycieczki. Wysiadamy w Paradyżu, tuż przy murach wspaniałego zabytkowego klasztoru Cystersów. Ma on wspaniałą historię sięgająca 1230 r., kiedy to wojewoda poznański Bronisz z rodu Doliwów ufundował opactwo. Cystersi rośli w siłę. Klasztor handlował uprawami, zarabiał na przemiale zbóż w licznych młynach klasztornych. Od XVI w. pogarszała się jednak sytuacja materialna opactwa. Klasztor zadłużył się. Po pierwszym rozbiorze w 1772 r., znalazł się w obrębie zaboru pruskiego. Prusacy skonfiskowali część majątku. W 1814 r. Rosjanie z robili z klasztoru szpital. W styczniu 1834 r. opactwo zamknięto. Po 1836 r. ruszyło tam seminarium nauczycielskie. Teraz jest to seminarium duchowne.

W tym zabytkowym otoczeniu kończymy kajakową wędrówkę. Warto było.

Piotr Jędzura
0 68 324 88 13
[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska