
Wasze Kresy. Rydoduby zostały w pamięci, sercu i duszy - opowiada Zenon Borowski z Zielonej Góry. Do Polski przyjechał w lipcu 1959 roku
Do szkoły chodziliśmy z bratem w jednych butach. Ojciec nam je zrobił, na podeszwach drewnianych, jeszcze pod spodem powbijał klamry z drutu, żebyśmy się nie ślizgali na lodowisku - wspomina Zenon Borowski z Zielonej Góry, który pochodzi z Kresów. Dorastał w miejscowości Rydoduby, powiat Czortków, województwo tarnopolskie.
![Łężyca pamięta o Ofiarach Ludobójstwa. "Grobu mamy nie ma. Dlaczego zamordowali? Że była Polką? Mówiła po polsku?" [FOTO, WIDEO, PROGRAM]](https://d-art.ppstatic.pl/kadry/k/r/1/f6/c1/5d9721ea0a13a_o_xsmall.jpg)
Łężyca pamięta o Ofiarach Ludobójstwa. "Grobu mamy nie ma. Dlaczego zamordowali? Że była Polką? Mówiła po polsku?" [FOTO, WIDEO, PROGRAM]
Na kamiennych płytach wyryte są nazwiska ludzi, których pomordowali banderowcy. Jest też ziemia z mogił ofiar. Rokrocznie organizowane są tu uroczystości i nierzadko można usłyszeć stwierdzenie, że „pomnik żyje”. Nie inaczej będzie w niedzielę, 6 października. Łężyca pamięta o Ofiarach Ludobójstwa.

Rydoduby. Z pamiętnika Zenona Borowskiego: Siłą ściągnęli z łóżka, na głowę wylali wiadro pomyj, chcieli podpalić włosy...
Jak tata podpisał zajawku w kołchoz, to od razu zabrali konia i pole, a na każdy hektar trza było dać zboże na obsianie. Kto w wiosce miał stodoły, chlewy murowane z kamienia, to wszystko rozbierali i około kilometr od wioski budowali stajnie, obory, kurniki - wspomina Zenon Borowski z Zielonej Góry, który dzieciństwo spędził w Rydodubach.

Holszany na Wileńszczyźnie. Rodzinny dom Leokadii Michalewicz stał na końcu ulicy Oszmiańskiej
- Ledwie mama skończyła 18 lat, rodzice wydali ją za mąż, bez żadnej zgody, za mojego ojca, starszego o 20 lat. Bo bogaty, 32 hektary ziemi, gospodarstwo, zaczął budowę swojego domu... - opowiada Leokadia Stróżyńska z domu Michalewicz z Zielonej Góry, która dzieciństwo spędziła na Wileńszczyźnie.

W Kowlu znaleźli lepsze życie. Do czasu, aż przyszli Niemcy... Wspomnienia Anieli Machniak z Zielonej Góry, która mieszkała na Wołyniu
- Było lato, więźniowie pracowali na zewnątrz, ogrodzony teren, mały płot z siatki - tam męża ostatni raz widziałam... - pani Aniela z Zielonej Góry wspomina lata spędzone w Kowlu na Wołyniu.

Stare drzewo jak stało, tak stoi. Dąb miał jakieś 400 lat
Jelno było wyspą wśród poleskich bagien i torfowisk, otoczoną siecią kanałów. Jak wspomina Aleksander Kościukiewicz z Zielonej Góry życie było tam surowe, wypełnione ciężką pracą, ale szczęśliwe. Taka kresowa sielanka.

Tatuś z relikwiami na piersi uciekał z nieludzkiej ziemi
Głęboka wiara w Boga i strach pomogły mu przetrwać najgorsze. Nacierał się śniegiem, żeby nie zamarznąć. Był u kresu sił... Nie poznalibyśmy tej historii, gdyby Elżbieta Rojek nie zdobyła się na odwagę.

Wasze Kresy: Tam, gdzie młyny nad potokiem stały
Gdy sąsiedzi innego wyznania mieli święta, pozostali nie wykonywali żadnych prac na zewnątrz, aby nie burzyć im świątecznego nastroju - wspomina Józefa Kieczura z Siedliska pod Nową Solą.

Wasze Kresy: I pożegnaliśmy nasz Stary Sambor
W sierpniu 1939 ojciec, starszy sierżant rezerwy, został powołany do wojska. Odprowadzałem go na dworzec i wtedy... widziałem go po raz ostatni - wspomina Zenon Sroka, wówczas ośmioletni chłopiec.
Wasze Kresy: W tajdze mogliśmy zostać na zawsze
Ciała grzebano w śniegu. Gdy przyszła odwilż, trupy płynęły rzeczką - nie ukrywa Kazimiera Siekanowicz z Zielonej Góry.

Wasze Kresy: Cudna kraina na zlewie Świcy i Ilnicy
Ludwikówka, osada w lesie, w górach. Nie jest nawet zaznaczona na mapie. Gdzie się ona znajduje? Dziś opowie nam o tym Stefania Mazurczak z Sulechowa, która w Ludwikówce spędziła dzieciństwo.

Ludwikówka, osada w lesie - raj na ziemi
Jeszcze raz mi się marzy pojechać na Kresy do mojej kochanej Ludwikówki. To był raj na ziemi - mówiła mi przez telefon Stefania Mazurczak z Sulechowa. Kilka tygodni później odwiedziłem panią Stefanię.

Wasze Kresy: Nasze cegiełki nieustającej pomocy
W moim charakterze leży pomagać. I to daje mi satysfakcję - nie ukrywa pani Stefania z Sulechowa. Tak samo myślą wszyscy, którzy wspierali księdza Andrzeja Jagiełkę przy budowie kościoła we Lwowie.

Wasze Kresy: Tatusia aresztowali natychmiast
W opowieści Stanisławy Chęcińskiej z domu Kuc z Łagowa będzie i cudowne ocalenie, i niejeden rodzinny dramat. Będzie też siła, upór, wiara i godność, które pozwalają przetrwać, gdy los wystawia na próbę.

Wasze Kresy: Kochane dzieci, ja muszę uciekać
Antoni Skrendo dzieciństwo spędził nad Niemnem, do pierwszej komunii przystąpił w Lubczy, a jako 19-latek usłyszał wyrok: dziesięć lat więzienia za zdradę ojczyzny...

Wasze Kresy: Nocą uciekaliśmy przed bandami
Nagle Władek wali w okno: "Wstawajcie, idą!". Wyskoczyliśmy, ojciec pierwszy, ja za nim. W dolnej części wsi już się paliło, ściana ognia - Jan Zacharuk z Dzierżowa pod Gorzowem wspomina wiosnę 1944 na Kresach.

Wasze Kresy: W łagrze świeczki im nikt nie zapali
Nie żyją, nie oddychają... Przenieśli te dzieciny do izby obok i jedna zapłakała! Ale to był ostatni już płacz. Pierwsi założyliśmy cmentarz w tym Toporoku... - opowiada Apolonia Korczowska z domu Hałoń.

Wasze Kresy: Gonili nas do kaplicy i tam mieli spalić
Jak wkroczyli, to zaraz matkę i nas, trzech braci, na podwórko. I do kaplicy pędzili. I tak po kolei, od domu do domu szli i wyganiali - tak Kazimierz Szeremeta po 71 latach wspomina pacyfikację rodzinnego Zawonia.

Ci wspaniali młodzieńcy na swoich maszynach. Wówczas marzeniem był własny rower...
Czy wie pan, co to znaczy jeździć na rafkach? I Stanisław Domaradzki z Bieniowa na odpowiedź nie czeka. Wie doskonale, że młodsi nie mają o tym zielonego pojęcia, gdyż jak można jeździć na rowerze bez dętek i bez opon. A można.

Przywieźli z sobą siedem metalowych skrzyń. Pełnych... książek
W niepozornym budynku przy Dąbrowskiego Jadwiga Korcz-Dziadosz jest zameldowana od października 1945. Przez lata mówiła, że jest z... Sambora. Teraz twierdzi, że jest samborską zielonogórzanką. Jako dwulatka przekroczyła granicę między Kresami i Ziemiami Odzyskanymi

Wasze Kresy: Ja ciągle nie mogę dojść do siebie, dla mnie to jest otwieranie historii
- Jak to mówią: góra z górą się nie zejdzie, ale człowiek z człowiekiem zawsze - powtarza Anna Czepukowicz ze Świebodzina, rocznik 1929. - Gdzie ja bym pomyślała, że kiedyś będę tu gościć Cytryńskich.

Wasze Kresy: Rok 1945 to najważniejszy rok w ich życiu
Z każdym dniem Polaków było coraz więcej, powstawał prawdziwy tygiel. Zjeżdżali ludzie z Kresów. Byli przybysze z Wielkopolski i z tzw. centrali. Niektórzy przyjeżdżali na chwilę.
Najpopularniejsze