Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tajemnicze morderstwo. Czy zabójstwo z 1993 r. w ogóle zostanie wyjaśnione?

Michał Iwanowski 68 324 88 12 [email protected]
fot. Archiwum
Czy 17-latek sam zamordował wspólnika, a potem zakopał zwłoki? Jaki miał w tym interes? Czy zabójstwo z 1993 r. w ogóle zostanie wyjaśnione? Wyroki już trzykrotnie były uchylane. Sąd w Zielonej Górze po raz czwarty zaczął proces w tej sprawie.

Do tej pory najdłużej ciągnęła się sprawa mordu na rodzinie króla nowosolskich Cyganów z 1991 r. Na osądzenie czekała aż 16 lat. Teraz "palmę pierwszeństwa" przejęło tajemnicze zabójstwo w pensjonacie w Sławie 25 lipca 1993 r.

Jedyny oskarżony - Michał M. - miał wówczas 17 lat. Dziś jest po trzydziestce. Minęło mu kolejnych 17. W tym czasie był już uniewinniany od zarzutu morderstwa, skazywany za paserstwo i za pomocnictwo w zbrodni. Sąd apelacyjny uchylał te wyroki do ponownego rozparzenia w Zielonej Górze i Michał M. po raz czwarty zasiadł na ławie oskarżonych w sprawie zabójstwa w Sławie. A że przepisy nakazują, by po uchyleniu rozpatrywał to inny skład sędziowski, ostatnio z trudem szukano tych, którzy w tej sprawie jeszcze nie orzekali.

Zielonogórski sąd nie może sobie pozwolić, by wyrok znów został uchylony, bo po raz piąty nie będzie już komu rozpatrywać. - Ale najgorsze jest to, że w miarę upływu lat, sędziowie są coraz dalej od ujawnienia prawdy - mówi Stanisław Inerowicz, adwokat Michała M. Uważa, że oskarżony był wprawdzie świadkiem zbrodni, ale nie zabił.

Największe szanse na ujawnienie prawdy miała prokuratura w Nowej Soli zaraz po morderstwie. Ale wszystko, co udało jej się ustalić, spisane jest na kilkunastu pożółkłych kartkach aktu oskarżenia z 1993 r. Na maszynie, przez kalkę, bo wtedy nie miała jeszcze komputerów...
W 1993 r. w pensjonacie w Sławie zamieszkał 45-letni krakowianin Adam W., który zajmował się chałupniczym odzyskiwaniem srebra ze szlamu pomiedziowego. To był interes, który zaczął się w latach 70. od taksówkarzy z Głogowa. Po wytopie miedzi powstawały masy odpadów, zawierające śladowe ilości srebra. Wystarczyło znać kilka chemicznych receptur na wytrącanie kruszcu i interes robił się całkiem intratny. W epoce Gierka taksówkarze wywozili srebro do ówczesnej RFN i wracali stamtąd mercedesami.

W latach 90. interes przejęły już zorganizowane grupy przestępcze. Wśród wspólników Adama W. byli karani wcześniej członkowie takich gangów - dawni cinkciarze z Krakowa, właściciele kasyn z Wybrzeża. Adam W. też był karany. Odzyskiwanie srebra odbywało się w zabudowaniach gospodarczych we wsi pod Kożuchowem. Adamowi W. pomagał właśnie młody Michał M., który mieszkał razem z nim w pensjonacie w Sławie.

Jak ustaliła prokuratura, chłopak postanowił zabić starszego wspólnika, by zagarnąć jego srebro i kosztowności, przechowywane w bagażniku auta. Feralnego dnia wieczorem, kiedy Adam W. położył się spać, Michał M. miał rzekomo samodzielnie zabrać z samochodu laskę blokady kierownicy, która posłużyła za narzędzie zbrodni.

Podczas snu wspólnik został zatłuczony ową laską, a potem uduszony kablem od nocnej lampki. Sprawca zniósł zwłoki do jego mercedesa, wywiózł na poligon pod Kożuchowem i zakopał. Zatarł ślady zbrodni, a samochód ofiary porzucił w lesie. Świadków nie było, nikt nic nie widział ani nie słyszał.
Policja przez kilka dni szukała zaginionego Adama W. Jednym z ostatnich, którzy go widzieli, był Michał M. W śledztwie przyznał się do zabójstwa, pokazał miejsce zakopania zwłok. To wystarczyło prokuraturze, by zakończyła śledztwo i skierowała do sądu akt oskarżenia. Ale dopiero wtedy zaczęły się schody.

W sądzie chłopak wszystkiemu zaprzeczył. Twierdził, że był jedynie świadkiem mordu, ale zabił kto inny. Kto? Nie chciał powiedzieć. Tłumaczył się obawą zemsty na swojej rodzinie. Podobno Adam W. zginął w ramach porachunków gangsterskich, a sprawcy kazali Michałowi M. siedzieć cicho. Sąd uznał, że chłopak nie miał motywu, by zabijać osobę, której wiele zawdzięczał. Wątpliwe było też to, czy miał tyle sił, by samemu dźwigać zwłoki rosłego mężczyzny. Wyszło na jaw, że w dniu morderstwa w pensjonacie przebywali wspólnicy ofiary z Wybrzeża i Krakowa. Co więcej - pojawiły się hipotezy, że już po zabójstwie, w pokoju, w którym doszło do zbrodni, ktoś rozkuł podłogę, gdzie podobno były przechowywane fałszywe dolary. A to by świadczyło, że gangsterzy zajmowali się nie tylko odzyskiwaniem srebra...

- W sumie wyszło na to, że jedyny dowód w sprawie to początkowe przyznanie się oskarżonego. Od tego momentu prokuratura zaprzestała poszukiwania innych dowodów - przekonuje Inerowicz. - Nie zabezpieczono nawet śladów z samochodu. W dniu zabójstwa w Sławie spotkali się bandyci ze światka przestępczego, a oskarżono chłopca, który nawet kury nie mógł zabić, bo się tego brzydził!
W 1996 r. sąd uniewinnił Michała M. od morderstwa, a skazał jedynie za paserstwo i zacieranie śladów zbrodni. Wyrok zaskarżyła prokuratura, a sąd apelacyjny uchylił go i nakazał powtórzyć proces. I tak trzy razy. W 2006 r. sąd w Zielonej Górze uznał Michała M. winnym tego, że pełnił podrzędną rolę w zabójstwie oraz "wspólnie i w porozumieniu z innymi nieustalonymi osobami spowodował obrażenia u ofiary". Wyrok - 5 lat więzienia. Ale i ten zaskarżył prokurator, który obstawał przy wersji, że Michał M. zamordował samodzielnie, bez wspólników. Wyrok znów został uchylony i sprawa wróciła.

W ostatnim uzasadnieniu sąd apelacyjny postawił kilka zasadniczych pytań. Jeśli byli inni sprawcy, to dlaczego potrzebowali pomocy Michała M. w dokonaniu zbrodni? Dlaczego zabiliby człowieka na jego oczach i angażowali go w ukrycie zwłok i zacieranie śladów, licząc, że zachowa milczenie? Dlaczego pozwoliliby chłopakowi zagarnąć całe srebro należące do ofiary, skoro motyw morderstwa był rabunkowy?

Znalezienie odpowiedzi na te pytania po 17 latach graniczy z cudem. W ciągu tego czasu tylko raz, około siedem lat temu, pojawiła się nadzieja na nowe dowody w sprawie. Otóż w więziennej celi na wschodzie Polski siedział jeden z dawnych wspólników Adama W. Rzekomo miał opowiadać współtowarzyszowi z celi, jak "załatwili w dziewięćdziesiątym trzecim jednego gościa w Sławie". Zeznał to na policji ów współtowarzysz, który jednak nie zgodził się, by powtórzyć to przed sądem, nawet w zamian za uzyskanie statusu świadka incognito.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska