Replika armaty wycelowana jest w nieistniejącą Bramę Frankfurcką
(fot. fot. Kazimierz Ligocki)
Z biednymi się jdnak nie dzielił.
- Ponoć pierwsze prawa miejskie nadał Ośnu Bolesław Krzywousty, dlatego też portret polskiego władcy wisi w Urzędzie Miasta - mówi Hubert Nehring, który w Ośnie mieszka od 15 lat i od tego czasu interesuje się historią miejscowości.
Zabytkowe kocie łby
Ośno jest chyba jedynym miastem w województwie, gdzie zachował się autentyczny XVI-wieczny bruk. Droga została zbudowana w 1560 r. i prowadzi przez całe miasto. - No i do szaleństwa doprowadza kierowców, którzy coraz częściej muszą naprawiać samochody - żartuje K. Nehring.
Kilka lat temu władze wyremontowały Stary Rynek i wyłożyły go kostką brukową. Wszędzie stoją kute wygodne ławeczki. Właśnie stąd, spod stylizowanej studni i takowej armaty wyruszamy na wycieczkę po mieście.
Znakomicie widać stąd mury miejskie z XIII w. Wysokie na kilka metrów, zbudowane z głazów narzutowych i otoczaków okalają historyczne Stare Miasto. Zachowały się niemal w całości, liczą 1,35 km długości. Miały 12 baszt i czatowni. Właśnie przy jednej z czatowni wychodzimy na zewnątrz murów. Wiedzie tam wygodna ścieżka, którą obrastają lipy posadzone w szpaler.
Droga prowadzi do baszty Złodziejskiej, która w zamierzchłych czasach była więzieniem, a tuż obok mieszkał kat. W sąsiedniej, baszcie Krzaków, czyli zapasowym więzieniu, można się przekonać, jak odporne były mury na oblegające wojska. W ścianie baszty można dostrzec starą kulę armatnią. To właśnie dzięki murom o Ośnie mówi się - lubuskie Carcassonne.
Majestat św. Jakuba
Brukowany trakt prowadzący przez całe miasto wybudowano w 1560 r.
(fot. fot. Kazimierz Ligocki)
Wracamy na Stary Rynek i podchodzimy pod niewielkie wzgórze, na którym stoi największa świątynia w regionie, kościół parafialny p.w. św. Jakuba z XIII w.
Nawet jak jest zamknięty, to do wnętrza można zajrzeć przez kratę zabezpieczającą kościół przed kradzieżami. Warto to zrobić. Duże wrażenie robi surowe, gotyckie wnętrze ze strzelistymi sklepieniami. Wewnątrz urzeka gotycki ołtarz i misa chrzcielna z XVII w. Ale jest też tu i absolutna rzadkość - marmurowa skarbonka z 1658 r. na kręconej nóżce. Jednak ogrom świątyni przytłacza, kiedy ją obejść dookoła.
Z kościołem sąsiaduje neorenesansowy ratusz. W środku wspomniany już portret polskiego władcy, który w rzeczywistości miastu prawa nie nadał, ale przy pomocy legata papieskiego schrystianizował tę ziemię i przekazał ją biskupom lubuskim. I oni przez trzy wieki władali Ośnem. Potem miasto trafiło do Brandenburgii i w jej władaniu dotrwało aż do 1945 r.
Wewnątrz ratusza trwa rozbudowa muzeum, do którego też warto zajrzeć. Jest tu sporo porcelany, trochę zabytków archeologicznych, ale też i intrygująca walizka. W 1919 r. wraz z jednym z mieszkańców pojechała na emigrację do Ameryki, potem z kimś innym wróciła i tak się aż do naszych czasów w rodzinie pierwszego właściciela zachowała.
Urok krętych uliczek
Baszta Złodziejska czyli dawne więzienie
(fot. fot. Kazimierz Ligocki)
Z ratusza kierujemy się w uliczkę Chrobrego. Wąska, z takim samym chodnikiem, wyprowadza do ul. Słowackiego.
Przy obu stoją niskie domy przykryte spadzistymi dachami. Zachwyci się nimi każdy, kto lubi starą architekturę z jej urodą detalu. Bo tu nagle błyśnie jakieś stare okno, gdzieś dalej zachwyci jeszcze XIX-wieczna klamka u drzwi, a jeszcze dalej bajkowe wejście do wnętrza.
Ulicą Słowackiego dochodzimy do uroczego parku miejskiego. W upał można się tu schronić pod starymi drzewami. Ale warto zwrócić uwagę na coś innego. Właśnie tu stoją świetnie zachowane domy wybudowane w stylu holenderskim. No i na chwilę czujemy się jak w Amsterdamie. Takich zaułków i zakamarków w całym mieście jest sporo.
Wracamy do centrum i przechodzimy obok skwerku. - Tu do 1945 r. stała figura Anioła Zwycięzcy, taka sama jak w Berlinie - opowiada nasz ekspert. Nikt nie wie, co się z nią stało. Ale znając historię tego kawałka świata można założyć, że ukradli ją Rosjanie w 1945 r.
W intencji ocalenia
Hubert Nehring mieszka od 15 lat w Ośnie i od tego czasu interesuje się historią miasta
(fot. fot. Kazimierz Ligocki)
W Ośnie warto wybrać się jeszcze w dwa miejsca. Jednym jest ul. Sportowa (jedzie się do niej w kierunku na Rzepin). Trzeba przy stadionie skręcić i podjechać ul. Sportową nieduży kawałek. Stoi tu krzyż.
- To replika tego, jaki stał do II wojny świtowej. Uparłem się, aby go odbudować - mówi H. Nehring. Otóż pierwowzór ustawili mieszkańcy Ośna, wówczas Drossen w podzięce Bogu za ocalenie przed epidemią grypy - hiszpanki, jaka się przez te tereny przetaczała w czasie I wojny światowej. Szczęściem miasteczko ominęła i nie zabrała ani jednej ofiary.
W upalny dzień natomiast trzeba skoczyć na miejskie kąpielisko nad jeziorem Reczynek. I tam w spokoju poczytać o historii tego urokliwego miejsca.
Warto wiedzieć
Nazwa polska miasta Ośno wywodzi się od słowiańskiego słowa osna, czyli osika. Oznacza to, że powstało w miejscu porośniętym przez ten gatunek drzew. Co się zgadza z dzisiejszą rzeczywistością. Przez miasto przepływa rzeczka Łęcza, na brzegach której można zobaczyć osiki.
Ośno było miastem biskupów lubuskich rezydujących w pobliskim Lubuszu. Znaczyło to, że stał tu kościół dekanalny i biskupi mieli swoje posiadłości. Dlatego też, kiedy w 1348 r. miasto najechali wójtowie z sąsiedniej Nowej Marchii, biskup Ganfryd rzucił na nich klątwę. Aby ją zdjąć trzeba było aż interwencji u papieża.
W XV w. Ośno, podobnie, jak i cały ten kawałek Europy przeżył triumfalny pochód czeskich husytów, czyli tzw. Sierotek. Wbrew pozorom to była bardzo bitna i niezwyciężona armia. W Ośnie Sierotki trafiły na godnego przeciwnika. Miasto kilka razy przechodziło z rąk do rąk. Ostatecznie Sierotki odstąpiły spod murów.
W pamiętnym roku 1400 miasto Ośno wraz z połączonymi siłami Frankfurtu i Rzepina wzięło udział w potyczce z Piotrem von Lossow, rozbójnikiem w rycerskiej zbroi. Lokalny Robin Hood nie dzielił się z biednymi, ale łupił wszystkich, jak popadło.
Na przełomie XVI i XVII w. mieszczanie mieli obowiązek bronić miasta w razie jakiegoś napadu. Na przegląd mieszczańskiej armii w 1599 r. stawiło się 348 zbrojnych. Ale podczas przeglądu w 1610 r. mieszczańska armia się zbuntowała, bo przez ostatnich 100 lat nie była potrzebna. Kroniki milczą o konsekwencjach.
W mieście mieszkała ludność autochtoniczna i napływowa niemiecka. Jeszcze w XVIII w. kronikarze odnotowali, że mówiono tu po polsku, wedyjsku - słowiańsku i niemiecku.
Aż trudno uwierzyć, że w 1565 r. było tu aż 857 warzelni piwa. Jeszcze w 1800 r. działało 57 browarów i tyleż samo gorzelni. Dziś nie ma tu ani jednego browaru, tym bardziej gorzelni.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?