Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tajlandia - kraj Buddy, demonów i chili

Maciej Wilczek
Tajowie w większości wyznają buddyzm, dlatego na ulicach czesto mozna spotkać mnichów
Tajowie w większości wyznają buddyzm, dlatego na ulicach czesto mozna spotkać mnichów fot. Maciej Wilczek
Butterworth to miasto położone na Półwyspie Malajskim. Stąd, po prawie tygodniowym pobycie na malezyjskiej wyspie Penang ruszamy w dalszą drogę.

Kierunek Bangkok. Środek lokomocji - kolej. Czas przejazdu 18-20 godzin. Cena ok. 100 zł.

Atakują nas muchy. Ciała oblepione potem i kurzem. Jemy jakąś bułę nadziewaną mięsem i cebulą, zapijamy sokiem zmieszanym z wodą mineralną. Dorzucamy jeszcze omlet z ostryg z wyjątkowo pikantnym sosem chili. I jest dobrze.

Koła w ruch

W Wat Po największej świątyni Bangkoku znajduje się leżący Budda o długości 46 metrów.
W Wat Po największej świątyni Bangkoku znajduje się leżący Budda o długości 46 metrów. fot. Maciej Wilczek

Tajlandia to kraj gór, dżungli i deszczu.
(fot. fot. Maciej Wilczek)

Leniwie spoglądamy na tor kolejowy. Jest jeden - do Bangkoku i do Kuala Lumpur. Po drodze mijanki. Usiłujemy sobie wyobrazić jak było tu przed laty, kiedy pociągi przebijały się przez tropikalne lasy. Stara, zabytkowa lokomotywa stoi na niewielkie bocznicy. Już nie dyszy, już nie grają jej koła na drewnianych podkładach. Stoi i patrzy na zmieniający się świat. Jest bezużyteczna, smutna.

Chowamy się w klimatyzowanej poczekalni. Pociąg też klimatyzowany i sypialny za jedyne 120 ringgitów (1 ringgit to ok. 90 gr ). Trzeba przyznać, że rzeczywiście podróż przebiega w komfortowych warunkach. Jedna rada - trzeba mieć wełnianą czapkę, bo klimatyzacja jest ustawiona na stałe a temperatura spada do 15 stopni C przy koszmarnych, wręcz lodowatych przeciągach. Pojawia się steward - kawa, herbata, jajeczka, ryby, czego dusza zapragnie. Ceny przystępne ok. 20 zł za solidną kolację lub śniadanie.

Jeszcze po drodze kilka mało przyjemnych doznań na granicy malezyjsko-tajskiej. Wyjątkowo szczegółowa kontrola paszportowa i wizowa, fotografowanie naszych zmęczonych facjat. Można jechać dalej. Stewardzi rozkładają łóżka, dają pościel zaklejoną w foliowych workach. Czysto w wagonach, podobnie w toaletach. Wiele osób jednak używa maseczek - strach przed ptasią grypa i SARS robi swoje.

Bangkok główny

Dustin Maha Prasad pochodzi z końca XVIII wieku. Tu spoczywają  prochy zmarłych monarchów
Dustin Maha Prasad pochodzi z końca XVIII wieku. Tu spoczywają prochy zmarłych monarchów fot. Maciej Wilczek

W Wat Po największej świątyni Bangkoku znajduje się leżący Budda o długości 46 metrów.
(fot. fot. Maciej Wilczek)

Mijamy przedmieścia. Sprawiają wrażenie ponure. Nędzne, rozsypujące się domki z desek, puszek, blachy. Przemykające dzieci. Bezdomni pod wiaduktem. Czy wobec tego można Bangkok nazywać miastem Wcieleń Boskich, czy Miastem Aniołów? Nazw jest zresztą znacznie więcej.

Dobrze wiemy, że za kilkanaście godzin znajdziemy się w zupełnie innym świecie, choć w tym samym mieście. Ta prawie 15 milionowa metropolia to kraina kontrastów. Potężnych wieżowców, ogromnych kompleksów handlowych, bogatych ludzi przemieszczających się metrem do swoich biur. A tuż obok, ale jakby na marginesie życia, wzdłuż starych, jeszcze niezasypanych kanałów drepczą biedacy, którzy na co dzień nie zawsze mają co włożyć do garnka.

Dojeżdżamy punktualnie, co do minuty. Duży, bezpieczny dworzec z wielkim portretem tajskiego króla. Bankomaty, jadłodajnie, informacja turystyczna, komfortowa obsługa. Wynajmujemy dwuosobowy pokój w hostelu w centrum miasta za ok. 30 dolarów. Niedrogo. Za dwa bahty ( 1 baht to ok. 10 gr ) płyniemy na drugą stronę rzeki Chao Phraya.

Wielki Pałac

Dustin Maha Prasad pochodzi z końca XVIII wieku. Tu spoczywają prochy zmarłych monarchów
(fot. fot. Maciej Wilczek)

Naszą wędrówkę zaczynamy od Wielkiego Pałacu. Podzielony jest na dwie części: świecką, gdzie kiedyś mieszkała rodzina królewska i religijną. Możemy oglądnąć tylko niewielką część budowli. Zanim jednak weszliśmy mój przyjaciel musiał wpłacić kaucję aby wypożyczyć długie spodnie, w krótkich nie wpuszczają.

Należycie ubrani wędrujemy do świątyni Wat Phra Kaeo, prosto do Szmaragdowego Buddy. Mijamy demony, które posadowione są tuż przy wejściu. Niewielki posążek, wokół którego dymią kadzidła to dla każdego Taja wyznającego Buddyzm miejsce zupełnie wyjątkowe. Najważniejsze na świecie.

Brniemy przez plątaninę uliczek, opuszczamy Wielki Pałac, aby po kilkuset metrach wejść w kolejne obiekty świątynne. Docieramy do Wat Po największej świątyni w Bangkoku, gdzie znajduje się leżący Budda o długości 46 metrów i wysoki na16 metrów. Po drodze mijamy dziesiątki stup. Mnichów.

Cały Bangkok jest wprost naszpikowany świątyniami. Położone są one nawet nad kanałami. Trudno się temu dziwić - Tajlandia to kraj, w którym większość wyznaje buddyzm, religię miłości, mądrości, siły, pokory, nadziei, medytacji, tolerancji... Skąd więc w tym kraju tyle przemocy od setek lat?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska