Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ta batalia trwała kilkanaście lat! Kostrzyn w końcu będzie miał drugą karetkę. Miasto odetchnie z ulgą

Jakub Pikulik
Jakub Pikulik
W Kostrzynie nad Odrą na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat nie brakowało przypadków, gdy w mieście brakowało karetki. Często pierwszej pomocy musieli udzielać strażacy.
W Kostrzynie nad Odrą na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat nie brakowało przypadków, gdy w mieście brakowało karetki. Często pierwszej pomocy musieli udzielać strażacy. Jakub Pikulik / archiwum
Był listopad 2011 roku. Wtedy w punkcie Lotto doszło do brutalnego napadu na kobietę. W mieście brakowało karetki, bo wyjechała na inną akcję. Kobieta zmarła. Od tego czasu, przez blisko 11 lat, mieszkańcy żyli w strachu, czy w razie potrzeby pomoc dotrze na czas...

Nie uwierzę, póki nie zobaczę - takich głosów usłyszeliśmy od mieszkańców Kostrzyna w mienionym tygodniu już kilka. To komentarz do informacji, że od 1 stycznia 2023 roku w mieście w końcu będzie druga karetka. Zwykli mieszkańcy, władze miasta, powiatu, szpitala, a nawet przedstawiciele największych działających w Kostrzynie firm od lat o nią zabiegali. Dotychczasowe wysiłki kończyły się jednak fiaskiem. Aż do teraz.

Karetka okupiona cierpieniem

Dodatkowa karetka będzie wprowadzona do systemu ratownictwa medycznego od 1 stycznia. Była bardzo potrzebna. Utrzymanie załogi będzie finansowane z pieniędzy Ministerstwa Zdrowia - zapewnia Władysław Dajczak, wojewoda lubuski.

Decyzja o przyznaniu karetki Kostrzynowi była okupiona cierpieniem i krwią. Dosłownie. Na łamach GL wielokrotnie pisaliśmy o tym, jak ludzie czekali na pomoc. Karetki nie było, bo jedyna stacjonująca w mieście znajdowała się w tym czasie na innej akcji. Zazwyczaj w takich przypadkach do Kostrzyna przyjeżdżała załoga z odległej o 20 km Witnicy. Ale zdarzało się też, że na miejsce dojeżdżała załoga z Dębna czy Słubic. To zajmowało bezcenne minuty.

- Decyzja o przyznaniu Kostrzynowi karetki jest bardzo pozytywna i cieszy. Ale pamiętajmy, że życia i zdrowia wielu ludziom nie da się wrócić. Trzeba też pamiętać o obsadzie nowej karetki. Problemem jest brak stałej stawki dla ratowników medycznych. Ci w Kostrzynie zarabiają dużo mniej niż ich koledzy po fachu w wielu innych miastach - podkreśla Remigiusz Napierała, mieszkaniec Kostrzyna i były pracownik kostrzyńskiego pogotowia.

Statystyki ważniejsze od ludzkiego życia?

Przez lata argumentowano, że dodatkowa karetka Kostrzynowi się nie należy, bo - statystycznie rzecz ujmując - na tym terenie mieszka za mało ludzi, a czasy dojazdów są w normie. Nie brano jednak pod uwagę specyfiki terenu. Załoga z Kostrzyna obsługiwała obszar aż po Lemierzyce. Poza tym w wielu przypadkach osoby potrzebujące pomocy przewożono do szpitala w Gorzowie, co trwało kilka godzin. W tym czasie Kostrzyn zostawał bez karetki. A działają tu przecież ogromne zakłady pracy, krzyżują się dwie drogi krajowe, przebiega ważny węzeł kolejowy. Samych mieszkańców jest o kilka tysięcy więcej, niż wynika z oficjalnych danych. Do miasta codziennie przyjeżdżają setki pracowników tutejszych firm i osoby dojeżdżające do pracy w Niemczech.

Dramat na przejściu dla pieszych

Przypadków, gdy w mieście brakowało karetki, kiedy akurat była potrzebna, jest cała masa. Jeden z najbardziej drastycznych miał miejsce 22 stycznia tego roku. Wówczas na przejściu dla pieszych przy ul. Sikorskiego terenowy jeep potrącił troje nastolatków. Dwie młode dziewczyny i jeden chłopak zostali dosłownie rozrzuceni po jezdni i chodniku. Karetki nie było, więc na pomoc jak zawsze w takich przypadkach ruszyli strażacy. Udzielali pierwszej pomocy, starali się chronić poszkodowanych przed padającym deszczem. Mimo wielkich chęci i doskonałemu przeszkoleniu strażacy nie mają jednak sprzętu, którym dysponuje pogotowie. Mają jedynie deski ortopedyczne. Nie posiadają noszy i samochodów, do których można zabrać rannych. Dziesiątki mieszkańców na miejscu wypadku i tysiące ludzi w telewizji, internecie i gazetach zobaczyli wówczas, na czym polega problem z karetką w Kostrzynie. Ranni młodzi ludzie czekali w deszczu na pomoc. Według świadków karetka dojechała na miejsce po około 20 minutach. Gdyby była w Kostrzynie, dojazd zająłby maksymalnie kilka minut.

Karetki w dwóch różnych miejscach

- Na drugą karetkę czekaliśmy przez wiele lat. Wiele wskazywało na to, że pozytywna decyzja zapadnie już rok temu. Karetka będzie w systemie ratownictwa medycznego od 1 stycznia. Ze swojej strony przygotujemy lokal, który będzie miał zaplecze socjalne dla dwóch jeżdżących w karetce ratowników i samo miejsce stacjonowania ambulansu. Trzeba uwzględnić między innymi potrzebę odpowiedniej łączności - mówi Andrzej Kunt, burmistrz Kostrzyna nad Odrą i jednocześnie lekarz chirurgii.

Karetki w Kostrzynie będą stały w dwóch różnych miejscach. Jedna pozostanie na terenie Nowego Szpitala przy ul. Narutowicza. Załoga drugiej będzie stacjonowała na drugim brzegu Warty, w pobliżu Urzędu Miasta. Miejsce dla niej zostanie wygospodarowane w budynkach dawnej straży granicznej i późniejszego Muzeum Twierdzy Kostrzyn.

To bardzo dobra decyzja. Wiemy, z jakimi utrudnieniami komunikacyjnymi zmaga się nasze miasto. Stacjonowanie karetek w dwóch miejscach jest uzasadnione - dodaje burmistrz.

Ten sam burmistrz w 2011 roku, po napadzie na kobietę w punkcie Lotto został poproszony o udzielenie jej pierwszej pomocy. Napastnik zaatakował kobietę w głowę, obrażenia były poważne, a karetka jechała z Witnicy. Na drodze zalegała gęsta mgła, co dodatkowo opóźniało przyjazd. Zdesperowana rodzina zadzwoniła po burmistrza, bo wiedziała, że jest lekarzem. Szpital oddalony był od miejsca napadu zaledwie o kilkaset metrów. Kto wie, co by było, gdyby karetka była na miejscu...

Dokładnie w tym samym miejscu przy ul. Orła Białego w grudniu 2018 roku zasłabła kobieta. Była lekarzem w kostrzyńskim szpitalu. Pierwszej pomocy zaczęli jej udzielać świadkowie, wkrótce na miejscu zjawili się strażacy. Kostrzyńskiej karetki nie było, wysłano więc załogę z Witnicy. Kobieta zmarła. Dziś w miejscu obydwóch tragedii co jakiś czas płoną znicze...

Ludzie umierali, a karetki nie było

Ludzkich dramatów z brakiem kartki w Kostrzynie nie brakuje. A trzeba pamiętać, że nagłośnionych medialnie było „tylko” kilkanaście z nich. W marcu 2015 roku 12-letni wówczas Kacper oblał się wrzątkiem. Poparzył sobie nogę i brzuch. Rany były dotkliwe i bolesne. Chłopcu zaczęła schodzić skóra. Okazało się, że w mieście nie ma karetki. Rodzinie poradzono, żeby schłodzić ranę i własnym transportem pojechać do szpitala.

W lipcu tego samego roku 24-letni Darek umierał na oczach swojego dwa lata starszego kolegi. Chłopak zasłabł w swoim mieszkaniu. Wezwano pomoc. Na miejscu szybko zjawili się strażacy, ale karetki nie było. Załoga z Kostrzyna znajdowała akurat na innej akcji. Pomoc dotarła dopiero po około godzinie. 24-latek zmarł.

We wrześniu 2016 roku na terenie ogródków działkowych „Oaza" przy ul. Asfaltowej miało miejsce spotkanie działkowców. Była muzyka, ludzie dobrze się bawili. Podczas tańca jeden z mężczyzn zasłabł i upadł na ziemię. Tego dnia w Kostrzynie nie było karetki. Nie było jej też w Witnicy. Znowu wezwano załogę z oddalonego o 18 km Dębna. Mężczyzna zmarł.

We wrześniu 2016 roku przed własnym domem zasłabła 19-letnia dziewczyna. Zdesperowana rodzina zadzwoniła po pomoc, ale w mieście karetki nie było. Wyjechała na inną akcję. Nie było też karetki w Witnicy, która zazwyczaj przyjeżdża do Kostrzyna w podobnych sytuacjach. Ostatecznie wezwano załogę z Dębna (to już teren województwa zachodniopomorskiego). 19-latkę do czasu przyjazdu karetki reanimował sąsiad, który przeszedł kurs pierwszej pomocy. Na szczęście młoda kobieta przeżyła.

Sytuacja z karetką w Kostrzynie poprawiła się nieco w 2016 roku. Wtedy to w Gorzowie zaczął stacjonować śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Nie raz przylatywał do miasta, gdy tutejszej karetki nie było akurat na miejscu. Tak, jak chociażby w maju 2017 roku. Wówczas w centrum miasta, na parkingu przy ul. Wodnej zasłabł mężczyzna. Do reanimacji przystąpili strażacy. Na miejsce z Gorzowa przyleciał śmigłowiec LPR. Mimo długiej reanimacji mężczyzna zmarł.

Problemu z obsadą nie będzie

Pieniądze na nową karetkę ma wyłożyć kostrzyński samorząd i Nowy Szpital. Na razie nie wiadomo, o jakich kwotach mowa. - Na podstawie niedawno prowadzonych postępowań przetargowych koszt zakupu nowego ambulansu z wyposażeniem szacujemy na 500-550 tys. zł. To specjalistyczny sprzęt, ale na pewno będziemy gotowi - zapewnia Joanna Dzyganowicz, prezes Nowego Szpitala w Kostrzynie nad Odrą.

Z powodu rosnących cen kwota zakupu ambulansu będzie wyższa. Będziemy to wiedzieć po ogłoszeniu przetargu - dodaje burmistrz A. Kunt.

Miasto i szpital kupią karetkę, Ministerstwo Zdrowia będzie płacić za jej utrzymanie, a co z załogą? Czy znajdą się ratownicy, którzy będą w niej jeździć?

- Na dodatkową karetkę czekaliśmy od dawna. Czekamy tylko na sformalizowanie całej procedury. Bardzo dziękujemy za deklarację władz miasta, że będą współfinansować zakup nowego ambulansu i zapewnią też miejsce dla jego garażowania oraz dla załogi. My z kolei deklarujemy, że jesteśmy gotowi na obsadzenie nowej karetki ratownikami i zapewnienie ambulansu do czasu zakupu nowego auta - mówi prezes kostrzyńskiej lecznicy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak postępować, aby chronić się przed bólami pleców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska