48-letniemu bezrobotnemu spadł na głowę uszkodzony dach byłego przedszkola, gdy wyrywał w nim deski. Prokuratura Rejonowa w Strzelcach umorzyła śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania jego śmierci ,,wobec braku znamion czynu zabronionego’’. Zdaniem prokuratura, Limanowicz sam sobie zawinił, bo zdecydował się na ryzyko pozyskiwania drewna w zdewastowanym baraku po przedszkolu. Tym bardziej, że koledzy przestrzegali go przed samodzielnym wyrywaniem desek.
Szpeci i fruwa
Prokuratura nie dopatrzyła się winy burmistrza. Obiekt po przedszkolu jest własnością gminy, ustawiała ona tablice zabraniające wstępu, lecz były one systematycznie kradzione. - Nie zaskarżyliśmy umorzenia śledztwa w sprawie śmierci brata, bo naszym zdaniem nie miało to sensu - mówi Emilia Płusa, siostra zmarłego. Mieszka wraz z matką w budynku tuż przy byłym przedszkolu. Ma pretensje do burmistrza, że wbrew obietnicom nie dokończył rozbiórki zdewastowanego obiektu. Jego resztki szpecą okolicę, wiatr porywa w górę kawałki waty szklanej i inne drobne śmieci. - Ten bałagan wciąż nam przypomina o rodzinnej tragedii. Gdyby burmistrz kazał uporządkować teren, byłoby tu ładniej, a nam lżej na duchu - uważa siostra zmarłego.
Zapłaci Unia
Wkrótce po wypadku Limanowicza Rada Miejska zobowiązała burmistrza, by do końca czerwca rozebrał resztki budowli po byłym przedszkolu. - Zrobimy to na początku października, dostaliśmy unijne pieniądze na zatrudnienie bezrobotnych przy takich robotach - zapewnia burmistrz Roman Cholewiński.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?