Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tak. Chcę być popularny! - mówi Mariusz Wawrzyńczyk, wokalista żarskiej grupy Jaad

Wojciech Olszewski 68 387 52 87 [email protected]
Mariusz wierzy, że udział w "Szansie na Sukces” da nowy impuls jego karierze. - Nie mogłem się już lepiej pokazać i wyeksponować swoich warunków głosowych. A wygrać może tylko jedna osoba – mówi
Mariusz wierzy, że udział w "Szansie na Sukces” da nowy impuls jego karierze. - Nie mogłem się już lepiej pokazać i wyeksponować swoich warunków głosowych. A wygrać może tylko jedna osoba – mówi Fot. Archiwum Mariusza Wawrzyńczyka
Mariusz Wawrzyńczyk znów spróbował swojej szansy na sukces. Wystartował w programie TVP Elżbiety Skrętkowskiej śpiewając piosenkę Zbigniewa Wodeckiego. Nie udało się wygrać. Ale kożuchowianin wierzy, że będzie znany.

Mariusz Wawrzyńczyk urodził się na Śląsku, w Będzinie. Tam podczas uroczystości komunii świętej zaśpiewał fragment psalmu. Wtedy okazało się, że ten mały chłopak ma w głosie coś. Ale Mariuszek podśpiewywał dalej tylko sam dla siebie. Dekadę temu rodzina przeprowadziła się na Ziemię Lubuską, do Kożuchowa.

Nastoletni Mariusz trafił do ośrodka kultury w "Zamku" w ręce instruktora Jana Sempolińskiego, który szlifował młody talent. Potem współpracował z Nowosolskim Domem Kultury i studiem piosenki Roberta Kajdanowicza. To sprawiło, że Mariusz Wawrzyńczyk pojawiać się zaczął na muzycznych spektaklach i występował przed coraz większą publicznością. Zdobywał doświadczenie i obycie ze sceną.

- Jako mały chłopak śpiewanie traktowałem to jako spędzanie wolnego czasu, bo lubiłem to. Teraz już tak nie jest, od pięciu lat traktuje śpiew profesjonalnie. Wiem, że to może być mój zawód - mówi. Sprawiły to pierwsze sukcesy na festiwalach piosenki i głosy pochwał uznanych polskich wokalistów, którzy zachęcali go do rozwijania talentu. Festiwale dały mu wiele. Mariusz szczególnie ceni te, na których mógł spotkać Krystynę Prońko, Mieczysława Jureckiego, tekściarza Bogdana Olewicza, czy Izabelę Trojanowską. - To oni podchodzili do mnie mówiąc o błędach, i zachęcając do dalszej pracy, twierdzili, że jeżeli będę nad sobą pracował, to osiągnę, co chcę. To daje wielką nadzieję - dodaje Mariusz. Mówi, że od tej chwili działa świadomie nastawiając się na poważne zaistnienie w muzycznej branży. Ale musi przy tym wybić się z małego miasta.

Mariusz Wawrzyńczyk od roku jest wokalistą żarskiej grupy Jaad. Chce śpiewać muzykę poprockową. Dla niego zespół rocka alternatywnego nieco złagodził brzmienie. - To jest jakieś przejście, ono musi się pojawić w karierze każdego wokalisty. Oprócz tego, że gram w zespole, idę też we własnym kierunku artystycznym. Są teraz takie dwa Mariusze, jeden rockowy, drugi szukający szansy w łagodniejszej muzyce - podkreśla kożuchowianin. Wie, że musi popracować nad swoją sceniczną osobowością.

- Chciałbym połączyć niebanalność, lekką drapieżność z dobrym śpiewaniem i rozpoznawalnym wokalem. Wiem, że wielu na co dzień kojarzy mnie z grzecznym Mariuszkiem, na scenie chcę być inny - opowiada. - Pewnie będzie bardzo trudno oderwać się od stereotypu tego, co tworzyłem w domu kultury w Kożuchowie, czy w Nowej Soli. Obserwuję jak znajomi, wiedząc, że gram w zespole rockowym, wciąż przypominają, że fajnie śpiewałem piosenki Piaska czy Beaty Kozidrak. Stereotyp Piaska mnie męczy i chciałbym się w końcu od niego oderwać, nie mam już 17 lat - złości się Mariusz.

Dwa razy próbował sił w eliminacjach do "Mam talent". Odpadł. Jedna z jurorek powiedziała mu, że był zbyt pewny siebie i zbyt wierzy w to, że osiągnie sukces. - Nie chcę być szarą myszką i tylko śpiewać ludziom piosenki - opowiada. To go tylko zmotywowało. Walczył dalej. Zaatakował "Szansę na sukces" TVP. W castingu dostał się do programu z Budką Suflera. Wylosował wielki hit grupy "Sen o dolinie" i brawurowo go wykonał. Wypadł świetnie, ale wielu zapamięta rozmowę z Wojciechem Mannem.

- Występ w szansie był bardzo dobry, zmieniłbym swoje wypowiedzi przed piosenką. Pan Wojciech Mann wpuścił mnie w maliny i… nie pomyślałem, co mówię. Ludzie, którzy mnie znają, śmiali się z tego, że dzieci nazwałem "bachorami". Ale inni mówili, że to było coś innego. Elżbieta Skrętkowska po nagraniu mówiła mi, że jej się podobało - śmieje się dziś Mariusz.

Choć nie zdobył żadnej nagrody, zyskał coś więcej, bo Elżbieta Skrętkowska uznała, że warto dać mu jeszcze jedną szansę. - Nie byłem na początku przekonany do repertuaru Zbigniewa Wodeckiego, ale chciałem znów spróbować. Pani Elżbieta sugerowała, że chce usłyszeć, jak zaśpiewam jego piosenki, bo jej zdaniem mogę pokazać walory swojego głosu - mówi Mariusz. Pół roku później, 7 marca zobaczyliśmy go w "Szansie na sukces" znów.

Mariusz wylosował trudny utwór "Lubię wracać tam gdzie byłem". I trzeba przyznać, że wypadł doskonale. Choć znów nie wygrał, widać i słychać było, że jest coraz dojrzalszym wokalistą. - Ten występ oceniam bardzo dobrze, nie mogłem się lepiej pokazać i wyeksponować swoich warunków głosowych. I nie dałem się już podpuścić w dyskusji z panem Mannem - potwierdza M. Wawrzyńczyk. - Wygrać może tylko jeden. Rozczarowany nie jestem, odebrałem po emisji programu wiele sympatycznych telefonów. Ktoś mi napisał: do trzech razy sztuka.

Wierzy, że ta druga "Szansa na sukces" da nowy impuls jego karierze. - Po pierwszym występie zaufali mi ludzie z mojego miasta i pomagają mi. Po drugim uwierzyłem w swoje możliwości i to, że wykorzystam swoją szansę - mówi Mariusz. Choć studiuje historię to podkreśla, że świadomie wybrał już śpiewanie, jako drogę zawodową. - Ludzi, którzy ładnie śpiewają jest oczywiście mnóstwo, ale mam swoją teorię. Spośród wielu młodych osób, które śpiewają podobnie do mnie, co roku ktoś wypływa na szersze wody. Zaśpiewa w chórkach u gwiazdy, wystąpi w Opolu, pojawi się na Top Trendach. Ja czekam na swoją kolej - mówi Mariusz. Jest trzeba przyznać zdeterminowany i… pewny siebie.

- Nie jestem już chłopakiem z Kożuchowa, uważanym przez wielu z branży za jakiegoś wiochmena. Chcę coś osiągnąć w śpiewie. Chciałbym być rozpoznawalnym artystą. Wiem, że trzeba w odpowiednim momencie trafić na odpowiednie osoby i być w odpowiednim nurcie muzycznym. Będę próbował dopóki się nie uda. To jedyny sposób - zapewnia.

Wierzysz w sukces? - pytamy. - Jestem pewien, że tak będzie. Chcę być popularnym piosenkarzem. Daję sobie 10 lat, by to osiągnąć, by ktoś uwierzył w mój talent. Chcę też udowodnić, że ktoś, kto mieszka w Kożuchowie, dzięki swoim staraniom, uporowi, konsekwencji i zmianom, potrafi coś zdobyć. Może uda się to właśnie mi. Może też za dwa, trzy lata osiągnę to, co Magda Różyczka i Krzysztof Kiljański - mówi Mariusz Wawrzyńczyk.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska