1/8
Często wiedzą o nich tylko pasjonaci historii i...
fot. unsplash.com

Tajemnicze miejsca w Lubuskiem. Wie o nich niewielu, a ich historia jest bardzo ciekawa

Często wiedzą o nich tylko pasjonaci historii i regionaliści. Turyści, jeśli już coś słyszeli, to nie do końca wiedzą, gdzie znajdują się opuszczone i tajemnicze miejsca w Lubuskiem oraz jaka dokładnie historia się z nimi wiąże.

Zapraszamy na wędrówkę po miejscach, które niegdyś były tajne i ściśle chronione. Dziś wiemy o nich więcej. Ale czy wszystko... ?

Zdjęcia i opisy tajemniczych miejsc na mapie województwa lubuskiego znajdziecie na kolejnych slajdach galerii >>>

Polecamy wideo: ZAMEK W BRONISZOWIE - Tajemnicze zabytki w Lubuskiem

2/8
O tych obiektach wie naprawdę niewielu. Kilka kilometrów od...
fot. Google Street View

Obiekty systemu łączności wojskowej Rokada

O tych obiektach wie naprawdę niewielu. Kilka kilometrów od Gorzowa, we wsi Baczyna, na z pozoru zwyczajnym podwórku mieszczą się pozostałości wojskowego systemu łączności Rokada. System powstał w latach 50. na wypadek wybuchu III wojny światowej.

Tego typu obiektów na terenie Polski było zaledwie kilkanaście. Na wypadek wybuchu wojny i utraty konwencjonalnych środków łączności, wojsko miało do dyspozycji swoją własną sieć.

Podgorzowski obiekt jest bardzo dobrze zakamuflowany. Przypomina zwykły budynek mieszkalny z podwórkiem i zabudowaniami gospodarczymi. Jedynym charakterystycznym elementem jest wysoki maszt. Najciekawsze jest pod ziemią. Specjalnie zaprojektowane schrony kryją specjalistyczne urządzenia łączności i plątaninę kabli. W latach 90 obiekt stał się cywilny, wykorzystywała go Telekomunikacja Polska. To właśnie tędy przechodziły rozmowy gorzowian. Teraz centrala nie jest używana.

3/8
Dawny radziecki magazyn ładunków nuklearnych nad Busznem to...
fot. Archiwum GL

Baza atomowa koło Sulęcina

Dawny radziecki magazyn ładunków nuklearnych nad Busznem to jeden z najbardziej tajemniczych zakątków Ziemi Lubuskiej. Ćwierć wieku temu jego istnienie i przeznaczenie było jedną z największych tajemnic Układu Warszawskiego.

Polacy przejęli radziecką bazę
Po wyjeździe Rosjan bazę przejęła nasza armia, choć jej formalnym właścicielem jest sulęcińskie nadleśnictwo. Wojskowi mają ją przekazać leśnikom. Ale bez wybudowanych przez Rosjan obiektów. Dlatego już w 1994 r. podjęto decyzję o ich rozbiórce. Pierwsze pod przysłowiowy młotek poszły budynki mieszkalne i garaże, w 2002 r. ich los podzieliły wartownie. Obecnie dobiega końca trzeci etap prac, podczas których rozebrano magazyn typu Granit oraz rampy przed dwoma składami Monolit.

Przeznaczenia obiektów nie znali nawet oficerowie
Ładunki nuklearne były przewożone ciężarówkami. W razie ogłoszenia najwyższego stopnia gotowości bojowej, Rosjanie mieli je dostarczyć polskim jednostkom wojskowym - lotnictwu, pułkom artylerii i rakiet. Za transport była odpowiedzialna m.in. stacjonująca w Skwierzynie baza zajmująca się dowozem amunicji. W pobliżu magazynów znajdowało się kilka polskich i radzieckich pułków i batalionów, dlatego nikogo nie dziwiły tam kolumny wojskowych pojazdów. Przeznaczenia tych obiektów nie znali nawet najwyżsi rangą oficerowie z Wędrzyna i Międzyrzecza. Rosjanie nie musieli się obawiać nieproszonych gości, gdyż od południa do składu atomowego przylega wędrzyński poligon, gdzie obowiązuje zakaz wstępu.

Była dobrze zamaskowana
Co wiemy o bazie? Jej powierzchnia wynosi 370 ha. Leży w trójkącie między wioskami Trzemeszno Lubuskie, Wielowieś i przysiółkiem Templewko. - To obrzeża wędrzyńskiego poligonu, dlatego Rosjanom łatwo było się tam ukryć. W dodatku w pobliskim Wędrzynie stacjonowali radzieccy saperzy, a w Kęszycy Leśnej łącznościowcy. Obecność innych jednostek Armii Radzieckiej maskowała bazę i jej przeznaczenie - mówi emerytowany oficer z Międzyrzecza.

Polecamy wideo: Trwa dogaszanie pożaru wokół Czarnobyla. Sytuacja radiacyjna w Polsce pozostaje w normie

4/8
Krzystkowic nie ma już na mapie. Miejscowość oficjalnie nie...
fot. Michał Korn

Krzystkowicki las pełen tajemnic. Jaką mroczną, krwawą historię skrywa fabryka amunicji z czasów wojny?

Krzystkowic nie ma już na mapie. Miejscowość oficjalnie nie istnieje. Dziś jest to zachodnia część Nowogrodu Bobrzańskiego z potężną tajemnicą skrywaną w lesie. Lokalizacja miejsca do którego Was zabierzemy jest tajemnicza, nieco mroczna. Niewiele osób wie, że nieopodal drogi krajowej nr 27 znajdują się pozostałości po niemieckiej fabryce amunicji, która niegdyś tu działała. Jaka jest jej historia?



Kombinat DAG Alfred Nobel Krzystkowice (Alfred Nobel Dynamit Aktien-Gesellschaft) to dziś pozostałości po niemieckiej fabryce amunicji. Zabudowania z okresu II wojny światowej znajdują się na terenie lasów w okolicach Nowogrodu Bobrzańskiego. Jest to naprawdę spory kompleks obejmujący blisko 35 km kwadratowych powierzchni. Mimo imponujących rozmiarów nie ławo go znaleźć.

Fabryka z okładki Pink Floyd
- Wyjeżdżając z miasta kierujemy się na Lubsko. Po pokonaniu przejazdu kolejowego skręcamy w pierwszą betonową drogę w prawo. Tam pierwszym budynkiem, który zobaczymy (po lewej stronie) jest dawna komendantura. Betonówką jedziemy w głąb lasu. Gdy przejeżdżamy przez tory ujrzymy charakterystyczny budynek z dwoma czerwonymi kominami. Bardzo przypomina fabrykę z okładki płyty zespołu Pink Floyd - wyjaśnia Dariusz Chajewski z "Gazety Lubuskiej, który tamte tereny zna jak własną kieszeń. - Trzecim wartym odwiedzenia punktem są tzw. silosy. Od strony kotłowni jedziemy drogą z betonowych płyt prosto, mijamy wieżę (pozostałość po remizie), skręcamy w lewo. Po lewej stronie, tuż przed skrzyżowaniem z drogą Nowogród - Lubsko, zobaczymy dziwne pagórki. Kryją tzw. silosy - dodaje.

Praca z chemikaliami, materiałami wybuchowymi powodowała dużą śmiertelność wśród więźniów. Często dochodziło do samorzutnych wybuchów, do kilku z nich umyślnie przyczynili się sami robotnicy. W akcje sabotażowe obfitował zwłaszcza rok 1943. Trzy potężne wybuchy pochłonęły wiele ofiar. Podczas jednego z nich zginęło 600 jeńców.

Krzystkowickie schrony i osłona fortyfikacyjna
Załoga niemiecka była stosunkowo nieliczna: naukowcy, kierownicy produkcji, strażnicy i wojsko. To głównie dla nich przeznaczone były schrony przeciwlotnicze rozsiane na terenie kombinatu. Do dziś udało się zlokalizować osiem, w każdym mieściło się od 12 do 40 osób. Krzystkowickie schrony prawdopodobnie nie zostały wyposażone w hermetyczne zamknięcia i aparaturę filtrowentylacyjną. Były raczej podręcznymi magazynami. Jeńcy nie mieli tu prawa wstępu. Podczas nalotu mogli ukryć się w dolnych kondygnacjach hal fabrycznych.

Osłonę fortyfikacyjną uzupełniały wartownie przy bramach wjazdowych. Do dziś odnaleziono ślady jedenastu takich obiektów. Poza tym istniały jednoosobowe stanowiska obserwacyjne, dziś są cztery.

Całości kompleksu fabrycznego dopełniały izby chorych dla więźniów i dla etatowych załóg niemieckich, kasyno zakładowe, elektrociepłownia i własna straż pożarna (budynek i plac manewrowy używany był jeszcze po wojnie przez naszych strażaków). Cały teren pocięty był plątaniną torów kolejowych.

Śluzy, podziemne kanały, studnie i włazy kanalizacyjne
Skomplikowaną strukturę ma system rozwiązań hydrotechnicznych i technologicznych zakładu. Plątanina kanałów, basenów, tam, zbiorników i studni to nieodgadniona zagadka. Jak chcą niektórzy, zagadka nadal niebezpieczna. Wystarczy spojrzeć na baseny oczyszczalni ścieków, które po dziś dzień barwią się na różne kolory. Silnie żrące ścieki fabryczne neutralizowano w kompleksie oczyszczalni. Wchodziły do niego dwa czterokomorowe baseny rozdzielone skomplikowanym systemem filtrów i osadników, sieć kanałów oraz pomp. W filtrach wykorzystywano ziemię okrzemkową. Przez cały teren fabryki przechodzi kanał, do którego wpadają kolektory o średnicy 20-60 cm. Kanał, ukryty pod ziemią, odprowadzał do Bobru oczyszczone ścieki.

Zakład czerpał wodę również z Bobru. Na brzegu rzeki zbudowano dwa olbrzymie zbiorniki, skąd woda była pompowana dalej trzema kolektorami o średnicy 80 cm. Zachowały się budynki mieszczące kiedyś stacje pomp i filtry oraz liczne obiekty hydrotechniczne - śluzy, podziemne kanały, studnie i włazy kanalizacyjne.

To właśnie ten system – obok silosów – sprawił, że Krzystkowice tak działają na wyobraźnię poszukiwaczom skarbów. Jak chce legenda, tutaj także pod ziemią jest system korytarzy, które mają połączenie z Brożkiem, Międzyrzeckim Rejonem Umocnionym, a może nawet z Berlinem.

Niebezpieczeństwo na każdym kroku
Na terenie kompleksu możemy poruszać się drogą z płyt betonowych. Aby jednak poznać ciężar otaczającej nas historii trzeba zrobić krok dalej, w kierunku architektonicznych monstrów. To jednak może być ryzykowne, bowiem wszędzie wokół znajdują się tablice oraz informacje mówiące o głębokich studzienkach, niebezpiecznych wyłomach, rozpadlinach, ruinach, otwartych zbiornikach, dołach, kanałach, rampach czy kolektorach ściekowych. Jeśli chcecie wejść na ich teren, robicie to na własną odpowiedzialność.

Las na zachód od Nowogrodu Bobrzańskiego skrywa tajemnicę. Znajdujące się tam budynki są atrakcją turystyczną i czekają na ponowne odkrycie. Na zwiedzenie potężnych rozmiarów pustego kompleksu trzeba poświęcić kilka dni, ale naprawdę warto to zobaczyć i poczuć ducha historii i czasu, który dosięgnął te miejsce.

Kontynuuj przeglądanie galerii
Dalej

Polecamy

Jedenastka 29. kolejki Ekstraklasy. Jagiellonia ucieka, Zrelak zaszalał

Jedenastka 29. kolejki Ekstraklasy. Jagiellonia ucieka, Zrelak zaszalał

Lubieżna propozycja „Blonde Bomber” złożona Garcii po pokonaniu Haneya [ZDJĘCIA]

GORĄCY TEMAT
Lubieżna propozycja „Blonde Bomber” złożona Garcii po pokonaniu Haneya [ZDJĘCIA]

Bocianom w Gorzowie patyki lecą z nóg i ze słupa. Pomożecie im zrobić gniazdo?

Bocianom w Gorzowie patyki lecą z nóg i ze słupa. Pomożecie im zrobić gniazdo?

Zobacz również

Bocianom w Gorzowie patyki lecą z nóg i ze słupa. Pomożecie im zrobić gniazdo?

Bocianom w Gorzowie patyki lecą z nóg i ze słupa. Pomożecie im zrobić gniazdo?

Raport z trybun. Rekordowa frekwencja Ruchu, rekordowy wyjazd Widzewa!

Raport z trybun. Rekordowa frekwencja Ruchu, rekordowy wyjazd Widzewa!