Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Taaaka ryba: Lin z "Wapniaków"

PAWEŁ WAŃCZKO 068 324 88 80 [email protected]
fot. Archiwum rodzinne
To miał być rodzinny piknik nad wodą. A wędkowanie tylko małym dodatkiem do niego. Jak się jednak okazało, nasz dzisiejszy bohater, wypad do Zaboru przypłacił… srebrnym medalem.

Ireneusz Goździor z Zielonej Góry wędkuje ponad 30 lat. Należy do Koła PZW nr.13 "Drobnica". 1 maja wybrał się z rodziną raczej na piknik niż na ryby .Wybór padł na Zabór, a dokładnie na tzw. Wapniaki. Jest to bardzo dobre miejsce na to, by trochę odpocząć wraz z rodziną, a przy okazji powędkować.

- Na miejscu zdecydowaliśmy rozbić obóz przy "Wapnie I". Nasze panie, czyli żona z teściową, zajęły się przygotowaniami pikniku, a ja z teściem postanowiliśmy zarzucić przynętę - opowiada.

Pogoda była nienajlepsza. Wiał południowo-zachodni wiatr, a słonko leniwie wyglądało zza chmur. Wybór stanowiska padł na pierwsze wolne, przy którym mniej wiało, a fala na wodzie była niezbyt duża.
- Rozłożyłem zestaw: kij Jaxon o długości 4,20 cm, z kołowrotkiem Okuma, żyłką 0,22 mm, pięciogramowym spławikiem przelotowym, przyponem 0,14 mm, na końcu którego zawisł haczyk nr 6. Po wygruntowaniu zestawu założyłem na haczyk białego robaka i zarzuciłem zestaw. Rozłożyłem też drugą wędkę i poszedłem przynieść resztę sprzętu. Gdy wróciłem na stanowisko, a była to godzina 10.45, postanowiłem dołożyć kilka robaków na haczyk. Chwyciłem wędkę, by wyjąć ją wody i... zestaw został w miejscu. Pomyślałem, że to zaczep. Więc szarpnąłem mocniej. Wtedy ów "zaczep" powoli zaczął odjeżdżać. Na szczęście dobrze wyregulowany hamulec w kołowrotku zagrał metalicznym dźwiękiem, a wędkę przygięło do wody. Ryba stanęła po około pięciu metrach - tłumaczy pan Ireneusz.

Teraz przyszła pora na ruch wędkarza. - Podnosząc kij do góry zacząłem jednocześnie skręcać żyłkę na kołowrotek. Po chwili zobaczyłem piękny, żółty brzuch ryby. Teść krzyknął: karp! Ja jednak wiedziałem, że to coś innego. To był lin. I to dość spory - mówi. - Wtedy ryba znowu pokazała swoją siłę, wyciągając ponownie parę metrów żyłki. Historia powtórzyła się jeszcze trzy razy, po czym zdobycz w końcu wylądowała w odbieraku - dodaje.

Lin okazał się całkiem spory: ważył 2,24 kg i mierzył 50 cm. To srebrny medalista.
- Potem przez kolejnych parę godzin spławik ani drgnął - kończy opowieść wędkarz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska