Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szymon Kołecki może trenować poza kadrą

KONRAD KAPTUR, [email protected]
Przed Szymonem Kołeckim kolejne trudne wyzwanie. Znaleźć wspólny język z nowym trenerem kadry Mirosławem Chorosiem.
Przed Szymonem Kołeckim kolejne trudne wyzwanie. Znaleźć wspólny język z nowym trenerem kadry Mirosławem Chorosiem. fot. Konrad Kaptur
Mirosław Choroś został nowym szkoleniowcem reprezentacji polskich sztangistów. Tego wyboru nie akceptuje nasz wicemistrz olimpijski z Pekinu. - Nie chodzi o to, czy lubię pana Chorosia, czy nie, a o to, że to nie jest najlepszy kandydat - mówi nasz as.

Jak ojciec z synem

To najtrudniejsze zadanie

Szymon Kołecki to wspaniały sportowiec i nietuzinkowy człowiek. Konsekwencja, gotowość do największych poświęceń i upór to cechy, które zaprowadziły go na olimpijskie podium.

Dziś jest dla wielu ludzi kimś więcej niż tylko sportowcem. Stał się symbolem sukcesu, wzorem do naśladowania. Jego kariera dowodzi, że jak się czegoś bardzo chce to można to osiągnąć, wbrew wszystkiemu. Teraz przed naszym mistrzem kolejne wyzwanie, kto wie, czy nie najtrudniejsze ze wszystkich.

Znalezienie wspólnego języka z Mirosławem Chorsiem nie zależy bowiem wyłącznie od niego, a dla przyszłości kochanej przez obydwu panów dyscypliny ma znaczenie kluczowe.

Składająca się z siedmiu osób komisja wybierała nowego trenera kadry spośród dwóch kandydatów. Poza Chorosiem do konkursu stanął także Zygmunt Smalcerz, któremu umowa z Polskim Związkiem Podnoszenia Ciężarów wygasła wraz z końcem ubiegłego roku. Pięciu członków komisji głosowało za kandydaturą Chorosia, jeden się wstrzymał, a przeciw był Kołecki.

- Jestem konsekwentny w tym co robię. Już wcześniej deklarowałem, że to nie jest najlepszy kandydat. Nie zamierzam z nim współpracować - mówi wicemistrz olimpijski z Pekinu.

Dla Kołeckiego idealnym człowiekiem do pełnienia odpowiedzialnej funkcji trenera kadry narodowej jest Smalcerz, z którym łączą go bardzo dobre stosunki.
- Z panem Zygmuntem dogadujemy się wspaniale. To wielki fachowiec i autorytet. Człowiek, który rozumie i czuje ciężary - podkreśla Kołecki.

O temperaturze wzajemnych relacji pomiędzy były szkoleniowcem kadry a sztangistą Górnika Polkowice świadczy fakt, że Smalcerz nie mówi o Kołeckim inaczej jak "Szymuś". Kołecki i Smalcerz są niemalże jak syn i ojciec. Nic dziwnego, że wybór Chorosia jest dla naszego mistrza trudny do zaakceptowania, choć on sam z podkreśla, że nie chodzi o to, czy lubi Chorosia, czy nie.

- Moim zdaniem założenie nowego trenera zakładające zdobycie w osmiu startach na mistrzostwach Europy, świata i Igrzyskach Olimpijskich 4 medali jest zbyt zachowawcze. Poza tym, nie wiem, jak można powierzyć reprezentację trenerowi, który nigdy nie pracował w żadnym klubie. Brak doświadczenie to na pewno nie jest atut - mówi Kołecki.

Proszę o spokój

- Zanim zdecydowałem się wystartować w konkursie na szkoleniowca kadry długo się zastanawiałem, rozmawiałem z trenerami, prezesami i zawodnikami klubów. Gdybym nie miał ich poparcia nie zdecydowałbym się kandydować. Jedynym, który odmówił współpracy ze mną był Szymon Kołecki. Liczę jednak na to, że dojdziemy do porozumienia.

Mamy przecież wspólne cele - dobro polskich ciężarów. Jeżeli Szymon nie chce trenować ze mną, to władze związku przychylają się do pomysłu, by miał osobnego szkoleniowca, który będzie zajmował się tylko nim - mówi Choroś.

- Prosiłbym o dwa lata względnego spokoju. Mam konkretny plan przygotowań olimpijskich. W szerokiej kadrze widzę około 30 zawodników. Po wstępnej selekcji, która potrwa około roku część odpadnie. Ci co zostaną będą przygotowywać się do najważniejszego startu w Londynie. Prosiłbym o dwa lata spokoju, potem jestem gotowy poddać się ocenie wyników mojej pracy - dodaje trener.

Chciałby się mylić

Początki niechęci Kołeckiego do Chorosia sięgają 2004 roku. Wówczas obecny trener kadry był asystentem i masażystą ówczesnego szkoleniowca Ryszarda Szewczyka. Kołecki wracał do ciężarów po skomplikowanej operacji kręgosłupa, a Szewczyk i Choroś znani byli z drakońskich metod treningowych.

Podczas zgrupowań zarządzali po trzy treningi dziennie, a na sztangę zakładali zawodnikom maksymalne obciążenia. Za najdrobniejsze przewinienia zabierali stypendia, zdarzało im się obrażać zawodników. Niewykluczone, że problemy Kołeckiego z kręgosłupem były po części wynikiem metod stosowanych przez obydwu panów. Dziś nasz as przyznaje, że choć sympatią Chorosia nie darzy to chciałby móc po latach przyznać, że w ocenie trenera się mylił.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska