Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Taki cud, jakby z nieba spadł

Danuta Kuleszyńska
Teresa Kudełka jest dziś bardzo szczęśliwa. Dzięki pomocy ludziom wielkiego serca jakimi są Artur Pinkowski, Renata Wcisło i profesor Zembala z Zabrza, jej wnuczka Wiktoria będzie zdrowa.
Teresa Kudełka jest dziś bardzo szczęśliwa. Dzięki pomocy ludziom wielkiego serca jakimi są Artur Pinkowski, Renata Wcisło i profesor Zembala z Zabrza, jej wnuczka Wiktoria będzie zdrowa. Fot. Bartłomiej Kudowicz
Dzięki małej Irakijce dziewczynka z Żagania może być zdrowa.

Wiktoria: - Chcę być normalna i chcę polecieć na księżyc.
Babcia Wiktorii: - To mądra dziewczynka i taka ambitna. Może zajść wysoko.

Powiedzieć wiersz? Proszę bardzo: "Na straganie w dzień targowy, takie słyszy się rozmowy. Może pan się o mnie oprze..." Wiktoria Kapusta recytuje jednym tchem.
- Ona jest taka medialna - szepcze uradowana Teresa Kudełka. - Lubi występować na scenie, a jak są tylko jakieś konkursy, zawsze zgłasza się pierwsza.

- Bo konkursy to ja lubię, ale za wierszami to za bardzo nie przepadam - wtrąca Wiktoria.
- No jak to?! Przecież mówisz tak ładnie...
- Tak, tak. Ale tylko na konkursy uczę się tych wierszy. Albo na akademie w szkole.

Wiktoria Kapusta nie ma jeszcze ośmiu lat. Od września pójdzie do klasy trzeciej w żagańskiej "jedynce". - A pani wie, że ja czytam 103 wyrazy na minutę? Tyle, co gimnazjaliści na drugim poziomie! I wszystko rozumiem, co w tym czasie przeczytam! Naprawdę...

Teresa Kudełka z podziwem tylko kiwa głową. Jest babcią Wiktorii i wychowuje ją sama, bo mama dziewczynki musiała wyjechać za chlebem. Do Włoch. A ojciec dziewczynki wcale się nią nie interesuje. Pani Teresa ma jeszcze jedną wnuczkę, ale to Wiktoria jest jej oczkiem w głowie. Nie dlatego, że taka zdolna i rezolutna. Ale dlatego, że jest bardzo chora.

Odsyłają tylko do domu

Wiktoria przyszła na świat z wrodzoną wadą serca. Już trzy tygodnie po urodzeniu lekarze stwierdzili ubytek w przegrodzie międzyprzedsionkowej wielkości 7 milimetrów. A także powiększoną jamę prawego przedsionka i prawej komory serca. Od tamtej pory jest pod stałą opieką doktora Edwarda Tracewskiego, kardiologa z Zielonej Góry. - To bardzo dobry, wspaniały lekarz - chwali pani Teresa. - Co mógł to dla mojej wnuczki zrobił.

Trzy lata temu doktor Tracewski uznał, że Wiktoria powinna znaleźć się pod kontrolą Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Bo tam są większe możliwości. I tam powinna być zoperowana. Pierwsza wizyta - lipiec 2004r. Wiktoria pojechała z mamą i babcią.

- Jechałyśmy z nadzieją, że wreszcie coś w jej życiu się zmieni - wspomina pani Teresa. -Byłyśmy pewne, że będzie operowana. Ale lekarze zrobili tylko badania, potwierdzili diagnozę i odesłali do domu. Kazali stawić się za siedem miesięcy. No to pojechałyśmy. I znów było podobnie: badania i do domu.

Kolejny termin wizyty zaplanowano dopiero na październik 2006 r. - A więc półtora roku później! I wtedy przeżyłam szok. Zrobili Wiktorii tylko EKG i kazali znów wracać do domu. Tyle to mógł zrobić lekarz w Zielonej Górze, nie musiałyśmy jechać taki kawał drogi! Prosiłam o wykonanie echa serca. Odmówili. Pytałam kiedy operacja. No to pani doktor odparła, że operują tylko nagłe przypadki. I wyznaczyła nam termin wizyty dopiero za rok!

Pani Teresa, gdy o tym mówi , ciągle się denerwuje. Na stół wykłada wszystkie dokumenty: lekarskie zaświadczenia, diagnozy, książeczkę zdrowia Wiktorii. - Tu jest napisane, jak moja wnuczka bardzo cierpi! Więc nie rozumiem, dlaczego w szpitalu nie ma dla niej miejsca!

Jak inne dziewczyny

Wiktoria wie, że ma chore serce. I wie, że aby żyć, musi dbać o swoje zdrowie. - Nie wolno mi biegać, dźwigać ciężarów, ani się denerwować - wylicza - A ja przecież lubię biegać...A już najbardziej to lubię grać z chłopakami w piłkę. I moim ulubionym przedmiotem jest wuef, choć lekarz zabronił mi ćwiczyć. No to ja tylko trochę ćwiczę...Ale najbardziej denerwuje mnie, gdy mi dokuczają. I wtedy płaczę.

- A kto ci dokucza?
- Taka Natalka...Bo ona lubi wszystkimi rządzić w klasie. Ja sobie tego nie życzę, więc ona wyzywa mnie od kapusty, kapuśnicy...Albo na podwórku Justyna z Łukaszem...Przezywają mnie i mówią, że jak jestem kapusta to mam iść na kapuśniak...

Wiktoria chciałaby pójść wreszcie na operację. Bo gdy serce wyzdrowieje wtedy ona będzie mogła dowoli kopać piłkę i biegać. I już nie będzie musiała martwić się z powodu zdenerwowania.
- Bo wtedy będę normalna.
- Czyli jaka?
- No taka, jak inne dziewczyny, czyli zdrowa.

Teresa Kudełka zaobserwowała jedno: gdy na dworze robi się zimno i zbiera się na deszcz, to Wiktoria zaczyna się gubić. Robi błędy, boli ją głowa, wymiotuje i z tego bólu skręca się w łóżku. - Tak jej serce reaguje na zmiany - tłumaczy sobie pani Teresa. - Bo im wnuczka jest starsza, tym bardziej cierpi.

Wiktoria zamiast Jannat

Gdy Teresa Kudełka przeczytała w gazecie, że wojsko i burmistrz Żagania pomagają małej Irakijce, która będzie operowana na serce, coś ścisnęło w dołku. I żal zaraz się pojawił. I pytanie: dlaczego Jannat, a nie Wiktoria? Swoim żalem podzieliła się z sąsiadem.

Artur Pinkowski pracuje w jednostce. O chorobie Wiktorii nic nie wiedział. Ale obiecał, że spróbuje pomóc. To on wspólnie z Renatą Wcisło, rzeczniczką urzędu miasta, zajmują się sprawą dziesięciomiesięcznej Jannat. W tym samym czasie, gdy Artur z Renatą dowiedzieli się o chorej Wiktorii, w urzędzie rozdzwoniły się telefony. Różne kliniki z kraju chciały koniecznie małą Irakijkę operować u siebie. Był wśród nich profesor Marian Zembala ze Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu.

- A może zamiast Jannat zoperuje pan Wiktorię z Żagania? - zaproponowała rzeczniczka.
- Nie ma żadnego problemu - odpowiedział profesor. I wyznaczył termin wizyty na 8 sierpnia. Tak oto za sprawą małej Jannat, dużo starsza Wiktoria będzie zdrowa.
Teresa Kudełka do dziś nie może w to uwierzyć. - Taki cud, jakby z nieba spadł - mówi ze łzami w oczach. - Moja wnusia nareszcie przestanie cierpieć. To mądra, ambitna dziewczynka.. I na pewno zajdzie wysoko.

Profesor Marian Zembala powiedział nam, że zabrzańska klinika pomoże Wiktorii z przyjemnością. - Być może ten ubytek w przegrodzie uda się zamknąć nieoperacyjnie. Decyzję podejmiemy już w najbliższy poniedziałek. Tak, żeby 8 sierpnia wszystko już było wiadomo - mówi. I dodaje, że wada serca u Wiktorii nie jest groźna, ale groźne mogą być konsekwencje, gdy dziewczynka nie zostanie zoperowana. - Bo tego typu schorzenie prowadzi do nadciśnienia płucnego.

Wiktoria już nie może doczekać się wyjazdu do Zabrza. - Chcę jak najszybciej wyzdrowieć - mówi. - Bo marzę o tym, żeby kiedyś polecieć na księżyc. A tam latają tylko zdrowe serca.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska