Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szlakiem wielkich miłości: Kobiety pana Goethego

Eugeniusz Kurzawa 0 68 324 88 54 [email protected]
Historyk Marek Maćkowiak porównuje reprodukcję nieistniejącej uliczki Wilhelminy Herzlieb z obecną rzeczywistością Sulechowa. - To było to miejsce - uważa
Historyk Marek Maćkowiak porównuje reprodukcję nieistniejącej uliczki Wilhelminy Herzlieb z obecną rzeczywistością Sulechowa. - To było to miejsce - uważa fot. Paweł Janczaruk
Urodziła się w Guben, polskiego nauczyła się w Warszawie. Występowała w wielu teatrach. Ten na wyspie nazwano jej imieniem, a przed budynkiem postawiono pomnik artystki. Teraz próbuje się odtworzyć dawne symbole.

NAJWIĘKSZA ŚWIĄTYNIA W CAŁYM REGIONIE

NAJWIĘKSZA ŚWIĄTYNIA W CAŁYM REGIONIE

Ruiny gubińskiej fary to pozostałość największej budowli sakralnej na terenach Środkowego Nadodrza. Kościół został zniszczony w 1945 r. podczas natarcia wojsk radzieckich na Gubin. Spalono wówczas hełm wieży, dach oraz sklepienia. Do dziś pozostaje on trwałą ruiną, Jak wynika z badań archeologiczno-architektonicznych, przeprowadzonych w roku 1971 przez ekipę naukowców z Politechniki Wrocławskiej, kościół farny stanął w miejscu, w którym zbudowano wcześniej jeszcze dwie świątynie. Po zakończeniu prac w roku 1560 przy kościele nie dokonywano poważniejszych zmian.

Pomnik Corony Schröter stał na Wyspie Teatralnej do 1945 roku. Podobnie jak teatr, w którym przedstawienia oklaskiwało 700 widzów.

- To musiało być niesamowite miejsce w mieście - przyznaje dziś Krystyna Rolewska, emerytka z Gubina. - Na starych fotografiach widać, że miasto kulturą stało. Że mieszkańcy bardzo cenili sztukę i cenili aktorkę rodem z ich miasta.

Ale i dziś obecni mieszkańcy Gubina nie zapominają o wielkiej postaci sceny. Jerzy Czabator ze Stowarzyszenie Przyjaciół Ziemi Gubińskiej przygotował wniosek o odbudowę pomnika artystki.
Corona Schröter urodziła się 14 stycznia 1751 roku w Gubinie, a właściwie Guben. Jej ojciec służył w orkiestrze wojskowej. Grał na waltorni (czy jak chcą inne źródła - na oboju). Później rodzina przeniosła się do Warszawy. To tam Corona nauczyła się języka polskiego. Już jako dziecko wykazywała zdolności muzyczne i aktorskie. Śpiewu i gry na instrumentach klawiszowych uczył ją ojciec. Schröterowie w Warszawie mieszkają do 1765 roku, kiedy to po śmierci Henryka von Bruhla, pułk zostaje rozwiązany. Rodzina przenosi się do Lipska, a 15-letnia Corona święci swe pierwsze triumfy jako śpiewaczka - sopranistka. I właśnie wtedy

poznaje ją Johann Wolfgang Goethe. Za jego sprawą artystka udaje się do Weimaru, gdzie osiąga największe sukcesy. A sztandarową sztuką z jej udziałem staje się ,,Ifigenia w Taurydzie" Goethego.
Corona była aktorką bardzo urodziwą. Nic więc dziwnego, że miała mnóstwo adoratorów. O jej względy starał się nie tylko Goethe, ale i Schiller. Jednak ona nie zdecydowała się na związek z żadnym mężczyzną. Trudno dziś powiedzieć, dlaczego tak postanowiła. Z czasem zaczęła chorować na gardło, potem płuca. Zmarła 25 sierpnia 1802 roku w leśniczówce niedaleko Weimaru.

Niemal sto lat później Gubin postanowił oddać hołd aktorce. Na wyspie, zwanej dotąd Strzeleckiej (była tu strzelnica, w której odbywały się zawody), władze postanowiły wybudować teatr i nazwać imieniem Corony Schröter. Kamień węgielny pod budowę położono 16 sierpnia 1876 roku. Po niespełna 1,5 roku inscenizacją ,,Fausta" Goethego zainaugurowano pierwszy sezon teatralny.

Piękna Minny z Sulechowa

WYJĄTKOWA WILLA ERICHA WOLFFA

Tego budynku szuka wielu turystów. Przyjeżdżają z całego świata, by zobaczyć miejsce, gdzie stała słynna willa. A znajdowała się ona w obecnym Parku Waszkiewicza i należała do fabrykanta Ericha Wolfa. Jej wyjątkowość polegała na nowatorskim ówcześnie wyglądzie, który zawdzięczała architektowi Miesowi van der Rohe. Zbudowana w 1926 roku, stanowiła początek serii niezwykłych projektów i jest dziś uznawana za kluczowe dzieło sztuk tego architekta. W 1945 roku została spalona, a w okresie powojennym użyteczne jeszcze materiały wykorzystano do rekonstrukcji innych budowli.

W jaki sposób wielki i uznany (i nieco już starszawy, przyznajmy) poeta z Weimaru trafił na swoją miłość pochodzącą z prowincjonalnego Sulechowa, i noszącą zdrobniałe imię Minna? Ciekawa sprawa...

Tak naprawdę słodka Minna (lub Minchen), co jest zdrobnieniem jednego z jej imion, miała ich trzy: Christiana, Fryderyka, Wilhelmina. Jej ojciec, Christian Friedrich Karl Herzlieb, był zatrudniony w znanej ówcześnie sulechowskiej firmie wydawniczej Karola Fromma.

- To był do pewnego momentu dom Herzliebów - Marek Maćkowiak, prezes Sulechowskiego Towarzystwa Historycznego prowadzi w stronę fary, pokazując obecną plebanię. - Bo trzeba wiedzieć, iż ojciec Wilhelminy był superintendentem w kościele ewangelickim, to jakby odpowiednik katolickiego biskupa.
Nasza bohaterka wcześnie straciła oboje rodziców. Wielkie serce w tym trudnym momencie okazał pracodawca ojca, który przyjął do rodziny Minnę Herzleib i jej starszego brata. Przyjął, utrzymywał, a później dał stosowne wykształcenie i obycie.

W pewnym momencie oficyną wydawniczą i księgarską Frommów zainteresował się Uniwersytet w Jenie. Dzięki temu w 1798 r. wydawca przeprowadził się bardziej na zachód Europy, a wraz z rodziną przeniosła się Wilhelmina. Miała wówczas, jak łatwo obliczyć, dziewięć lat.

Gdy 11 listopada 1807 r. Johann Wolfgang Goethe spotkał się (oczywiście w Jenie) z Frommem przy tej okazji poznał Wilhelminę. Poeta miał 58 lat. Ona 17. I książę poetów zakochał się w Wilhelminie na zabój. Sulechowianka stała się nagle jego wielką miłością. Zauroczenie nastolatką - choć ich spotkań nie było wiele, od końca 1807 do wiosny 1808 - znalazło wyraz w licznych sonetach. Namiętność Goethego odbiła się też w powieści "Powinowactwo z wyboru" (1810), w której Wilhelmina pojawia się w postaci Otylii.

Żeby uniknąć skandalu (Goethe był świeżo po ślubie) opiekunowie Minny wpierw powściągali poetę w odwiedzinach, ostatecznie odesłali ją do Sulechowa. Po jakimś czasie wyszła za mąż za profesora Walcha; nie było to szczęśliwe małżeństwo. Pod koniec życia Wilhelmina chyba popadła w chorobę psychiczną; zmarła w Zgorzelcu mając 76 lat.

Leon Okowiński, autor ciekawej broszury o Minnie, podaje informację o uznaniu jakim niemieccy sulechowianie darzyli później miłość Goethego. Otóż "za Niemca" uliczka między pl. Ratuszowym a farą nosiła nazwę "Herzlieb Gasse" (uliczka Herzliebówny?), a przy al. Niepodległości było skromne muzeum poświęcone Wilhelminie. Może i dziś warto muzie Goethego poświęcić jakąś uliczkę, panowie radni?

Korzystałem z informacji internetowych oraz prac i reprodukcji zawartych w pozycjach Leona Okowińskiego, "Wielka przelotna miłość Johanna Wolfganga Goethego. Sulechowianka Wilhelmina Herzlieb", "Siedem wieków Sulechowa"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska