Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tajemniczy ogród księżnej Dino. Poznajmy jego sekrety...

Dariusz Chajewski
Dariusz Chajewski
Starajmy się wędrować alejkami, odkrywajmy piękne widoki
Starajmy się wędrować alejkami, odkrywajmy piękne widoki Dariusz Chajewski
Wkraczając w granice zatońskiego parku, nie jesteśmy spacerowiczami, ale... publicznością. Bowiem to dzieło parkowej sztuki jest jak muzeum. Nie wierzycie? Wybierzcie się tam na spacer z naszymi przewodnikami. Niestety, za sprawą pandemii otwarcie parku w ten weekend było skromne, ale my ruszamy. Zwiedzanie pałacu mamy już za sobą...

Gdy wychodzimy z pałacu, pan Jarosław przekazuje nas Agnieszce Kochańskiej, autorce rewitalizacji zatońskiego parku. W czasach baroku nieodłączną częścią wszystkich rezydencji były parki. Jednak księżna Dorota rozbudowała park do ogromnych rozmiarów 30- hektarowego założenia krajobrazowego, powierzając prace mistrzowi architektury krajobrazu Peterowi Josephowi Lenné.

Chłopiec z łabędziem

- Stoimy w centrum dawnego ozdobnego ogrodu różanego, który rozciągał się wokół fontanny - rozpoczyna nasza przewodniczka tuż przed reprezentacyjnym wejściem do pałacu. - Przez lata, niestety, nie zachował się z bardzo prozaicznego względu, gdyż róże wymagają wielu zabiegów pielęgnacyjnych i są kosztowne w utrzymaniu. Kolejni właściciele pozostawili tutaj fontannę i trawnik.

My zdecydowaliśmy się na formę pośrednią - rabaty, krzewy ozdobne i ławeczki, które są wierną kopią angielskich ławek, które odtworzyliśmy na podstawie litografii zatońskiego parku.

W samym centrum spotykamy, oczywiście, tryskającego wodą chłopca z łabędziem. Jak przyznaje pani Agnieszka, dodała fontannie kilka dysz w porównaniu z oryginałem. To fontannę zdynamizowało. „Chłopiec z łabędziem”, albo jak niektóre źródła podają „Młody faun z łabędziem”, to kopia rzeźby, która zyskała popularność dzięki światowej wystawie. W owym czasie niemal każda koronowana głowa chciała mieć kopię tej rzeźby. Ta zatońska została wykonana w tej samej odlewni w Gliwicach, którą w XIX wieku kierował właśnie rzeźbiarz Theodor Kalide.

Historia w sarkofagu

Dalej charakterystyczny, kamienny sześcian. To także kopia, tym razem rzymskiego sarkofagu z III wieku. To również była „pamiątka” z podróży po Italii, a dokładniej z wizyty we Florencji księcia Aleksandra. Oryginał był z białego marmuru, kopia, ze względu na odporność, jest z piaskowca. Po wojnie sarkofag pełnił m.in. rolę gazonu przed Odrą. Później został odzyskany przez grupę szukającą zaginionych zabytków i przekazany Muzeum Narodowemu w Warszawie.
I wchodzimy do alei lipowej, która biegnie wzdłuż całej południowej granicy parku. To główna oś parku?
- Nie, nie jest to kanwa pierwotnego założenia, aleja powstała dopiero na przełomie XIX i XX w. - tłumaczy Kochańska. - Wędrujmy wyznaczonymi alejkami i to wcale nie według zasady: nie deptać trawników. I nie róbmy sobie skrótów, wędrujmy tymi najdłuższymi szlakami. Alejki nie są poprowadzone przypadkowo, one otwierają przed nami kolejne widoki.

Bowiem park krajobrazowy jest specyficzny. Tutaj wszystkie elementy są ważne. Najważniejsze ścieżki prowadzą do poszczególnych wnętrz od widoku do widoku. Sprawdźcie, krajobraz będzie się zmieniał i zaskakiwał.

Wiele osób pyta, czy aleje rzeczywiście były niebieskie, jak można przeczytać w wielu opisach. Owszem, podczas zbierania dokumentacji można było usłyszeć opowieści starszych mieszkańców, że alejki były pokryte niebieską szlaką. Być może, ale badania archeologiczne nie potwierdzają tego. Może była to tylko cienka warstwa...?

Sprawdźmy co nowego w zatońskim parku

Ależ dużo dzieje się w parku w Zatoniu. Zobaczcie sami!

Drzewa jak pomniki

Wracajmy jednak na lipową aleję. Po prawej stronie zobaczymy opatrzony zieloną tabliczką buk pendulę, czyli płaczący. To buk Reny. Otrzymał imię po tragicznej postaci ostatniej właścicielki Zatonia, Renaty baronowej von Lancken-Wakenitz. Baronowa mieszkała w zatońskim pałacu do samego końca, czyli do spalenia go przez żołnierzy Armii Czerwonej latem 1945 r. Przeżyła jeszcze pół roku po pożarze, tułając się po wsi zdana na łaskę pozostałych tu Niemców i osadników polskich… To jedna z dramatycznych historii, które można tutaj usłyszeć. Nadawanie imion znanych, zasłużonych osób drzewom to tradycja stosowana powszechnie.

Widzimy ślady ogrodniczych zabiegów. - Musimy pamiętać, że rewitalizacja parku to projekt długodystansowy - tłumaczy nasza przewodniczka. - Stąd powinniśmy stawiać tu na gatunki rodzime, które z reguły są bardziej trwałe, długowieczne.

Te sprowadzane z innych stref klimatycznych w większości nie dotrwały do naszych czasów. Wyjątkiem są dwa dęby błotne i nieco drzew ozdobnych, jak chociażby trzy buki, ale są one w słabej kondycji.

Stąd teraz skupiamy się na trzebieżach, aby pozostawiać następstwo drzew długowiecznych. To trzon kompozycji parkowej.
Skręcamy w lewo i natykamy się na charakterystyczną lipę drobnolistną. Jest wyjątkowa przede wszystkim za sprawą pokroju i charakterystycznego uszkodzenia. Musiało się coś wydarzyć, że drzewo tak rozbudowało pień.
- A oto najdłuższa oś widokowa, jeden z najładniejszych widoków w parku - pani Agnieszka pokazuje rozległą łąkę. - Wiedzie od pałacu do Altany Różanej. Stojąc przed pałacem, patrzymy na wschód i pozornie altana znajduje się bardzo blisko, ale spacer pokaże nam, że to złudzenie. To celowy zabieg kompozycyjny. Z kolei stojąc przed altaną, mamy przekonanie, że pałac jest bardzo daleko.

Ogrodowa archeologia

Praca przy rewitalizacji parku przypomina ogrodową… archeologię. I to wcale nie w przenośni. Przy odtwarzaniu małej architektury ogrodowej, przebiegu alejek zatrudniony był archeolog. To była mozolna praca, przy stosunkowo niewielkiej liczbie źródeł i ikonografii. Między innymi dlatego rewitalizacja nie jest całkowita, kontynuacji wymaga jeszcze spory fragment parku. Panią Agnieszkę i współpracowników czeka mozolna praca w archiwach, analiza starych map, zdjęć satelitarnych i badań terenowych.
- Na przykład Aleja Różana - mówi. - Mieliśmy tylko jedno zdjęcie i to słabej jakości. Odtworzyliśmy bryłę, główne elementy. Nie mieliśmy natomiast żadnych informacji na temat detali, a domyślamy się, że była tu bogato zdobiona stolarka. Całość była zapewne kryta gontem. Ale my mieliśmy tylko fundamenty.

Stojąc w altanie, mamy właśnie do czynienia z ową główną osią. Jednak, jak słyszymy, to dopiero pierwszy etap jej kształtowania. Na przykład powinniśmy usunąć te brzozy, aby odsłonić grupy krajobrazowe.

Stojąc w altanie, mamy właśnie do czynienia z ową główną osią. Jednak, jak słyszymy, to dopiero pierwszy etap jej kształtowania. Na przykład powinniśmy usunąć te brzozy, aby odsłonić grupy krajobrazowe.[/cyt]Gdy je odsłonimy, będą widoczne dwie kulisy i jeszcze większa głębia widoku i efekt historyczny. Oczywiście, ogrodnikom żal wycinać drzewa, ale w zabytkowym parku to przypomina usuwanie kolejnych nawarstwień historycznych z dzieła sztuki, aby odsłonić te najcenniejsze.

Park totalny

Na pagórku z altaną odwracamy się w przeciwnym kierunku i pani Agnieszka tłumaczy, że w pierwotnym założeniu lasu tutaj nie było, tylko łąka z grupą dębów. Pozostałe drzewa wprowadzono dopiero w XIX wieku. Dlaczego łąka? Ponieważ wówczas parki sięgały znacznie dalej poza ich granice, wiążąc się z krajobrazem otwartym. Nieco bliżej pagórka znajdował się staw w kształcie nerki, nad którym stała rzeźba dzika. Była też jeszcze jedna fontanna. Niestety, na razie brak dokumentacji pozwalającej je odtworzyć.
- To olbrzymia satysfakcja, że mogę kształtować krajobraz, jak robili to dawni mistrzowie - dodaje Kochańska. - Taka szansa trafia się naprawdę rzadko. Tutaj trzeba było wyciąć wiele drzew, aby odkryć kompozycje, a to dopiero początek.

Czuję się jak XIX-wieczny ogrodnik z siekierą na ramieniu, który kształtuje kompozycje widokowe.

Z drugiej jestem jak konserwator dzieł sztuki, tym razem sztuki ogrodowej.
I pani Agnieszka pokazuje rozłożyste drzewo. To Dąb Talleyranda. I całkiem nowym pomysłem jest postawienie w tym miejscu ławeczki, aby zwrócić ludziom uwagę na to piękne miejsce. Żeby usiedli i cieszyli się tym widokiem dłużej. Bo park jest otwarty, namawia wszystkich do odkrywania swoich własnych widoków.

Inny niż wszystkie

- Lenne wykorzystał w niesamowity sposób kształt terenu, który miał do dyspozycji - słyszymy. - Tutaj mamy do czynienia z długim parkiem, w którym pałac jest usytuowany bokiem. Kompozycje drzew służą kształtowaniu widoków. Zastosował boczną oś jako główną i osie dodatkowe. Nie wiemy, jak długo Lenne tutaj pracował, jednak specjaliści z Niemiec potwierdzili, że kompozycja jest typowa dla tego artysty. Lenne i Schinkel, który pracował nad przebudową pałacu, stanowili bardzo dobry duet.

Zwracamy jeszcze uwagę na podobiznę białego odyńca, tak, tego, który powinien stać nad stawem obok Altany Różanej. Teraz rezyduje nad tzw. Małym Stawem.

Idziemy w kierunku dużego, zwanego Stawem Karpiowym, gdzie niegdyś hodowano ryby na potrzeby dworu.
- To jedna z bocznych osi widokowych, która kończy się na ławkach parkowych stojących przed pałacem - zachwyca się pani architekt. - Z tej skrajnej możemy podziwiać jednocześnie dwie osie widokowe, moim zdaniem najciekawsze. Tutaj mamy taki idylliczny obrazek, białe mosty, wyspa, odbijający się w wodzie pałac… Tutaj, przed tym mostkiem jest jedno z moich ulubionych miejsc. Jestem przekonana, że każdy będzie chciał tutaj zostać, usiąść. To wspaniałe miejsce...

Tajemnice pałacu księżnej Dino

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska